poniedziałek, 29 grudnia 2014

Dwadzieścia osiem

Pamela:
 - Wy też to słyszeliście? - spytał zdziwiony Kuraś, gdy nasze drużyny się spotkały.
 - Nie da się ukryć - ironizuję. - Maciek, bo chyba tak się nazywa ten piłkarz, ma bardzo donośny głos.
 - Pewnie wystraszył biedne wiewiórki! - prawie krzyknął Nowakowski.
 - Cepie, ty też zaraz to zrobisz - powiedział Igła.
 - Ojej, no tak - posmutniał Piotruś.
 - Spokojnie Pit, myślę, że po wrzaskach Maćka żadna wiewiórka nie została - mówię.
 - Czyli nie wystraszyłem żadnej? - upewnił się środkowy.
 - Nie - posyłam mu pokrzepiający uśmiech.
Później dołączają się do nas inne drużyny. Co dziwne w połowie drogi (jak oceniałam) byliśmy już wszyscy z wyjątkiem Leny i Dawida. Nawet Fabian zaczął się niepokoić. Ciekawe czy udusi Dryję, czy go spoliczkuje, a może jeszcze co innego? Obstawiam pierwsze. To do niego niepodobne. Martwienie się o Lenę, w sensie.
 - Fabian, uważam, że nie masz się co martwić, Lena to duża dziewczynka, da sobie radę - mówię.
 - Ale jeśli jej się coś stanie, to rodzice mnie zabiją! - dygocze.
 - Typowy starszy brat - zaśmiałam się.
 - To takie śmieszne!? - pyta.
 - Nie. Sama jestem identyczna - dalej się śmieję.
 - Ooo, no tak, zapomniałem, że masz młodszego brata - uśmiecha się ze zrozumieniem.
Wtedy coś mi się błyskawicznie przypomina. Szatański plan nie w wykonaniu Leny proszę raz!
 - Fabiaaan? - pytam.
 - Boję się, nie wiem o co chodzi, ale znam ten błysk w oczach - uśmiecha się. - Opowiadaj.
 - Dziś o trzeciej w nocy. Tipi - uśmiecham się zadziornie. - Teraz jest za dużo świadków.
 - Rozumiem, totalna konspiracja - uśmiecha się.
Po chwili podbiega do swojej drużyny, a ja zwalniam, by zrównać się z moją. Na moje nieszczęście Piotrek właśnie zaczął gadać z Michałem K., potocznie zwanym Dzikiem.
 - Ooo jesteś już! - uśmiecha się środkowy. - Właściwie, jeśli ten piłkarz wpadł w jakiś rów, to jak go wyciągniemy?
 - Coś się wymyśli - wzruszyłam ramionami, po drodze spotykając wzrok Michała.
Chyba już rozumiem co czuje każda bohaterka każdej książki, gdy jej wybranek się na nią patrzy. Nie da się przejść obojętnie koło takiego wzroku.
 - Zawsze możemy zadzwonić po pomoc - zauważył Winiar.
 - A jak to zrobisz? - spytałam.
 - Wyciągnę telefon i ... - powiedział Michał. - No tak, nie ma zasięgu.
 - Znaczy się... nikt nie ma DZIAŁAJĄCEGO GPS-a? - przeraził się Kłos.
 - Tak - powiedziałam.
 - Pamela! - zganił Wrona. - Kłos ma lęki przed nocą w lasach!
 - Za dużo horrorów, czy tanich komedii romantycznych lub kryminałów? - uniosłam brwi.
 - A ty to niczego się nie boisz? - natarł Wrona.
 - Raczej nie - zastanawiam się. - W sumie boję się tylko o mojego brata. Czasami.
 - A ja się boję pająków - powiedział Zati.
 - Czyli nie jestem dziwny! - ucieszył się Pit.
I zaczęła się dyskusja kto czego się boi. A błękitne tęczówki ciągle nie odwracały się w inne strony, tylko patrzyły na mnie.
 - Michał, a ty czego się boisz? - zapytał Zbyś.
 - Boję się stracić najważniejszą dla mnie osobę na tym świecie - powiedział odwracając wzrok w stronę pana Bartmana.
 - Aha - ja i Zibi w lot załapaliśmy o kogo chodzi. Nie byłam zachwycona, ale cóż. Nie odpuści.
 - Kto idzie? - usłyszeliśmy głos piłkarza.
 - Widma, wampiry i duchy. Plus demony - powiedziałam grobowym głosem.
 - A ja chcę być wróżką! - wyraził życzenie Nowakowski.
 - Oj zamknij się cepie - powiedział Fabian. - Gdzie moja siostra?
 - Nie wiem, zgubiłem się! A jak zaczęło się robić ciemno to się przestraszyłem! - wspomniałam, że siedział w jakiejś dziurze, z której przy odrobinie wysiłku nawet ja bym wyszła?
 - Aha - skwitował Łukasz.
 - To wy już na miejscu? - zdziwił się Dryja.
 - LENKA! - wrzasną Fabian i leci przytulać siostrę.
 - Ciii! Bo wypłoszysz wiewiórki! - zirytował się Piotrek.

Lena:

Po paru godzinach marszu wydostaliśmy się z lasu. Miałam ochotę skakać, tańczyć i śpiewać. Nawet Maćka bym przytuliła.  Oczywiście czekała na nas cała reprezentacja. Fabian mało mnie nie udusił rzucając mi się na szyję, kiedy mnie zobaczył. Przekrzykiwali się pytając, gdzie byliśmy i ściskali nas, jakbyśmy wrócili z podróży dookoła świata. Tymczasem cudem zakończyliśmy wycieczkę po spalskim lesie. Zapamiętać: Nie brać udziału w podróżach dookoła świata. Za wysoki poziom na moją orientację w terenie. W skrócie: Ja zebrałam laury, przyjazne gesty, a Dawid "dostał" tylko nienawistne spojrzenie mojego brata. Boję się myśleć, o co nas podejrzewał.
Przegrałam.
Już o tym pomyślałam.
-To ty tak krzyczałeś? - podchwytliwe pytanie Dawida w stronę Maćka było, niczym dwa nagie miecze przed bitwą
-Ja wychodzę z założenia, że prawdziwy facet nie boi się swoich uczuć- Kurek uniósł palec wskazujący ku górze
Obdarzyliśmy go spojrzeniem wyrażającym mniej, niż tysiąc słów. Po co komu, aż tyle ? Siarczyste: "Skończ" wbiło się w jego wysokie, umięśnione ciało i zaniemówił, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Szach-mat mugole!
-Musiałeś się przesłyszeć - odparł spokojnie Maciek
-Nie wydaje mi się - uśmiechnął się, tak jak robią to złoczyńcy, kiedy wydają swoich przyjaciół wrogowi i objął mnie ramieniem.
 Po chwili odsunęłam się. Nic więcej nie powiedziałam, tylko udałam się w stronę ośrodka.
Kiedy otwierałam drzwi mojego pokoju usłyszałam jego głos. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał.
-Lena, co się stało? - powiedział tak bezradnie, że naprawdę zrobiło mi się go żal
-Twoja zazdrość jest słodka, ale nie chcę żebyście ciągle walczyli ze sobą - pokręciłam głową patrząc się w podłogę - Powiedziałam ci coś bardzo ważnego -spojrzałam mu prosto w oczy- Jeżeli nie daje ci to stuprocentowej pewności...- znów utkwiłam wzrok w ziemi
Kurczę
Ja naprawdę nie mam doświadczenia w relacjach międzyludzkich.
Przytulił mnie bardzo mocno.
-Pamiętasz, co napisałem ci na karteczce po naszej nocnej rozmowie? - spytał nagle patrząc mi prosto w oczy
Pokiwałam głową.
-Nazwałem cię wiedźmą, ale szybko to skreśliłem, bo tak nie uważam. W gruncie rzeczy jesteś dobrym człowiekiem. Jak każdej kobiecie brakuje ci zdecydowania- zaśmiał się - Długo musiałem czekać na dwa, szczególne słowa. W jakiś sposób nie dowierzam w to, co się dzisiaj stało. 
Uśmiechnęłam się blado bawiąc się palcami u jego ręki.
-Jesteś bardzo kreatywna, bo nawet największy geniusz nie wymyśliłby zabawy w: "Chłopaka na niby" 
-Takie pomysły zdarzają się każdej bohaterce amerykańskich komedii romantycznych. Poza tym, dlaczego ta rozmowa przybiera charakter pochwalny, ku mojej osobie? - spytałam z niesmakiem
-Bo lubię o tobie mówić - uśmiechnął się zadziornie
Dlaczego on musi być taki idealny?
-Czy ty masz jakieś wady?
-Nieskończenie
-Dobrze je maskujesz - pokiwałam głową
-W końcu jestem aktorem ze spalonego teatru - puścił mi oczko
-W porządku, nie potrafisz wymyślać kawałów. Możemy zapisać, to jako pierwsze.
-Ja wymieniałem twoje zalety, a ty szukasz moich wad? - udawał naburmuszonego
-Życie bywa brutalne, a ja wredna. To dwa podstawowe prawa natury.
-I tak cię kocham moja wiedźmo.
-Ja ciebie też, nawet, jeżeli płuca usychają mi od twoich żartów.
***
-Od tej waszej słodyczy można stracić wszystkie zęby! - narzekania Krzysia niosły się z końca korytarza
-Nie odpowiadamy za wszelkie uszczerbki na zdrowiu - uśmiechnęłam się naśladując mojego brata
-Dobra, dobra, jeden Fabian wystarczy -machnął ręką
Próbował uśpić naszą czujność. Planował kolejny kawał. Widziałam to po jego oczach i ruchach. Marnuję się na tym dziennikarstwie. Psychologia czeka! 
- Lepiej powiedz kogo tym razem wybrałeś na ofiarę.
-Za dobrze mnie znasz - zmrużył oczy - Trzeba coś z tym zrobić. Odpowiadając jednak na twe wspaniałe pytanie - ukłonił się nisko - Przyjaciel mój Zbigniewem nazwany. Chociaż patrząc na was zastanawiam się, czy nie zmienić zdania - dodał z niesmakiem
-Kiepsko byłoby wyciąć kawał samej sobie.
-O tym nawet nie myśl! To akcja dla jednej osoby!
-Krzysiu - przeciągnęłam ostatnią sylabę
-Nie! - odparł stanowczo, więc ponowiłam próbę - Dobra, dobra - odparł niechętnie
-Wiedziałam, że się zgodzisz.
-Słuchajcie, plan jest taki...
Tak rozpoczęła się kolejna przygoda mojego życia.
Kolejna bezmyślna
Ale kto, jak nie sami mistrzowie nauczą Dawida żartować?
Go, go Power Rangers!
Czy coś.

niedziela, 30 listopada 2014

Dwadzieścia siedem.

Lena:
Przytuliłam go bardzo mocno. Poczułam, jak jego dłonie obejmują mnie w pasie, a głowa opiera się na moim ramieniu.
-Nikt ci mnie nie zabierze - wyszeptałam - Mogę się z tobą droczyć, ale jesteś jedyną osobą, u boku której widzę się za parę lat.
Uśmiechnął się promieniście.
-Właśnie to chciałem usłyszeć.
-Co?- spytałam dociekliwie
-Że mnie kochasz - powiedział i pocałował mnie tak, jak robią to ludzie w lesie
W sumie nie wiem, jaka jest różnica między drzewiastym terenem, a jakimkolwiek innym. Zapewne żadna, ale podoba m się to porównanie. 'Pocałował mnie w swoim stylu' nie brzmi już tak awangardowo. Jakkolwiek tego nie określić było idealnie.
- I żyli długo i szczęśliwie - powiedział nadal się uśmiechając
-Mam nadzieję, chociaż w tym momencie - zaczęłam niepewnie - Mamy mały problem - wykrzywiłam usta, jak dziecko smakujące cytrynę po raz pierwszy
-Tylko nie mów, że...- popatrzył na mnie lekko przerażony, na co ja bezdusznie, z całą pewnością pokiwałam głową
-Przecież twierdziłaś, że znasz ten głupi las!
-Spokojnie- powiedziałam nerwowo rozglądając się po otwartej przestrzeni - Tamtędy! - wskazałam palcem jakikolwiek kierunek
Błądziliśmy po lesie parę godzin. O dziwo nie spotkaliśmy żadnej innej drużyny. Mam wrażenie, że Dawid nabrał pewnych wątpliwości, kiedy zaczęło robić się ciemno.
-Mamy lato, a to oznacza, że słońce zachodzi gdzieś o... -przerwał, udając, że usilnie nad tym myśli- Dwudziestej pierwszej? Zdajesz sobie sprawę ile tu już jesteśmy?
-Jedno nie daje mi spokoju. Nie spotkaliśmy tu nikogo, nawet Maćka.
-Może dał sobie spokój i poszedł do ośrodka?
-Nie marudź tak. Co z ciebie za facet?- powiedziałam z wyrzutem
-Zostańmy tutaj - zaproponował nagle
-Słoneczka za dużo? - prychnęłam
-To nie ma sensu. Może jutro znajdziemy drogę albo inna drużyna tu przyjdzie.
-Jeżeli chcesz, to siadaj pod drzewem, ja idę dalej. Nie zostawię mojego łózia!
-Czego? 
-Łózia - powiedziałam, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie
-A mnie zostawisz? - zapytał przyciągając mnie do siebie i całując lekko
Przygryzłam usta. Ten to miał argumenty. Drań!
-W żadnym filmie słowa: 'Zostańmy tutaj' wypowiedziane w lesie przez mężczyznę nie oznaczają niczego dobrego.
-Oglądałaś kiedyś produkcję, w której młody siatkarz porywa córkę byłego sportowca podczas gry w podchody? - uniósł brew ku górze
-Nie wydaje mi się, żeby był to najciekawszy scenariusz.
-Też tak sądzę - uśmiechnął się zadziornie - Są ciekawsze - pocałował mnie
-I właśnie dlatego tutaj nie zostanę- odsunęłam się chichocząc
-Ale ja naprawdę...! -tłumaczył się
-Akurat! - miałam wrażenie, że mój śmiech słychać w sąsiedniej miejscowości 


Pamela:
- Piotruś, nie narzekaj! - prosiłam Nowakowskiego. Wielki mi problem być w drużynie z Zagumnym.
- Ale ja chcę być z tobą i Kubą! - tupnął nogą siatkarz.
- Grrrrrrrr! - warknęłam.
- Pamelo to żaden problem - powiedział Paweł. - Pójdę do siebie, a po drodze zaniosę twojego szczeniaczka do pokoju. Mała śpi, masz czas dla siebie.
- Ale tak nie może być, że nie bierzesz żadnego udziału w naszych zabawach! - powiedziałam.
- Jestem na to zbyt poważny - i odszedł.
- Piotrek wołaj Kubę - odparłam zrezygnowana.
***
- Tu jest znaczek, tu jest znaczek! - wołał Nowakowski na cały las.
- Ciszej, bo przegramy! - odparł konspiracyjnym szeptem Jarski.
- Dzieciaki, wyrośnięte dzieciaki - mruknęłam.
- Pamela! Chodź, chodź, chodź! - zawołał środkowy.
Teraz trochę żałuję, że zgodziłam się być w drużynie z Piotrkiem. I Kubą. No i z Piotrkiem. Ale lepsze to niż drużyna ja, Kubiak i Bartman. Trafiłabym gorzej niż Lena. Wlokący się za nią wszędzie piłkarz i zazdrosny Dawid. I to podobno kobiety trudno zrozumieć. A ja nie rozumiem ani Maćka, ani Dawida. Jeden łazi za dziewczyną, u której nie ma szans, a drugi jest o to zazdrosny. Faceci są dziwni.
- A ty jak uważasz? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Nowakowskiego.
- Ale co? - pytam.
- Są dwa znaki - powiedział Jarski.
- Jakiego koloru były poprzednie? - pytam.
- Różowe jak kreda, którą dałem Lenie - powiedział Pit.
- To za różowymi - wydałam komendę.
Idziemy głębiej w las. Tylko Lena mogłaby tak pokręcić drogę. A Pit i Kuba dążą według szlaku co jakiś czas mnie wołając.
- Aaaaaaa!!!!! - rozlega się krzyk. Dziwne, nie znam tego głosu.
- To nie siatkarz - mowi odkrywczo Kuba.
- Czyli piłkarz - wzdycham i kieruję się w stronę krzyku.

niedziela, 9 listopada 2014

Dwadzieścia sześć.

Pamela:
Od pamiętnej rozmowy unikałam obu panów jak ognia. To nie było trudne, gdyż oni byli teraz większość czasu na treningu. Za Leną ciągle łaził ten Ma...ciej? Chyba tak mu było na imię. Nie wymagajcie, żebym znała imiona piłkarzy. Wystarczy mi wiedza, że jesteśmy na siedemdziesiątym miejscu w rankingu FIFA. A i tego nie jestem pewna. Przekonałam się już do siatkarzy i to jest wielki postęp.
 - Witaj Pamelo - przywitał mnie Zagumny.
 - A witaj Pawle - uśmiechnęłam się. - Nie na treningu?
 - A nie - powiedział. - W końcu skończył się, nieprawdaż?
 - Rozumiem - powiedziałam. - Więc, gdzie znajdę Pita?
 - W tipi - pokręcił głową Zagumny. - Jak będziesz miała już go dość, to znajdziesz mnie na stołówce, lub w swoim pokoju.
 - Wujek Paweł - rozradowała się Mała, gdy uchyliłam drzwi swojego pokoju. - Poucys mnie cytać? Albo ty pocytas?
 - No dobrze Martynko - powiedział siatkarz i się uśmiechnął. - Chodź.
Więc nie muszę się martwić o Małą. Biorę Babi na ręce i podążam do tipi. Tak odbiło mi. Zaglądam do środka. Widzę tylko Nowakowskiego.
 - Czeeeeść Pamela! - macha do mnie. - Przyszłaś tu ze mną posiedzieć?
 - Zwariowałam, ale tak - powiedziałam. - Nie mam co robić.
 - Możesz porozmawiać z tym piłkarzem - powiedział.
 - To że zwariowałam nie oznacza, że zgłupiałam Pit - powiedziałam. - Widząc ich grę nie sądzę, że można z nimi normalnie pogadać.
 - Oj nie przesadzaj Pam - uśmiechnął się. - Można z nim pogadać, sam to robiłem!
 - Tak, tak Piotrusiu - powiedziałam pobłażliwie. - Masz karty?
 - Mam - powiedział - a o co gramy?
 - O ciasteczka, które upiekł mi Zbyś? - zaproponowałam.
 - Ok, ale jeśli da się je zjeść - powiedział Nowakowski.
 - Da się, da - powiedziałam i dostałam swoje karty.
Po paru kolejkach, które raz wygrywałam, raz pozwalałam wygrać Nowakowskiemu zadzwonił mój telefon.
 - Co jest? - tak, mój brat.
 - Będę w Spale za dwa tygodnie - powiedział.
 - Ok - odparłam. - Chwila, a ty nie miałeś grać w Resce?
 - Noooo... - zająknął się. - Trochę skłamałem.
 - Ok nie wnikam - uśmiechnęłam się. - Dobra kończę, gram z Nowakowskim o ciastka.
 - Po co z nim grasz o ciastka - zaśmiał się. - Poproś Bartmana to ci upiecze.
 - Ha, ha cześć - rozłączyłam się.
 - Mateusz? - spytał Piotrek.
 - Taaa - powiedziałam. - Gramy dalej.
***
 - Hej oszukujesz! - wrzasnął Nowakowski, gdy Kurek podmienił karty.
 - Wcale nie! - oburzył się tamten drugi.
 - Zamknijcie się cepy! - powiedział Możdżon. - Bo przyjdzie Anastasi, albo co gorsza Paweł.
 - Już nie przesadzaj - popatrzyłam na niego z litością.
 - Nie przesadzam! - powiedział środkowy. - On się na mnie uwziął!
 - Jaaasne - powiedziałam.
 - Gracie beze mnie!? - do tipi wszedł Kubiak. - Jak tak można!?
 - Normalnie - odparłam. - Za późno przyszedłeś mamy ostatni fant.
 - Mam żelki - uśmiechnął się.
 - To kto rozdaje? - spytał Winiar.
 - Hazard? Beze mnie? No nie spodziewałem się Marcin - do tipi wkroczył Ignaczak.
 - Czy ktoś jeszcze ma zamiar tu wejść i zagrać!? - wrzasnęłam.
 - Ciszej, bo trener przyjdzie - przeraził się Kurek.
 - Mówi to ktoś, kto jakiś czas temu lazł z workiem piwa na plecach - podsumowałam.
Zaraz też pojawili się wszyscy siatkarze (z wyjątkiem Pawła, a łącznie z Dryją) by zagrać. Nawet Lena się pojawiła. A za nią piłkarz. Dawid, który usadowił się po mojej prawej sam mając po prawej Lenę nie był zachwycony. Zapowiada się ciekawy koniec naszej gry...

Lena:
-Naprawdę musisz wszędzie za mną chodzić?!- wrzasnęłam wściekła
-Tak - odparł spokojnie
-Wszyscy piłkarze są tak denerwujący?
-Jak im na czymś zależy...
Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Desperacko potrzebuję chwili samotności. Maciek doprowadza mnie do szału. Na początku, zanim zaczął chodzić za mną krok w krok, było naprawdę miło, ale nic, co dobre nie może trwać wiecznie. Aby wszystko w spokoju przemyśleć postanowiłam udać się do tipi. Dlaczego miałabym przypuszczać, że jest tam cała  reprezentacja?
***
-Lena! Kto by się spodziewał! - usłyszałam radosny okrzyk
-Może tu mnie nie znajdzie - westchnęłam
-Mówisz o tym piłkarzu?
Pokiwałam głową. Dawid też tu był. Przyglądał mi się badawczo. Ile bym dała, żeby móc się teraz do niego przytulić, pocałować go, żeby wreszcie mogło być tak, jak powinno. Usiadłam obok niego i wykonałam nieśmiały gest. Próbowałam położyć mu głowę na ramieniu. Co prawda nie odgonił mnie, ale też nie wyglądał na szczęśliwego. Westchnęłam cicho. Nagle do tipi wszedł Maciek. Wprost nie wierzę, że mnie tu znalazł i to zanim ograłam całą reprezentację w tysiąca!
-Tyle cię szukałem - powiedział zdyszany Maciek wyraźnie przedłużając pierwsze słowo
-Szkoda, że znalazłeś - mlasnęłam
Kilka osób obok, które mogły usłyszeć moją uwagę zaśmiało się cicho.
-Gramy w karty? - zatarł ręce
Zgodnie zignorowaliśmy przybysza i zaczęliśmy rozgrywkę. Poczuł się chyba trochę urażony, ale usiadł obok i obserwował grę.
Powoli kończyły nam się fanty. Ktoś musiał pójść do sklepu albo zaczniemy grać o wyposażenie plecaków, Niektórym to by nie zaszkodziło. Widziałam, że Kurek ma same dziurawe skarpety. Pewnie zakładał się z Winiarem o jakieś bezsensowne rzeczy, więc to też jego wina. Wzruszyłam ramionami.
Pomyliłam się jednak, co do dalszej formy spędzania czasu, gdyż Piotrek wpadł na genialny pomysł.
-Skoro skończyły się nam fanty, to może zagramy w podchody? - zaproponował, na co większość reprezentacji ucieszyła się, niczym małe dzieci - W takim razie przydzielimy grupy -zatarł ręce

Stałam pomiędzy nienawistnie patrzącym Dawidem, a obiektem jego złości. Podczas, gdy inne grupy zgodnie omawiały taktykę, my staliśmy bez słowa.
-Kiedy już przestaniemy zachowywać się, jak dzieci - popatrzyłam wymownie na obiekt moich uczuć - To może pogodzimy się z podziałem osób i zaczniemy korzystać z uroków życia, podczas zabawy w podchody?
-Nie mam zamiaru z nim współpracować - Dawid odwrócił się na pięcie
-Bo jestem piłkarzem?! - oburzył się Maciek - Mówią o nas, że jesteśmy gwiazdami, ale wy to jakiś kosmos!
-Możesz być pewny, że nie chodzi o twój zawód - mruknął
Przeczesałam włosy ręką.
-Dobra, zaczyna drużyna Leny! - odezwał się Piotrek - Tu macie kredę. Rysujcie znaki na drzewach.
-W porządku - pokiwałam głową - Chodźcie - dodałam radośnie, sprawiając wrażenie kapitana zgranego zespołu
Na szczęście poszli za mną.
***
-Chodźcie tędy! Tam nas nie znajdą! - wołał Maciek
-Myślę, że Lena dużo lepiej zna te okolice, więc może to jej zostawisz obmyślanie trasy? - powiedział zgryźliwie Dawid
-Pan mądry się znalazł - prychnął
-O, jesteście beznadziejni - westchnęłam
Błądziliśmy po spalskim lesie starając się opracować drogę. Czas uciekał, a my pracowaliśmy niekoniecznie skutecznie. Głownie przez tych dwóch, co tylko się kłócili, To całkiem miłe, że walczyli o mnie, ale ile można wysłuchiwać ich słownych walk?! W pewnym momencie postanowiłam, że pójdę sama bez wcześniejszego uprzedzenia towarzyszy. Prawie się udało, gdyż Maciek poszedł w swoją stronę, sądząc, że idziemy za nim, a Dawid dzielnie kroczył za mną.
-Kim on właściwie jest, żeby... - zacisnął pięści
-Żeby? - odwróciłam się i spojrzałam mu prosto w oczy
Przez chwilę milczał.  Jego twarz nie wyrażała nic, ale oczy zdawały się mówić wszystko. Były lekko przeszklone, wzrok miał nieśmiały, delikatny.
-Żeby mi cię zabierać - odpowiedział cicho

wtorek, 14 października 2014

Dwadzieścia pięć.

Lena:
Nie widziałam się z Dawidem od paru dni. Ciężko byłoby spojrzeć mu w oczy po naszej ostatniej rozmowie. Snułam się po ośrodku, szukając osób, z którymi mogłabym porozmawiać, Zatęskniłam nawet za Fabiankiem. Otworzyłam drzwi i weszłam na halę, akurat trwał trening. Przywitałam się grzecznie i miałam już iść usiąść na trybunach, aż zobaczyłam Dawida. Chyba widział, jak przed nim uciekam.
Trudno
Nie, dzieciak ze mnie.
Wróciłam.
-Zapomniałam czegoś – powiedziałam rumieniąc się i usiadłam kilka rzędów niżej niż on
-Cóż za wspaniały gość! Lena, dziecinko! – zaczął krzyczeć Igła
-Co brałeś? – podeszłam bliżej, nic nie robiąc sobie z tego, że zakłócam trening
-Olek recydywista mi coś dał – posłał uśmiech biednemu fizjoterapeucie
Zignorowałam Krzyśka i podeszłam do Kubiaka.
-Jak ci się śpi? – spytałam najciszej, jak mogłam
-Michał miał problemy ze snem?! – wydarł się na całą halę Kłos
Poczułam na sobie wściekły wzrok Dzika, ale nie zamilkłam. Co zepsułam, muszę i naprawić.
-Zapytała mnie… -zaczął mówić
-Czy na stołówce dają dobre kanapki z serem! – wypaliłam przerywając mu- Jestem głodna – pomasowałam się po brzuchu
-Pyszne! – odpowiedział Karol, a ja odetchnęłam z ulgą
To zdecydowanie nie był mój najlepszy pomysł, a jednak cudem uniknęłam ciężkich rozmów na trudne tematy. Odruchowo spojrzałam na trybuny. Dawid siedział rozłożony na jednym z krzeseł i uśmiechał się kpiąco. Jakaś dziwna siła ciągnęła mnie do niego, ale rozum kazał odpowiedzieć pozytywnie na prośbę brata, który chciał przez chwilę poodbijać ze mną piłkę. Za moment na halę powinni wejść dziennikarze, osobistości świata sportu i kibice. Trening otwarty, to świetna sprawa, ale tylko dla jednej ze stron. Chłopaki męczą się podwójnie wiedząc, że ktoś ich obserwuje. Wrócą dużo później, bo muszą rozdać autografy, udzielić paru wywiadów.
Nagle usłyszałam znajomy głos. Nie mogłam się pomylić, słyszę go przez całe życie prawie codziennie.
-Fabian! Lena! – uściskał nas bardzo mocno
-Już nie Magda? – spytałam
-Zostawmy w tyle dawne urazy! Jak dobrze was widzieć. Lena, będziesz na treningu, prawda?
-Tak tato – pokiwałam głową
-To dobrze. Otrzymałem pewną propozycję, dosyć kuszącą.
Moje oczy rozbłysnęły światłem miliona gwiazd.
Czy jakoś tak.
-Developers Rzeszów chciałoby mieć cię w swoim składzie. Dziewczyny będą grały teraz w OrlenLidze, więc to spora różnica poziomów, w porównaniu z twoim zespołem. Kolejnym plusem, jest to, że moglibyście mieszkać razem.
-Musiałabym zająć się profesjonalną siatkówką – powiedziałam – Do tej pory to była tylko zabawa – zamilkłam -Co z moimi studiami? – odparłam po chwili
-Wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję. Cokolwiek zrobisz będę cię wspierał – pogłaskał mnie po ramieniu i odszedł w stronę dziennikarzy
Popatrzeliśmy na siebie z Fabianem. Nie wiem, co dziwiło mnie bardziej. Propozycja gry w OrlenLidze, czy nagła czułość ze strony mojego taty. Pokręciłam głową i udałam w poszukiwaniu wolnego miejsca na trybunach. Jak na złość znajdowało się ono przy Dawidzie. Z gracją zajęłam miejsce koło niego i odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Jeżeli aż tak bardzo mnie nie lubisz, to powiedz. Wyjadę jeszcze dziś i nie będziesz musiała mnie oglądać – odezwał się nagle
-O czym ty mówisz? – odpowiedziałam  spontanicznie
-Zachowujesz się, jakby rozmowa ze mną była najgorszą z możliwych kar – popatrzył na mnie przenikliwie
-To…- zaczęłam, lecz przerwał mi najwidoczniej domyślając się, co za chwilę powiem
-A jak?- spytał- Szukamy siebie nawzajem i kiedy wydaje mi się, że cię znalazłem uciekasz mi ukrywając się w najgłębszym i najciemniejszym zakamarku
-Boję się tej rozmowy- powiedziałam szczerze
-Zauważyłem – pokiwał głową
-Co mam ci powiedzieć? – rozłożyłam bezradnie ręce
-Widzisz jakikolwiek sens, żebym tu został?
-Tak – odpowiedziałam nieśmiało patrząc na swoje dłonie
-Miałabyś coś przeciwko, gdybym cię teraz pocałował? – uśmiechnął się zadziornie zadowolony z obrotu spraw
Popatrzyłam mu prosto w oczy. Był chyba jedyną osobą na świecie, która potrafiła doprowadzić mnie do stanu, gdzie byłam małą, niewinną i bojaźliwą dziewczynką niepotrafiącą wypowiedzieć słowa. Kiedy z nim rozmawiałam przestawałam myśleć, zaczynałam działaś impulsywnie, spontanicznie.
-Nie – powiedziałam pewnie, nadal spoglądając w jego tęczówki

***

Wracałam właśnie do swojego pokoju, kiedy natrafiłam na jakiś głaz niechcący na kogoś wpadłam
-Przepraszam – powiedziałam
-Nic się nie stało – usłyszałam w odpowiedzi
-Maciek – powiedział i podał mi rękę
-Lena – uśmiechnęłam się –Chyba cię skądś znam – uniosłam jedną brew do góry
-Trochę gram w nogę.
-Och! Faktycznie – powiedziałam – Nie lubię piłkarzy – dodałam po chwili
-Zrobię wszystko, żebyś dzięki mnie zmieniła zdanie- puścił mi oczko
Posłałam mu uśmiech. Odwracając się mruknęłam jeszcze: ‘Niedoczekanie twoje’ i poszłam dalej.

Pamela:
Otwarty trening = omijam halę szerokim łukiem. Jeszcze by mnie ktoś tam o coś zapytał. Nie, nie, nie. Wolę nie. Poza tym widziałam, że Lena tam poszła, więc jakby co to mi opowie. Dziewczyna ma do tego talent. Już to widzę: "Chore historie spod spalskich łóżek" Lena Drzyzga. Nieźle, nieźle.
Spaceruję sobie po lesie. Pierwszy raz jest cicho i spokojnie. Martynka gdzieś gania za moim albinoskiem. Idealne popołudnie. Które ktoś przerywa mi telefonem.
 - Halo? - warczę nie patrząc na numer.
 - Miła jak zawsze - Mateusz.
 - Oczywiście - mówię. - Wyobraź sobie, że ci się kłaniam.
 - Nie muszę - mówi. - W każdym razie mam dla ciebie niusa.
 - Ciekawe jakiego - prychnęłam.
 - Otóż siostra - zaczął. - Zaczynam grać w SMS-ie Spała!
 - Zaczepiście - uśmiechnęłam się. - W takim razie prawdopodobnie się miniemy.
 - Jak to? - zdziwił się.
 - Ja jestem w Spale - powiedziałam. - Teraz.
 - Jak mniemam - zaczął - pan Z.B. i M.K?
 - Nie da się ukryć - prychnęłam. - No nic, kończę. Czas wracać z lasu do ośrodka. Zadzwoń jeszcze.
 - Ok, cześć! - powiedział brat.
 - Cześć - i się rozłączyłam. - Martyna, wracamy!
***
Przemykanie od przeszkody, do przeszkody nie jest łatwe. Szczególnie, że w większości są to kwiaty. Nie da się za nimi ukryć. W każdym razie ja próbuję. Doszła mnie "wesoła" i wesoła wieść. Ta pierwsza: (dwa w jednym) jest tu jakiś piłkarz, a trening już się skończył. Ta druga: Lena będzie grała w jakimś dobrym klubie. Przynajmniej tak wnioskuję po wrzaskach Fabiana z szatni... nie ważne.
 - Pamela! - kurde, zamyślenie i już jest niebezpiecznie.
 - Tak, panie Bartman? - uniosłam brwi i użyłam lodowatego tonu.
 - Nie bij, nie strzęp na kawałki! - poprosił.
 - Czego chcesz? - spytałam już opanowana.
 - Przepraszam - miał minę jak skruszony psiak. - Nie chciałem, żeby tak wyszło. Proszę.
 - Serio? - spytałam. - Znowu ciasteczka?
 - Nooo - jąkał się. - Nie miałem innego pomysłu. To co, mogę próbować od nowa?
 - Nie Bartman - powiedziałam. - Po tym wszystkim mogę ci zaproponować... żebyśmy byli przyjaciółmi.
 - Lepsze to niż nic - wzruszył ramionami. - To mogę ci mówić siostro?
 - Jeśli nazywasz się Mateusz i masz szesnaście lat to tak - uśmiechnęłam się.
 - Czyli nie - powiedział zrezygnowany. - No cóż, idę. Cześć.
 - Cześć - odparłam.
Gładko poszło. Guma pewnie strzelił im niezłe kazanie. Cóż. Nie powiem, że nie jestem zadowolona. Bo byłoby to kłamstwem. Ale i tak wolę pobawić się w ninja. Dwie rozmowy na jeden dzień, to nie jest dobry pomysł.
 - Widzę cię Pamela - Kubiak. Co to, piątek trzynastego!? - Nie musisz się tak chować.
 - Czyżby - odparłam tym samym głosem, co Zbigniewowi. - Może mi się tak podoba.
 - O Królowo Śniegu - zaśmiał się. - Możemy pogadać?
 - Jeśli musisz - przewróciłam oczami.
Potem stało się coś nieprzewidzianego. Kubiak ujął (ładnie brzmi, nie?) moją dłoń i pocałował ją.
 - Proszę o wybaczenie - zaczął - za moje nietaktowne zachowanie ostatnimi czasy. Nie chciałem nikogo urazić i skłonić do pewnych decyzji. Wybaczysz?
 - A mam inne wyjście? - uśmiechnęłam się. - Od razu uprzedzam następne pytanie. Nie, nie sądzę by próbowanie dalej coś dało, więc możemy zostać przyjaciółmi.
 - A ja się nie poddam - powiedział Michał. - Możesz tak mówić, ale nie dam za wygraną dopóki nie będę wiedział, że to będzie definitywny koniec. Obiecuję ci, że się jeszcze we mnie zakochasz - skinął głową. - Wybacz, ale muszę cię opuścić - i odszedł.
 - Ale... - szykowałam się do gadki.
 - Żadnych ale - poprosił Kubiak. - Ja wiem, że jeszcze mam szansę.

sobota, 27 września 2014

Dwadzieścia cztery.

Lena:
Minęło parę dni od pamiętnego wieczoru, kiedy to planowaliśmy przenoszenie łóżka. Do Spały wróciła Pamela, ale jeszcze z nią nie rozmawiałam. Byłam zajęta piciem herbatki i oglądaniem serialu.
W końcu opuściłam jamę smoka swój pokój. Nie poczułam wewnętrznej potrzeby, po prostu skończyłam wszystkie dostępne sezony. Przechadzałam się korytarzem w poszukiwaniu ofiary kogoś, z kim mogłabym porozmawiać, aż natrafiłam na Pamelę.
-O! Cześć! – powiedziałam żywiołowo
Spojrzała na mnie podejrzliwie, ale odwzajemniła gest. No co? Po całym dniu bez jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi ja też mogę być towarzyska.
-Jednak wróciłaś? Cieszę się – nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy
-Działo się tu coś ciekawego? – zapytała niewinnie
Wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
-Pytanie retoryczne – powiedziałam – Zaraz ci wszystko opowiem!
-Przy kawie? – zachichotała
-Jeżeli tylko chcesz – wzruszyłam ramionami
Otworzyłam drzwi mojego pokoju i wskazałam jej ręką łóżko. Sama usadowiłam się na twardym krześle. Dbam o gościa, jak to ja.
-A więc? – zaczęła
-Przeżyłam w ostatnim tygodniu przygodę życia. Piotrek i Michał namówili mnie na przenoszenie łóżka.
Pamela zakrztusiła się herbatą.
-Ciebie? – spytała ze zdziwieniem
-Kubiaka zaczął denerwować Bartman, więc postanowił się od niego wynieść.
-Zapowiada się ciekawie – powiedziała uśmiechając się
-Około dwudziestej trzeciej spotkaliśmy się przy pokoju Dzika. Zbyszek zazwyczaj o tej porze bierze prysznic, więc mogliśmy nawet wnieść mu słonia, a i tak by tego nie usłyszał. Zaraz po wejściu do ich lokum powitało nas porywcze wykonanie: „Jesteś szalona”, ale machnęliśmy na to ręką. Plan był taki: Piotrek i Michał niosą łóżko, a ja ich osłaniam – poczekałam, aż da mi znak, że wszystko jest dla niej jasne. – Dzięki radosnej wizycie w pokoju trenera upewniłam się, że już śpi. Zgasiliśmy światło na korytarzu, żeby nikt nas nie zobaczył. Chłopaki chwycili czworonożnego przyjaciela każdego człowieka i ruszyliśmy.
***
-Trzymaj to idioto! – krzyknął Kubiak
-Przecież nie puszczam. Jak chcesz ze mną mieszkać, to się zachowuj – parsknął Piotrek
Zaczęło się. Wiedziałam, że tak będzie.
-Ciszej, bo jeszcze kogoś obudzicie. Zresztą nadal uważam, że bezpieczniej byłoby przenosić łóżko o czwartej w nocy – powiedziałam
-A, bo ty się na tym znasz – wzburzony Kubiak puścił łóżko i przytrzasnął sobie stopy.
Głośny ryk, wraz z najbardziej polskim ze wszystkich słowem rozszedł się po ośrodku.
-Jesteś cepem! Totalnym cepem! – Piotrek stukał się w czoło
Ktoś wyszedł z pokoju. Zamarliśmy.
-Co tu się dzieje? – głos Igły wydawał się być wybawieniem
-Krzysiu, przecież ty jesteś specjalistą od robienia niedozwolonych rzeczy. Zrozumiesz- zaczęłam
-Zależy co – mlasnął
-Przenosimy łóżka, nic wielkiego- uśmiechnęłam się z nadzieją, że zaraz wejdzie do swojego pokoju
-Tylko tyle? Słabi jesteście. Za moich czasów, to dopiero było…- zamyślił się po, czym bez słowa zamknął za sobą drzwi
-Sowa dał mu jakieś tabletki przeciwbólowe? – zapytałam
-Czy to ważne? Jesteśmy w połowie drogi. Szybko! – popędził mnie Nowakowski
Zapaliłam latarkę i rozejrzałam się po korytarzu.
-Czysto! – szepnęłam i ruszyliśmy
Przez chwilę było naprawdę spokojnie. Przeczuwałam kłopoty. W pewnym momencie usłyszałam brzdęk butelek.
-Ktoś idzie! Co robimy? – panikowałam
-Udawajmy drzewa! – zaproponował trochę zbyt głośno Piotrek
Pokręciłam głową i podeszłam pod ścianę z nadzieją, że przybysz nas nie zauważy. Może nawet by tak było, gdyby nie genialny pomysł Kubiaka z podstawieniem nogi. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że nikt nie słyszał brzdęku rozbijanych butelek i huku upadających prawie stu kilogramów. Parę słów, których nie warto przytaczać wyszło z ust Bartka.
-Kurek?! – prawie krzyknęłam
-Lena?! – odwzajemnił się
-Czemu idziesz przez cały ośrodek z workiem świętego Mikołaja? Do grudnia jeszcze daleko.
-Piwo niesie – orzekł spokojnie Michał
-Po co aż tyle? – spytałam unosząc brew
-Widocznie ma potrzebę - wzruszył ramionami
-Może ma jesiennego doła?- zaproponował Piotrek
-Mamy lato – powiedziałam ze zgryźliwością
-Pewnie był na kebabie – spokój Michała był przerażający
-Tak to teraz nazywacie? – spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi
Chłopaki wzięli łóżko i zostawiliśmy Bartka podnoszącego się z kałuży piwa. To przecież zupełnie normalne, nie?
Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Odetchnęliśmy z ulgą i opadliśmy na trzy materace.
-Lena, nie wierzyłem w ciebie – zaczął Kubiak
-Dzięki – mruknęłam
-Ale dałaś radę – uniósł palec do góry – Jak będziesz wychodziła, to zgaś światło – dodał jeszcze i ułożył się wygodnie do snu
Wstałam, wzruszyłam ramionami i wyszłam. Nie zrobiłam tego, o co prosił.
Chwilę później wróciłam i dokończyłam dzieła.
Nie jestem taka zła.
Dobranoc.

Pamela:
- I to... wszystko? - pytam z niedowierzaniem. Lena Kiwa głową. - Nie ma cię parę dni i już w niczym się nie łapiesz. Dzięki za przechowanie i opowiedzenie historyjki - po tych słowach wychodzę od Leny.
W Spale niemożliwe staje się możliwym. Przeraża mnie wizja dłuższego pobytu tutaj, naprawdę. Ale cóż. Wolę to niż słuchanie jak całą noc dzwoni mój telefon.
Idę sobie spokojnie korytarzem, a tu bum. Zza zakrętu wyłania się Zbigniew B. czmycham więc szybko do najbliższego pokoju.
 - Pamela! - słyszę głos Kłosa, w pokoju Pita. - Wróciłaś!
 - Ciszej Kłos! - ostrzegam go. - Ja tu prowadzę misję!
 - Jaką? - zaciekawił się środkowy.
 - Ucieczka przed Zbigniewem B. i Michałem K. - odpowiadam.
 - Chcesz kamuflaż? - spytał, o dziwo, Piotruś.
 - Kamuflaż? - podnoszę do góry brwi.
 - No... tak - odpowiada Nowakowski. Lena ma rację, coś tam pod kopułą ma. - Mogę cię osłaniać!
 - W sensie, będę się za tobą chować? - pytam z niedowierzaniem.
 - Tak! - klasnął z radością w ręce. - To gdzie jest twój pokój?
 - Tam gdzie poprzednio - mówię.
 - To chodź! - łapie mnie za rękę i już jesteśmy na korytarzu. - Nie bój się, a jakby co to właź do najbliższego pokoju.
 - Nie wspominałeś nic o żadnym "jakby co"! - muszę przyznać, że mnie przeraził. duże dziecko Piotrek mnie przeraził!
 - Zawsze może się coś stać - wzruszył ramionami. - Na trening przecież cię nie zaprowadzę.
 - Do kogo tak gadasz Pit? - a niech to, Kubiak!
 - Ja... - zamyślił się Pit. - Do siebie!
 - To nawet do ciebie nie jest podobne - kręci głową Michał.
 - Trzeba próbować nowych rzeczy - stwierdził z prostotą Nowakowski.
 - Ale jesteś pewien, że to jest normalne? - chyba Kubiak coś wyczuł. Raz kozie śmierć, włażę do tego pokoju.
 - Normalne, może nie, ale podobno tylko inteligentni ludzie mówią sami do siebie - dodał Nowakowski, a reszty już nie słyszałam.
Co gorsza, nigdy nie byłam w tym pokoju, a dla bezpieczeństwa powinnam tu zostać jakieś dziesięć minut.
 - Lena, to ty? - w wejściu do pokoju pojawia się Dryja.
 - Nie Pamela jestem - wyciągam rękę.
 - Dawid, miło mi - dziwi się. - Co tu robisz?
 - Ukrywam się - mówię zgodnie z prawdą.
 - Po co? - jeśli ktoś może się zdziwić bardziej niż ten facet, to serdecznie zapraszam.
 - Bo nie chciałabym przeżyć spotkania bliskiego stopnia z Kubiakiem, bądź też Zbyśkiem - przewracam oczami.
 - Wszystkie baby są takie same - mówi siatkarz.
 - Tylko nie baby, bo ci zrobię krzywdę - posłałam mu groźnie spojrzenie.
 - Twój wzrok mnie przekonał! - powiedział.
 - Cieszę się - odparłam. - A czemu tak uważasz?
 - Ale jak? - zdziwił się Dawid.
 - Że wszystkie dziewczyny są takie same? - doprecyzowałam.
 - Bo boicie się tego, co ty nazwałaś "spotkanie bliskiego stopnia" - odparł siatkarz.
 - Ha, ha, ha - powiedziałam. - A słyszałeś może wrzaski parę dni temu?
 - Nie przeczę - powiedział.
 - Więc nie mów, że się tego boję, bo tak nie jest - zaczęłam. - Mnie wystarczająco zawiodło zachowanie dwóch siatkarzy, dlatego nie mam zamiaru się z nimi widywać. Kobieta też potrzebuje pewności. A żeby jej nabrać potrzebuje czasu. Widzę, że jesteś dość niecierpliwy, więc nic dziwnego, że Lena jeszcze nie do końca umie się określić. Jej potrzeba czasu.
 - Niby czemu miałoby chodzić o Lenę? - pyta Dryja.
 - Mówiąc "Wszystkie baby są takie same" już to wiedziałam - uśmiechnęłam się drwiąco.
 - To niby co mam robić? - pyta.
 - Czekać - mówię. - Czas może nie leczy ran, ale na pewno pomaga sobie wszystko przemyśleć. Przy okazji możesz pomyśleć, czym miłym możesz ją zaskoczyć.
 - Tak myślisz? - pyta niepewnie.
 - Jestem kobietą. A kwiatki, czy czekoladki zadziałają na najbardziej zagorzałą feministkę - puszczam mu oczko. - No dobra, zbieram się. Pit i Kubiak raczej już nie stoją pod twoimi drzwiami.
 - Jesteś pewna? - śmieje się Dawid.
 - Mam taką nadzieję - uśmiecham się.
 - Zobaczę - mówi. - To mogę dla ciebie zrobić.
 - Jaki dżentelmen - przewracam oczami.
 - Nie stoją, możesz iść - otwiera mi drzwi.
 - Merci - niby to się kłaniam i ruszam w drogę do swojego pokoju.
Całe szczęście już nikogo nie spotykam. A z Pitem to ja się później policzę. Oczywiście w granicach moralnego zachowania. Jeszcze to przemyślę. Na razie złapię oddech. Ucieczki i ukrywanie są bardzo męczące.

poniedziałek, 8 września 2014

Dwadzieścia trzy.

Lena:
Graliśmy sobie wesoło, o te przypalone żelki, kiedy wszystko popsuł krzyk Kubiaka. Nim zdążyliśmy z przerażeniem spojrzeć w drewniany wyrób zwany drzwiami otworzyły się one z impetem, a winowajcą całego zdarzenia był nie kto inny, jak nasz kochany Dzik.
-Zamienimy się na współlokatorów? – zapytał dysząc
-Nie wezmę do siebie Bartmana – odparł kategorycznie Piotrek
-To może, chociaż mnie przyjmiesz? –spytał z nadzieją – Zwariuję z nim!
-W sumie możesz tu przenocować – zamyślił się – Tylko łóżko przeniesiemy, jak będzie już ciemno, żeby trener nie widział.
Piotrek jednak chował coś pod czaszką. Miałam podbudować go tym stwierdzeniem, ale przeszkodziła mi w tym ożywiona dyskusja na temat nowego pokoju Michała.
-Możecie kłócić się do późnej nocy, ale chcę was poinformować, że wygrałam jedną partię i chciałabym odebrać swoją nagrodę – odezwałam się nagle
Popatrzyli na mnie, jakby wcześniej nie mieli pojęcia, że jestem w pokoju.
-Mówiłaś coś o szkodliwości hazardu? – drwiąco spytał Pit
-Skąd ten pomysł? – uśmiechnęłam się nerwowo
-Teraz nie ma czasu, żeby pójść do tipi i usmażyć żelki, Lena. Są ważniejsze sprawy – wyjaśnił spokojnie, niczym ojciec pouczające swoje niesforne dzieci
-Chciałabym zamienić nagrodę – powiedziałam niepewnie
-Jeżeli pomożesz nam dzisiaj przenieść to łóżko, to myślę, że możemy to zrobić. To byłaby moja nagroda.

Tak, dałam się im namówić na drugą partię.

Westchnęłam głośno i podałam mu prawą dłoń na znak zgody. Sekundę później umowa była zawarta. Wpakowałam się po uszy. Pół nocy będę przenosiła z tymi dwoma – popatrzyłam na Kubiaka i Nowakowskiego – jedno łóżko przez pół ośrodka. Mam nadzieję, że trener ma naprawdę mocny sen, bo inaczej… będą kłopoty.
-Może po prostu położyłbyś tu materac i spał właśnie na nim? – zaproponowałam
-Nie? – odpowiedzieli ironicznie
-Lena, rozumiem, że się boisz, bo faktycznie to trudna wyprawa. Musimy pokonać śnieżyce, ulewy, tornada – Michał trzymał jedną rękę na moim ramieniu, a drugą rysował niewidzialny obraz w przestrzeni
-Dobrze się czujesz? – zapytałam dla pewności
-Lepiej, kiedy wiem, że nie będę musiał spędzać czasu ze Zbyszkiem.
-Widzę, że nieźle się pokłóciliście – powiedziałam z troską
-Jak, co tydzień – machnął ręką – Rutyna – dodał i poprawił na nosie okulary
Uniosłam brwi do góry, ale nic nie powiedziałam. Czekała mnie ciekawa nocna wyprawa.
-Kto weźmie latarkę? – zapytał Piotrek siedząc na krześle z kartką i ołówkiem w ręku
-Mogę wam pożyczyć – odezwał się Winiar
-Super! Dalej… - zamyślił się – Gdzie to ja… Ach tak! Noktowizor?
-Przesadzasz – stwierdziłam układając się wygodniej na łóżku
-Nigdy nie byłaś na prawdziwej wyprawie, więc ciszej kobieto – ręka Dzika zakrywając mi pole widzenia sama mówiła: ‘STOP’ – Chyba, że posiadasz taki sprzęt – dodał po chwili namysłu
-Wątpię - stwierdziłam niepewnie i zgodnie z poleceniem umilkłam, co jakiś czas wybuchając tylko głośnym śmiechem. Szybko jednak milkłam pod morderczym spojrzeniem mężczyzn znajdujących się w pokoju.
Kiedy Piotrek wymienił już wszystkie sprzęty okazało się, że mają tylko latarkę, gumy do żucia i parę recepturek.
-Krucho chłopcy – zachichotałam
-Prawdziwy mężczyzna poradzi sobie w każdej sytuacji! – krzyknął ożywiony Piotrek
-Otóż to! –poparła go reszta
Spojrzeli na mnie, jakby oczekiwali, że potwierdzę ich teorię, więc bez przekonania pokiwałam głową.
-Nie myślałem, że weźmiesz do serca moją prośbę – powiedział speszony Michał
-Dla ciebie wszystko, Kubiaczku – cmoknęłam i zaśmiałam się głośno
Więc czekam na wyprawę nocą po łóżko przygodę życia.

Pamela: - Ciociu - Mała nie daje mi spać. - Ciociu!
 - Mmmm - mruczę w poduszkę i słyszę dźwięk telefonu.
 - Ktoś dzwoni - mówi Martynka.
 - Słyszę - odpowiadam i podnoszę się z łóżka.
Chwilę telepię się w poszukiwaniu komórki. Jest druga w nocy. Jeśli to nie rodzice Małej albo Mati, to ukatrupię kogoś, kto się dobija. Biorę telefon, patrzę. Kubiak. Głęboki wdech, zielona słuchawka i...
 - Weź się turlaj dropsie! - krzyczę, żeby nie pobudzić połowy ulicy i się rozłączam. - No, Mała, idziemy spać - mówię. - Mam zatyczki do uszu.
Tej nocy nie przespałam. Średnio co piętnaście minut dzwonił do mnie jeden lub drugi amant. Odrzucałam połączenia. Chyba siedzieli razem i dzwonili. Jeden, drugi, jeden, drugi... bosz, czy ja naprawdę nie mogę się wyspać!?
Po dwóch godzinach oświeciło mnie. Wyłączę telefon. Czemu dopiero teraz na to wpadłam?
*
Rano, po małych zakupach i śniadaniu, gdy Mała oglądała bajki włączyłam telefon. Przeraziła mnie liczba nieodebranych połączeń od Michała i Zbigniewa. I do tego parę od Piotrka i Gumy. Pewnie amantom skończyła się kasa na koncie. I dobrze, ale do Gumy wypada zadzwonić z przeprosinami.
 - Witaj Pamelo - słyszę po chwili. - Nie musisz przepraszać za Kubiaka i Bartmana. Już ich ustawiłem do pionu.
 - Cieszę się - uśmiechnęłam się. - Mogę wiedzieć jak dorwali się do twojego telefonu?
 - Bardzo proszę - mówi. - Wzięli go, gdy brałem prysznic.
 - Aha - mówię roztropnie.
 - Pamelo? - pyta Zagumny. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
 - Oczywiście Pawle - podejrzewam podstęp.
 - Czy mogę cię prosić byś tu przyjechała? - mówi. - Chcę, by dwaj wiadomi chłopcy cię przeprosili.
 - No nie wiem - waham się.
 - Tylko po to, za resztę nie odpowiadam - wiem, że się uśmiecha z satysfakcją.
 - No, dobrze, ale chcę, by przyjechał po mnie Piotruś! - i się rozłączam.
Po chwili słyszę dzwonek i wyświetlający się numer Nowakowskiego.
 - Paaaameeelaaa! - krzyczy z niekłamaną radością. - Gdzie mieszkasz, będę jak tylko dojadę - już mówiłam, że jest słodką ciapką?
 - Już dobrze Piotruś - mówię, po czym podaję dokładny adres. - No Mała, pakujemy się - mówię po zakończeniu rozmowy.
 - Gdzie jedziemy? - pyta.
 - Wracamy do wujków - uśmiecham się.
 - Jupi! - cieszy się Martynka.
Po trzech godzinach jesteśmy w samochodzie Nowakowskiego i słyszymy jego paplaninę, co się przez czas naszej nieobecności działo (nie było nas może dwa, trzy dni).
 - I ogólnie, bez ciebie nie robimy ognisk - zasmucił się środkowy.
 - Piotruś, nie martw się - pocieszam go. - Zrobimy powitalne ognisko.
I tak mija reszta drogi. Po następnych trzech godzinach wjeżdżamy w las. Piotrek jest o wiele bezpieczniejszym kierowcą niż Paweł. Naprawdę, mniej się bałam o swoje życie. Tu nie zawsze pierwsze role gra doświadczenie...
 - O przepraszam - mówię, gdy wychodząc wpadam na jakiegoś mężczyznę.
 - Łał, Pamela umie mówić "Przepraszam" - już szczerzy się Igła. Jak zawsze z kamerą.
 - Łał, Krzysztof Ignaczak zna moje imię - odparowuję.
Oficjalnie. Wszem i wobec. Mówię. WRÓCIŁAM DO WARIATKOWA!