poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dziewiętnaście.

Lena:
-My jesteśmy wesołe kurczaczki, zjemy wam wszystkie ziemniaczki z taczki – nuciłam oglądając kolejnych wielkoludów wychodzących w specyficznych strojach
-Śmiej się – prychnął Ignaczak
-Och, naprawdę wam współczuję, to musi być straszne – powiedziałam z nieukrywaną złośliwością
-Serio? – spytał pełen zgubnej nadziei Zatorski
-Nie – roześmiałam się i uniosłam kciuk ku górze widząc naszą drobiową kadrę – Jak zwykle przystojnie panowie! – wypuściłam głośno powietrze i odwróciłam wzrok ku ścianie
-Jesteś wredna – stwierdził Kłos
-Nie, jestem Lena – uśmiechnęłam się przepraszająco
-Słabe –skomentował Igła
-Jak ta kampania.
-No wiesz co?! Z nami ta reklama ma szansę.
-O ile wcześniej nie pozrywacie wszystkich plakatów, bo nie będziecie mogli znieść ciężaru wstydu, a ludzie poznają was w drobiowym wydaniu, to kto wie, kto wie.
-Przepraszam! Proszę pana, czy znalazłby się może jeszcze jeden strój? Nasza koleżanka bardzo chciałaby wziąć udział w sesji. Jest córką byłego siatkarza, więc myślę, że da się to podciągnąć. Wie pan, bardzo ją lubimy, chcemy pomóc jej spełnić marzenia – Ignaczak wcielał w życie swoją zemstę
Prychnęłam śmiejąc się cicho. Naprawdę?
-Tak się składa, że mamy jeden kostium. Wasz kolega odmówił udziału w sesji. Cóż, myślę, że dziewczyna mogłaby zrobić furorę. Tak! Już to widzę!
Znieruchomiałam.
-Będzie naszą gwiazdą!
Zbledłam.
-Ona pośród was, jak rodzynek pośród winogron – zataczał ręką koła, niczym człowiek wielce oświecony
-Rodzynki, to ususzone winogrona – pouczał Nowakowski. Panie… -przerwał
-Drobiński – odchrząknął
Ciekawe nazwisko dla przedstawiciela firmy ‘Kurczak&Kurczak’ A mówią, że przeznaczenie nie istnieje…
-Właśnie miałem to powiedzieć, ale dziękuję za wyręczenie mnie.
-Nie przeszkadzaj mi – powiedział pod nosem – To będzie wspaniała reklama! Chodź do mnie złotko!  - wskazał na mnie
Cały czas machał rękoma. Może miał z tym jakiś problem.
-Proszę wybaczyć, ale to zwykłe nieporozumienie. Wydaje mi się, że kolega Krzysztof opacznie zrozumiał mój zachwyt, tymi jakże wspaniałymi strojami. Jestem dumna, z tego, że moi przyjaciele mogą reklamować pana firmę. Wspaniały pomysł.
-Cudeńko, złoteńko chodź tutaj i nie marudź. Ubierzemy cię w kurczaczka i będzie supcio – podskoczył lekko
Psychiatra za rogiem, mózg leży odłogiem?
-Dajesz Lena! Skoro tak ci się te stroje podobają… - Igła puścił mi oczko
Drań. Uciekam stąd. Ratunku?
Byłam już przy drzwiach, ale drogę zagrodził mi jeszcze większy drań imieniem Dawid nazwany. Ze swoim uśmiechem rujnował mi życie.
-Na twoim miejscu zastanowiłabym się dwa razy nim zmusisz mnie do zostania tutaj, Brutusie – wysyczałam
-Nigdy nie spotkałem dziewczyny podobnej do ciebie, wiesz?
-To nie czas na miłosne śpiewki! – prawie krzyknęłam –Wypuść mnie!
Przycisnął mnie do siebie bardzo mocno.
-Dawid, naprawdę…
-Myślisz?
-Jestem tego pewna.
-Wiedziałem, że cię przekonam – uśmiechnął się zawadiacko i wypuścił mnie ze swych objęć
-Słucham? – nie kryłam zdziwienia
Tu nic nie jest normalne. Wyjeżdżam jeszcze dziś.
-Kamera – szepnął mi konspiracyjnie do ucha
Geniusz! Nikt nie nagra lepszego filmu! Czy ktoś jest w stanie pobić naszą reprezentację?
To pytanie retoryczne.
Nie odpowiadajcie.

Pobiegłam do swego pokoju ile sił w nogach. Pospiesznie nagrałam krótki wstęp. Opowiadałam, co chcę nagrać i dlaczego. Nie wiedziałam, co działo się w pomieszczeniu, gdzie odbywała się sesja, ale widziałam, że muszę mieć ten materiał. Jednak czasem Dawid się na coś przydawał.

Pamela:
 - ...no i zaczął gadać coś o szkole! - mówił gestykulując Pit, co wprawiało mnie w rozbawienie, gdyż jakimś cudem dostał strój żółtego kurczaka. Martynka schowała się za mną ze strachu, a Mateusz od jakiegoś czasu dusił zanosił się swoim dzikim śmiechem. - Czy to takie zabawne? - spytał Pit na koniec.
 - N... nie - śmiał się Mati. - Ale twój strój tak!
I ja nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać tak, że ktoś mógłby się zastanawiać, czy nie uciekłam z psychiatryka. Chyba Lena ma rację, mówiąc, że las to przykrywka. Ale nie ważne. Opanowałam się. Cudem. I spytałam:
 - Czyli mam odwieźć Pawła od jego planu?
 - Tak właśnie - uśmiechnął się Pit.
 - Ciociu? - siatkarz aż podskoczył zauważając Małą. - Kto to Paweł?
 - Paweł to jest kolega Piotrka, który stoi tu oto w stroju kurczaka - prychnęłam śmiechem. - Nie musisz ich się bać.
 - Wujek Zbys tes ma taki strój? - zapytała.
 - Na pewno - uśmiechnęłam się. - Pit prowadź na sesję!
Jeśli mam tu być to niech dostarczą mi trochę rozrywki. Wszyscy siatkarze w strojach kurczaków. Coś niesamowitego! Muszę to zobaczyć. Mateo chyba już się do tego psychicznie przygotowywał. Chyba wezmę z niego przykład.
Gdy weszliśmy do pomieszczenia, w którym robiono zdjęcia obydwoje z Mateuszem ryknęliśmy dzikim śmiechem. Nie podejrzewałam, że będzie to wyglądać aż tak śmiesznie. Tylko Paweł nie miał stroju. To by uwłaczało jego godności.
 - Witaj Pamelo - zaczął. - Któż to jest ta młoda dama przy twoim boku.
 - Jestem Maltyka - uśmiechnęła się Mała. - I jestem córką sestną Pam!
 - Córka przyjaciela - uśmiechnęłam się. - Mała, idź do Mateusza i podenerwuj nasze kurczaki, tfu naszych kolegów.
 - Dopse - uśmiechnęła się i mnie przytuliła. - Kocham cie.
 - I ja ciebie Malutka - pogłaskałam ją po włosach.
 - Masz serce dla dzieci - uśmiechnął się Paweł. - O twoje nie muszę się bać.
 - Cieszę się - podziękowałam. - Doszły mnie słuchy, że masz zamiar otworzyć szkołę w Spale.
 - Nie myli cię słuch - odparł.
 - Myślisz, że tych idiotów da się jeszcze czegoś nauczyć? - spytałam. - Mamy paru inteligentniejszych i paru głupich, ale więcej ich nie nauczysz.
 - Skąd wiesz? - zapytał.
 - Podaj mi trzy środki stylistyczne - powiedziałam.
 - To, ten eee... przyrównanie... - zmieszał się Paweł.
 - Widzisz? - uśmiechnęłam się. - Teraz uczą innych rzeczy niż za twoich czasów. Nie twierdzę, że twój pomysł był głupi, ale bez podstaw, a słownictwa to można nauczyć ich na treningach.
 - A Lena? - spytał.
 - Spoko, ja się nią zajmę - powiedziałam. - A co do nauki... w sumie możesz pomóc Mateuszowi z matmą i fizyką, a Małą nauczyć alfabetu.
 - Dobra myśl - ucieszył się najwyraźniej Guma. - Zaczniemy od jutra.
 - Cieszę się - w głębi serca odetchnęłam. - A środki stylistyczne to na przykład ironia, porównanie lub epitety. Siatkarze lubią to pierwsze i ostatnie. I wbrew pozorom zdania można zaczynać od a, ale i a więc.
 - Dziękuję za cenne informacje, a teraz pozwolisz, że oddalę się do trenera, by wytłumaczyć mu kulturalne czemu nie biorę udziału w sesji - powiedział Paweł i odszedł.
 - Udało się? - spytali grupowo wielkoludy siatkarze
 - Udało się - uśmiechnęłam się.

niedziela, 15 czerwca 2014

Osiemnaście.

Pamela:
 - Nie! - powtórzyłam po raz kolejny. - Bastian, to debilny pomysł! - Godny Spały - dodałam w myślach.
 - Oj Pam! Nie mam innego wyjścia! Odbiorę ją w Jastrzębiu-Zdroju! Proooszę! - nalegał chłopak.
 - Ostatni raz! - burknęłam.
 - Jesteś kochana! - przytulił mnie i pobiegł po moją podopieczną. - Tylko bądź grzeczna - ostrzegł.
 - Dobse tato - uśmiechnęła się.
Poszłyśmy razem do mojego pokoju. Mój brat ją uwielbia, więc może go wrobię w opiekę.
 - Pamela! - usłyszałam głos Zbyśka. - Kto to jest?
 - To - popatrzyłam na nią. - To Martynka. Przywitaj się z wujkiem Zbysiem.
 - Ceść wujku! - mała przytuliła się do nogi Bartmana.
 - Kto to? - spytał mnie siatkarz.
 - Córka przyjaciela - odparłam. - Muszę się nią zająć, bo jej ojciec wyjechał na szkolenie, a matka jest na terapii.
 - Była uzależniona? - zdziwił się Zbyś.
 - Nie - uśmiechnęłam się. - Sama ją prowadzi.
 - Aha, ok - powiedział tylko i się ulotnił.
Za chwilę byłyśmy pod drzwiami pokoju. Przykucnęłam do małej i powiedziałam konspiracyjnym szeptem:
 - Straszymy Mateusza?
 - Taaak! - rozpromieniła się dziewczynka.
Wchodzimy cicho do pokoju. Dobra nasza, Mati siedzi tyłem do komputera, więc...
 - Matiiii! - krzyczy Martynka.
 - O ty mały potworku - uśmiecha się Mati i zaczynają się gilgotać. Miło na to popatrzeć.
 - A ty? - pyta mała.
 - A ja nic. Popatrzę - odpowiadam.
 - To poopowiads mi coś? - pyta.
 - A co byś chciała wiedzieć? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
 - Jak się cułaś jak Mati się urodził? - zapytała.
 - A czemu pytasz? - zdziwiłam się.
 - Bo ja tes bedem miała młodszego braciska - uśmiecha się.
 - No cóż - zaczęłam. - Byłam wtedy trochę starsza od ciebie. Pamiętam, że to tata powiedział mi, że będę miała braciszka. Pamiętam też, że tuż po jego urodzeniu tata zabrał mnie do takiej sali, w której były noworodki.Podobno od razu wiedziałam, który to był mój brat. I mogę przysiąc, że się do mnie uśmiechnął.
 - Ale fajnie - uśmiechnęła się mała.
 - Ale jak zaczął krzyczeć to tak fajnie nie było - uśmiecham się. - Ale jak wzięłam go pierwszy raz na ręce już wiedziałam, że zawsze będę go bronić, bo jest moim małym skarbem.
Widziałam, że Mateusz się uśmiechnął. Wiedziałam, że ja dla niego też jestem ważna. Mimo wielu kłótni, nieporozumień i innych rzeczy nieprzerwanie był i jest moim małym skarbem. Ciągle trzeba go bronić, ale już tak jakby mniej. Kurcze, brat mi dorasta. A mimo to będzie dla mnie ciągle małym dzieckiem.
 - Pamela - pociągnęła mnie za rękaw mała. - Co jesce?
 - To może Mati coś opowie? - zaproponowałam.
 - Ja? - zaśmiał się. - Dobra. Ja najlepiej pamiętam jak Pamela pierwszy raz obroniła mnie w podstawówce. Czepili się mnie starsi koledzy, więc Pamela im coś powiedziała i mnie zostawili. Tak jak obiecała, zawsze mnie broniła.
I po prostu się do mnie przytulił. Więc ja przytuliłam i jego, i Martynkę. I tak sobie siedzieliśmy, kiedy otworzyły się cicho drzwi. Tylko ja to zauważyłam. Michał K. wsadził tylko głowę, uśmiechnął się i wyszedł.

Lena:
-Tak! - krzyknęłam cicho, co wyraźnie ucieszyło mojego towarzysza
-Lena! Ty mnie zdradzasz! Znowu!
-Bartek cepie! Nie jesteśmy razem.
-Liberum veto! - wykrzyczał wskazując przed siebie palcem
-Słucham?
-Nareszcie, bo wcześniej tylko gadałaś. Typowa baba - można rzec, że jego gestykulacja była barwniejsza, niż gra naszych kopaczy. Chociaż... Nie obrażajmy Bartka
-Jesteś cepem!
-Prawie, jak w tej piosence. Tylko wyobraź, to sobie, sobie - zanucił - O czym my to... A tak! Zdradzasz mnie!
-Pan Igna-czak idzie na ratunek. Czy chcecie wystąpić w nowym programie Polsatu, czy załatwiamy to bez osób trzecich? - libero był w swoim żywiole
-Chwila, chwila - Bartek podszedł do mnie przypatrując się moim włosom - Gdzieś tu muszą być...
-Czego szukasz? - spytałam jednocześnie wkurzona do granic możliwości i lekko przestraszona
Psychiatryk, nic więcej. Las to przykrywka. Może drzewa mają pełnić funkcje ogrodzenia.
-Rude odrosty! Muszą tu gdzieś być. Ktoś z twoim charakterem musi być rudy!
-Ty jesteeeś ruda, na pewno ruda, szaaaalona ruddaaa! - Winiarski wpadł niczym strzała śpiewając i tańcząc nową pieśń wiejską
-Muszę to nakręcić! - krzyknął podekscytowany Igła
-Jesteście głupi, czy głupi? - spytałam z nieukrywaną irytacją
-Oj Lena, nieładnie jest kogoś obrażać. Do tego masz bardzo mały zasób słownictwa. Jeszcze dzisiaj muszę skontaktować się z twoim ojcem - Zagumny odchrząknął z niesmakiem
-Od kiedy z nim rozmawiasz?
-Od teraz; przecież tobie brakuje podstawowych wiadomości! Jeżeli będę miał więcej czasu, to odwiedzę też dyrektora szkoły, do której uczęszczałaś. Zdecydowanie trzeba tam coś zmienić. Nie możemy dopuścić do sytuacji, gdzie całe pokolenia będą równie niedokształcone, co ty. Cóż, w zasadzie myślałem o założeniu szkoły w Spale. Ktoś musi wziąć się za edukację tych leni, między innymi ciebie, Leno.

Zatkało mnie. Nie wiedziałam, co powiedzieć, nie miałam żadnej ciętej riposty. Paweł był mistrzem. Potrafił zagiąć każdego. Grał w swojej własnej lidze, ale w końcu to Zagumny. Paweł Zagumny.

***

-Witam, jestem przedstawicielem firmy Kurczak&Kurczak i to ja załatwiłem tę sesję zdjęciową, a także wymyśliłem, jak ma wyglądać.
Popatrzyłam na niego, jak na ufoludka. Co to za nazwa dla firmy?
-Jesteśmy jedną z największych wytwórni drobiu w Polsce. Od...- spojrzał na kartkę - 1877 ...
-Zabijamy niewinne kurczaczki - konspiracyjnie szepnął Winiarski
-Jesteś okrutny- zaśmiałam się
-Nie, on jest karząc nam o tym słuchać.
Chciałam jeszcze coś dodać, ale nim wymyśliłam godną odpowiedź usłyszałam zbawienne: 'Zapraszam naszych szanownych reprezentantów do charakteryzacji.'
Usadowiłam się wygodnie na kanapie i z niemal zapartym tchem czekałam, aż ich zobaczę. Nazwa firmy była całkiem obiecująca, mogła zwiastować mój głośny wybuch śmiechu, ale to, co zobaczyłam przerosło najśmielsze oczekiwania. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że dojdzie do takiej sytuacji. Kiedy tylko ujrzałam 'naszych szanownych reprezentantów' dosłownie zaniemówiłam, nawet śmiać zaczęłam się po paru minutach.
-No i co? Kurczak - zaśmiałam się w stronę Nowakowskiego
-Kujczak - dodał żartobliwie Ignaczak, chociaż żadnemu z nich na pewno nie było do śmiechu
Mnie też by nie było, gdybym miała pozować do zdjęć w stroju przerośniętego, żółtego kurczaka.
Przerośniętego, żółtego kurczaka
Przerośniętego, żółtego kurczaka
Przerośniętego, żółtego kurczaka
Przerośniętego, żółtego kurczaka.

piątek, 6 czerwca 2014

Siedemnaście.

Lena: Jest nudno. Siedzę tu, zdobywam coraz gorsze materiały i zaczynam wątpić, że uda mi się zaliczyć to zadanie. Nawet nasi reprezentanci ucichli, a to do nich zupełnie niepodobne. Dużo rozmawiam z Dawidem. Znaleźliśmy wspólny temat, wspólne pasje. Chyba zaczynam go naprawdę lubić. Odnoszę wrażenie, że on mnie też. Powoli zapominamy o tym cyrku, jakim był nasz udawany związek. Mój kolejny głupi pomysł. Typowo "Lenkowy", jak określa to Fabianek. Synek tatusia, ostatnio spędzili prawie cały dzień razem. Swoją drogą naszemu rodzicielowi Dawid spodobał się w roli mojego chłopaka. Odniosłam wrażenie, że był zadowolony z takiego obrotu spraw. Oczywiście przez cały weekend byłam "Magdalenką", a przy okazji nasłuchałam się o winie mamy przy nadawaniu mi imienia. Chociaż nie mogę narzekać. Wcale nie jest, tak źle, jak to opisuję. Tęsknię za domem pośród lasu, w jakim przyszło mi przebywać. Co prawda wolę określenie busz albo zwierzyniec, ale to też daje radę.
-Uważaj, jak chodzisz! - krzyknęłam, gdy drogę zagrodził mi niezidentyfikowany osobnik
-Nawzajem Magdalenko.
-I Ty Brutusie?!
-W każdym jest coś ze zdrajcy - uśmiechnął się szelmowsko
-W tobie aż za wiele - odburknęłam próbując ominąć mojego towarzysza, jednak ten zagrodził mi drogę
-Nie wierzę!
Spojrzałam na niego pytająco, jednocześnie zatapiając się w głębi jego oczu.
-Opuścisz sesję zdjęciową?
Wybałuszyłam oczy, chwyciłam jego rękę pociągając go za sobą i pobiegłam prosto w miejsce, gdzie owa sesja miała się odbyć. Po drodze krzyczałam jeszcze: "Nigdy!". Już prawie byliśmy na miejscu, kiedy jednym sprawnym ruchem oswobodził swoją dłoń i przycisnął mnie do ściany. Zgłupiałam, nie wiedziałam, co się dzieje, czy mam krzyczeć, bić go, czy skakać. Był tak blisko, że niemal czułam ciepłe powietrze wydobywające się z jego ust. Wpatrywał się we mnie jednocześnie przytrzymując moją dłoń, tak, abym nie mogła mu się wyrwać.
-Powinnam się bać? - wydyszałam
-Jak najbardziej - posłał mi zadziorny uśmiech
-Z tobą zawsze?
-Zawsze
Zamilkłam. Patrzyłam na niego oczekując jakiejkolwiek reakcji, gestu, słowa.
-Wiesz, że właśnie powiedziałaś coś bardzo ważnego? - spytał czule oswobadzając mnie z uścisku
-Co takiego?
-Powiedziałaś, że zawsze będziesz ze mną - uśmiechnął się lekko
-Przecież... - zaczęłam dukać próbując przypomnieć sobie wybrany fragment naszej rozmowy
Zbliżył się jeszcze bardziej. Czułam delikatne, przyjemne muśnięcia jego oddechu na swojej skórze. Nasze twarze dzieliły już tylko milimetry.
-Powiedz 'nie', a zapomnimy, o całej sytuacji - wyszeptał
-Chcę pamiętać - ledwo słyszalne słowa wydobyły się z moich ust pozwalając, by brązowe tęczówki cieszyły się widokiem, jago twarzy. Zapamiętywały każdy szczegół, każde wgłębienie, każdy milimetr lekko wysuszonej skóry ust. - Chcę pamiętać - powtórzyłam głośniej obserwując jego reakcję.
Setne milimetra
Tysięczne
Muśnięcie
Delikatne
Niezręczne
Nieśmiałe
Pełne obawy
I nadziei
Sekundy
Czystej
Perfekcji
-Siemka! Przeszkadzam wam? - usłyszałam donośny krzyk z końca korytarza

Pamela:
Rozmowa z Michałem (tak, to był on) była krótka, mianowicie odparłam:
 - Nie wiem - i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Siatkarze mieli sesję, więc nikt wieczorem już niczego nie chciał co oznaczało, że spakowałam się i Mateo (nieobecnego, czemu? Nie mam pojęcia) po czym poszłam spać.
Pobudka była o siódmej, żeby zdążyć na śniadanie, potem pędem na lotnisko. W samolocie nauczona doświadczeniem siadłam koło trenera i słuchałam o tym jak mu się podoba w Polsce, ale też jak go ten kraj zaskakuje. Popatrzyłam na siatkarzy. Czy oni mogli dać dobre wejrzenie na nasz kraj? Nie wiem. Wiem za to, że skoczkowie wyjeżdżają od razu po powrocie do Polski. Cóż, myślę, że w Spale im się spodobało, więc tu wrócą.
Gdy dotarliśmy do ośrodka, wszystkie pożegnania zostały odbębnione, wparowałam do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko natychmiastowo zasypiając.
Obudził mnie dziwny hałas. Gdy otworzyłam oczy...
 - Michał, co ty do jasnej tu robisz!?
 - Jaaa? Niiic... - odparł.
 - Właśnie widzę... - zaśmiałam się.
 - Chciałem wyjść, bo widziałem, że śpisz - zaczął się tłumaczyć.
 - Ale nie śpię już - uśmiechnęłam się. - Czego chcesz?
 - Mały spacer? - spytał.
 - Hmm - zastanowiłam się. - Może być.
Zaraz też wstałam z łóżka, poprawiłam delikatnie fryzurkę i włożyłam buty. Ubranie nawet się nie pogniotło, widać leżę spokojnie. No cóż. Ruszyliśmy w spalski las mijając budkę z kebabem. W milczeniu pokonywaliśmy kolejne metry, gdy mój towarzysz chrząknął próbując zacząć rozmowę.
 - Błagam, tylko nie zaczynaj o pogodzie - uprzedziłam go.
 - Kurde, zabrałaś mi temat - zaśmiał się.
 - Naprawdę uważasz, że to zajmujące chociażby w najmniejszym stopniu? - spytałam ze śmiechem.
 - Nie, ale jeśli na niebie nie ma chmur, to w nocy można oglądać gwiazdy... - zaczął już poważniej.
 - Hmm interesujące - powiedziałam.
 - Dzisiaj ma być widoczne niebo... - zaczął.
 - Nie, dziś to ja chcę się wyspać - uśmiechnęłam się.
 - Twoja strata - powiedział.
 - Może, ale za to jutro jest deszcz meteorytów - zaśmiałam się. - Tych które spadają raz na dwieście pięćdziesiąt lat. Chcę być gotowa.
 - To zmienia postać rzeczy - znów się uśmiechnął.
 - To dołączysz do mnie i Mateusza? - spytałam
 - Jasne - odparł.
Dalsza droga również upłynęła nam w milczeniu. Czasami słowa nie są potrzebne. Tak jak w tym wypadku.
***
 - To ten... dzięki za spacer - powiedział Kubiak.
 - To ja dziękuję - uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi.
Jakoś tak miło mi było w towarzystwie Kubiaka. Zawsze miły i kulturalny, co jak wiedziałam (taa, wywiad z Igłą) było niecodziennym zachowaniem. Może to coś znaczy? Nie wiem, może pogadam o tym z nim, jeśli będzie taka okazja. Tymczasem, lub natenczas, jak kto woli zabrałam się za obróbkę zdjęć, które zrobiłam w Paryżu. Takie zdjęcia przywożę z każdego wyjazdu. W domu (tym moim, w Jastrzębiu-Zdroju) mam mnóstwo albumów ze zdjęciami. Wbrew pozorom trochę świata zwiedziłam.
Po paru godzinach pracy usłyszałam pukanie do drzwi. Babi podniosła łebek (leżała obok mnie na kołdrze, och jaka była słodka). Nie mógłby to być żadne siatkarz, gdyż oni nie umieją pukać, nie mój brat, bo tu mieszka, więc kto?
Poszłam otworzyć drzwi, a tam...
 - Siemka Pam!
 - Bastian!?