piątek, 25 lipca 2014

Dwadzieścia dwa.

Pamela:
Po chwili obudziłam się z jakiegoś letargu. Oderwałam się od Zbigniewa,  do tego strzeliłam mu z liścia i pobiegłam za Kubiakiem.
- Michał,  czekaj! - zawołałam.
- Na co? - odwrócił się i spojrzał mi w twarz.
- Ja tego nie chciałam... - wydukałam.
- A ja mam jednorożca - prychnął.
- Jesteś głupi,  czy głupi Kubiak? - trochę się zdenerwowałam.
- A to moja wina? - spytał z wyższością w głosie.
- A moja? - podniosłam głos. - To ty i Bartman gracie w jakieś chore gierki, a ja jestem nagrodą, ale powiem ci coś do słuchu Kubiak. Ja nie jestem żadną cholerną rzeczą.  Mam swoje życie i uczucia - wzięłam oddech. - Szczerze mówiąc do tej pory to ty wygrywałeś, ale jeśli tak się sprawy mają to żaden z was na mnie nie zasługuje, wybacz.
Potem pobiegłam do swojego pokoju. Byłam pewna, że Zbyszek to usłyszał. Jak tylko zamknęłam drzwi siadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Jak dziecko, ot tak.
- Pam, co jest? - spytał Mateo.
- A nic, nie ważne - odparłam. - A ty co masz taką smutną minę?
- Rodzice jutro po mnie przyjeżdżają - powiedział cicho.
- No to pakujmy cię - przytuliłam go. - Niedługo się zobaczymy, obiecuję.
Z pakowaniem uwinęliśmy się raz, dwa. Później byłam tak padnięta, że wszystko już mi wisiało. Wszystko załatwię jutro.
*
- To do zobaczenia Pamelo - pożegnał mnie tata.
- Cześć - nawet nie wiedzą, że się tak szybko nie zobaczymy.
Z Matim pożegnałam się już wcześniej. Mała też. Nie chciałam robić ceregieli przy rodzicach. Później wróciłam do pokoju i zaczęłam ryczeć. Normalnie włączyła mi się fontanna. Mała jeszcze przysypiała. W takim stanie znalazł mnie Paweł.
- Pamelo, cóż ci się stało? - zapytał.
Co miałam robić? Opowiedziałam mu o wszystkim, a on tylko nieporadnie próbował mnie pocieszyć. Jakaś pomoc przynajmniej była.
- Ale, ale Pamelo - zaczął. - Nie po to tu przybyłem. Już są końcowe wyniki tego konkursu.
Ale mnie pocieszył. To oznaczało, że wyjeżdżam. Zaraz też mu o tym wspomniałam.
- To odwiozę cię do Jastrzębia-Zdroju - powiedział po prostu.
Poszłam więc zobaczyć wynik. Trzeba wejść do pokoju.
- Trzymam kciuki - powiedział Zagumny.
Weszłam. Odebrałam główną nagrodę. Wyszłam. Paweł o nic nie pytał, tylko poszedł za mną do pokoju. Spakowałam siebie i Martynkę w try miga. Babi trafiła do specjalnej klatki. Pawłowi dałam walizki, dziewczynkę i psa, a sama poszłam pożegnać się ze sztabem, Piotrkiem i Leną.
Przy sztabie nasłuchałam się jak to mam wrócić, gdy tylko będę mogła i w ogóle. Został Pit i Lena.
- Heeeeej - uśmiechnął się Nowakowski. - Co się staaaało?
- Chcę się pożegnać - oznajmiłam.
- Czemu jedziesz? - zasmucił się siatkarz.
- Muszę wracać do domu - przytuliłam go. - Teraz pożegnam się z Leną, a ty powiedz chłopakom.
- No dobra, ale będę tęsknił - powiedział Nowakowski.
Z Leną obyło się bez zbędnych dodatków. Wymieniłyśmy się numerami jakaś luźna gadka i tyle.
- Możemy jechać - powiedziałam, gdy Mała była w foteliku, ja na siedzeniu, Babi obok małej, a Paweł na miejscu kierowcy.
- No to kurs Jastrzębie-Zdrój.

Lena:
-Lena, ja już tak dłużej nie wytrzymam. Mam dosyć udawania – zaczął, kiedy znaleźliśmy się sami
-Dawid…
-Koniec tych głupich gierek.
-Nikt nie wierzy w naszą intrygę –machnęłam ręką
-A my? – przybliżył się
-Przecież od początku wszystko było jasne – odparłam lekko podenerwowana
-A później?  -popatrzył mi głęboko w oczy
-Czyli kiedy? – starałam się przeciągać chwilę, jak najdłużej
Popatrzyłam w bok. Mrok rozpraszało światło księżyca. Czułam się przyciśnięta do muru. Dawid cały czas zadawał pytania, starał się, żebym doszła do takich wniosków, jak on. Może to się już stało? Przecież mu tego nie powiem.
-Teraz – powiedział stawiając wyraźny nacisk na to słowo –Jak jest teraz? – Czy MY wierzymy, że to tylko marna intryga?
Nie odpowiadałam, więc po chwili mówił dalej.
-Myślisz, że całowałem cię dla rozgłosu i wiarygodności?! Nie zależy mi na tym i nigdy nie zależało. Zgodziłem się na tę błazenadę ze względu na ciebie, rozumiesz? – przybliżył się i spojrzał mi głęboko w oczy
-Dawid, ja…ja…
-Tu są nasze kochane gołąbeczki!
-Winiarski, wycieczki oprowadzasz?! – krzyknął Dawid
-Kolego, co tak ostro. Spirik mówi, że spokój jest srebrem, a złość jest złotem, więc należy ja szanować. Przyszedłem zaśpiewać wam jakiś utwór o miłości. Wiecie, klimacik i te sprawy – wyraźnie się rozkręcał – Tu macie listę piosenek do wyboru- podał mi zapisaną kartkę.
Przyjrzałam się jej. W zasadzie Michał ratował mi życie. Nie miałam ochoty na rozmowę z Dawidem.
-Dzięki, ale chyba obędzie się bez twojego koncertu. Lena musi powiedzieć mi bardzo ważną rzecz. – spojrzał na mnie
-Jeżeli tylko chcesz możesz śpiewać – powiedziałam –My już skończyliśmy – ominęłam ich i poszłam w swoją stronę
-Lena!- usłyszałam krzyk obu
Na nic się to zda. Nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Zdenerwowana stawiałam duże kroki odbijające się echem po ośrodku. Bałam się, powiedzieć mu, co czuję. Dał mi do zrozumienia, że jego uczucia są podobne, ale nie docierało to do mnie. Nagle poczułam, jak ktoś zaciąga mnie siłą do pokoju.
-Grasz z nami w chińczyka? – spytał Nowakowski
-Nie macie teraz treningu? – spytałam z nadzieją
-Lena, wszystko z tobą w porządku?
-Dobra, zagram z wami, ale tylko jedna partia – powiedziałam i opadłam na podłogę.
Tak oto ja, Pit, Winiar i Możdżon graliśmy w chińczyka.
-Tutaj, proszę państwa mamy przykład hazardu – Igła wparował do pokoju ze swoją kamerą – Koledzy zaciągnęli przyszłą gwiazdę kobiecej siatkówki, dziewczynę z bardzo sławnej rodziny do pokoju. Grają w grę planszową, popularną, zwaną chińczykiem, nie wiedzieć, czemu – Znowu walczycie o te przypalone żelki z ogniska w tipi?
-Ta- Tak – Pit wyraźnie przejmował się grą
-Czemu nic o tym nie wiem?- zapytałam
-Cicho – odezwał się Marcin
-Michale, może zaszczycisz nas wykonaniem, jakiejś piosenki? – Igła nie dawał za wygraną
-Co tylko chcesz. Dać Ci ofertę?
-Wybierz coś sam – zaśmiał się
-O Mamma mia! He’s Italiano and his name is Matteo Piano – śpiewał
-Człowieku! Co jest z tobą nie tak?

Spadłam z dywanu na podłogę.
*
-Cześć Lena - usłyszałam głos Pameli- Chciałam się pożegnać
-Zostawiasz mnie z tą bandą? - zasmuciłam się
-Niestety muszę - uśmiechnęła się przepraszająco
-W takim razie, do zobaczenia. Udanej podróży! - przytuliłam ją i popatrzyłam, jak odchodzi, by wsiąść do samochodu i odjechać ze Spały. To miejsce straciło normalnego człowieka.

~*~
Cichutka: Idąc śladem Jully podsyłam link do mojego bloga :) >klik<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz