czwartek, 12 listopada 2015

Trzydzieści sześć

Pamela:
Dwa tygodnie później:
 - Nie pójdę na żaden mecz! - powiedziałam stanowczo. Może niezbyt spokojnie.
 - Ale Dima... - zaczął Michał, ale uciszyło go moje spojrzenie. - Ok, w takim razie mówię Piotrkowi, że cię nie będzie...
 - Pio... co? - zatkało mnie.
 - No, gramy z Resovią - odparł. - Klubem Piotrka.
I co ja mam teraz zrobić? Obiecałam Piotrkowi, że będę na pierwszym meczu w Jastrzębiu. Z Resovią, oczywiście.
 - Załatw mi jakąś koszulkę - powiedziałam przez zęby. - Bo mam tylko pasiaka, a nie chcę się narażać.
Co obiecałam Nowakowskiemu, muszę dotrzymać. Kogo, jak kogo, ale jego zawieść nie wypada. W końcu to Pit. Duże i kochane dziecko. Z tą myślą udałam się do siebie do pokoju. Mecz był w sobotę. Dziś był czwartek. Wykłady miałam od jedenastej do czternastej. Mecz o osiemnastej. Okej, można to ułożyć tak, żeby nic mi ze sobą nie kolidowało. Zaraz też usłyszałam ciche kroki.
 - Mam nadzieję, że może być moja koszulka – powiedział Michał.
 - Oby wyprana, to nie zrobi mi to różnicy – odparłam.
 - Nawet jej wcześniej nie zakładałem – obruszył się.
 - Dobra, wierzę ci – przewróciłam oczami i wymanewrowałam do kuchni.
Ostatnio w ogóle nie rozmawialiśmy. To trening, to moje zajęcia i jakoś tak wyszło. Naszą ostatnią rozmowę przerwał Dima z propozycją dla Michała. Cała drużyna szła na piwo i czy Michał też nie chce? Miałam dług u Dimy. Chyba.
 - Jak zamierzasz to zrobić? – spytał.
 - Co? – zdziwiłam się.
 - Nie masz nic w sobotę? – spytał.
 - Wykłady kończą mi się cztery godziny wcześniej – prychnęłam. – Myślę, że zdążę.
***
 - Przyszłaś! – wykrzyknął uradowany Dima.
 - Musiałam – uśmiechnęłam się. – Przydałoby się zobaczyć ciebie w akcji, a poza tym obiecałam Nowakowskiemu.
 - Muszę mu podziękować – roześmiał się.
Udałam się w stronę zawodników z Rzeszowa. Pit od samego początku energicznie mi machał. Uśmiechnęłam się i odmachałam mu z mniejszej odległości.
 - Cześć Nowakowski – powiedziałam.
 - Pamela! – ucieszył się. – Leny jeszcze nie ma, przepadła gdzieś z Dryją, ale chce wiedzieć gdzie masz miejsce.
 - A Fabian co na to? – uniosłam brew.
 - Co ja? – pojawił się zaraz starszy z Drzyzgów.
 - Nie, nic, nic – powiedziałam. – Miło was widzieć. A siedzę gdzieś po stronie Jastrzębskiego.
 - Aaa – powiedział Piotrek.
 - Chwila, chwila – zastanowił się Fabian. – Gdzie jest moja siostra?
 - Lena… - zaczęłam się jąkać.
 - Ostatnio widziałem ją z Dawidem Dryją – odparował Nowakowski.
Palnęłam się w czoło i zaczęłam kręcić głową. W Fabianie narastała wściekłość.
 - A co jeśli poszła przedstawić go waszemu ojcu? – próbowałam go uspokoić.
 - Aż taka szalona nie jest – pokręcił głową Fabian. – Za wcześnie. Poza tym tata go kojarzy…
 - Pewnie nic takiego się nie dzieje – powiedziałam.
 - Nie wiem – prychnął. – Nie umieli grać w „Raz dwa trzy, Fabian patrzy”, więc…
 - Spokojnie, to niczego nie dowodzi – kątem oka zauważyłam Lenę wchodzącą na halę. – Popatrz, tam idzie.
 - No – odetchnął Drzyzga i zaczął wołać. – Lena! Gdzieś ty się podziewała!?
 - Uff – tym razem ja odetchnęłam.
Z drugiej strony jednak widząc wkurzoną dziewczynę idącą w moją stronę, nie wiem czy nie zrobiłam tego pochopnie…
 - Piotrek wytłumacz mi to! – zarządziła.
 - Chwila, chwila – przyjrzałam się bliżej dziewczynie. – Aleksandra?
 - Pamela? – zdziwiła się.

Lena:

Huk odbijającej się od boiska piłki po tym, jak kolejny raz wpadła w siatkę rozległ się na hali. Moje zdenerwowanie i desperacja sięgały granic. Kompletnie zawaliłam dzisiejszy trening jednocześnie prawdopodobnie tracąc szansę na zaczęcie piątkowego meczu w pierwszej szóstce. Pokręciłam głową i odetchnęłam głęboko widząc zbliżającego się trenera.
-To nie jest twój dzień, co? – zagadnął
-Jak widać- odparłam siląc się na uśmiech
-Cóż, wydaje mi się, że to Anka zacznie jutrzejszy mecz- pokiwał głową notując coś zawzięcie
-Rozumiem trenerze- powiedziałam- Do zobaczenia- dodałam wychodzą z hali
Kiedy tylko zamknęłam drzwi wściekła walnęłam pięścią w ścianę. Łzy napłynęły mi do oczu. Mam już dosyć. Nie znajduję czasu praktycznie na nic więcej, niż trening, jedzenie i sen. Coraz rzadziej spotykam się z Dawidem, mijamy się i co z tego mam? Nagle usłyszałam czyjeś chrząknięcie za moimi plecami.
-Nienawidzę tego sportu- powiedziałam, kiedy zobaczyłam ową osobę – Poważnie, nienawidzę – dodałam kierując się w stronę „chrząkacza”
Miał rozczulającą minę pełną współczucia. Podszedł bliżej i chwilę później utonęłam w jego objęciach. Poczułam ciepły pocałunek na czole.
-Wiem, wiem. Ja też czasem tak mam- przytulił mnie jeszcze mocnej
Przez chwilę trwaliśmy w bezruchu, jednak po około minucie odezwałam się:
-W porządku, koniec tych czułości, śmierdzę.
-Poważnie? Myślałem, że kupiłaś jakieś nowe, fiołkowe perfumy od Coco Chanel –uśmiechnął się
-Raczej Coco Szmatel – zaśmiałam się odchodząc w stronę szatni
***
Przeglądałam właśnie jakieś mało ważne informacje w Internecie, kiedy usłyszałam pukanie do mojego pokoju
-Cześć, mogę wejść?- usłyszałam głos mojego braciszka
-Jasne – uśmiechnęłam się
-Gramy w sobotę w Jastrzębiu, więc…- przeciągnął ostatnią sylabę- Może chciałabyś nam pokibicować? Wiesz, musisz się trochę rozerwać, ostatnio wyglądasz na zmęczoną- usiadł na moim łóżku
-Serio? Podobne leczyć podobnym?
-Tak jakby- pokiwał głową
-Pomyślę o tym- urwałam rozmowę
-A nie chciałabyś może iść dzisiaj na jakąś imprezę, czy coś?
-Ha! Widziałam! Dobra, pójdę do Dawida, czy coś- puściłam mu oczko
-No jak, do Dawida! Do koleżanki idź! Halo! Lenka, do taty zadzwonię!
Popatrzyłam na niego i wybuchliśmy śmiechem.
-To w sumie nie jest taki głupi pomysł- powiedziałam- Dawno z nim nie rozmawialiśmy. A co do twoich propozycji, to pójdę na imprezę- uśmiechnęłam się- A i zostaw mi swój samochód, niech Jastrzębie się szykuje – puściłam mu oczko
***
W sobotę rano wyruszyłam w drogę do Jastrzębia-Zdroju. Drużyna była tam już od wczoraj, ale ja miałam jeszcze mecz do wygrania, co udało się, ale dopiero po długiej walce w pięciu setach. Weszłam kilka razy na boisko i dałam całkiem niezłą zmianę. Póki co idzie nam dosyć ciężko, więc każde zwycięstwo cieszy. Słuchając naszej Lenowo-Fabianowo-Tomkowej składanki z piosenkami naszych ulubionych zespołów dojechałam pod halę. Zaraz też za sprawą biletu, który dostałam wcześniej od brata weszłam do budynku i zajęłam miejsce na trybunach. Chwilę później dostałam sms od Nowakowskiego, który prosił, bym zeszła na dół.
To nie może być nic dobrego.
Nic
-Leeenka! – zaraz też Człowiek Wieża zwany potocznie: „Piotrkiem” przytulił mnie z całych sił
-Czyżbyśmy nie widzieli się jakieś dwa dni temu? – uniosłam brew do góry
-To jak cała wieczność moja przyjaciółko- poklepał mnie po ramieniu, na co odpowiedziałam uśmiechem
-Też cię lubię, ale myślę, że powinieneś iść na rozgrzewkę- pokiwałam głową
Kiedy w ten jakże uprzejmy i uroczy sposób rozmawiałam sobie z Piotrkiem zauważyłam nadchodzącego Dryję. Mój towarzysz też go chyba zauważył, bo powiedział tylko: „Idę szybko gołąbeczki” i odszedł.
-Powodzenia- odezwałam się, kiedy był Dawid był już blisko
-Z tobą na hali na pewno wygramy- pocałował mnie lekko
-Jestem talizmanem?- uniosłam kącik ust ku górze
-Jesteś moim szczęściem w każdej postaci, nie ważne, co się stanie- przytulił mnie mocno

-Ty moim też- wyszeptałam