Graliśmy sobie wesoło, o te przypalone żelki, kiedy
wszystko popsuł krzyk Kubiaka. Nim zdążyliśmy z przerażeniem spojrzeć w
drewniany wyrób zwany drzwiami otworzyły się one z impetem, a winowajcą całego
zdarzenia był nie kto inny, jak nasz kochany Dzik.
-Zamienimy się na współlokatorów? – zapytał dysząc
-Nie wezmę do siebie Bartmana – odparł kategorycznie Piotrek
-To może, chociaż mnie przyjmiesz? –spytał z nadzieją –
Zwariuję z nim!
-W sumie możesz tu przenocować – zamyślił się – Tylko
łóżko przeniesiemy, jak będzie już ciemno, żeby trener nie widział.
Piotrek jednak chował coś pod czaszką. Miałam podbudować
go tym stwierdzeniem, ale przeszkodziła mi w tym ożywiona dyskusja na temat
nowego pokoju Michała.
-Możecie kłócić się do późnej nocy, ale chcę was poinformować,
że wygrałam jedną partię i chciałabym odebrać swoją nagrodę – odezwałam się
nagle
Popatrzyli na mnie, jakby wcześniej nie mieli pojęcia, że
jestem w pokoju.
-Mówiłaś coś o szkodliwości hazardu? – drwiąco spytał Pit
-Skąd ten pomysł? – uśmiechnęłam się nerwowo
-Teraz nie ma czasu, żeby pójść do tipi i usmażyć żelki,
Lena. Są ważniejsze sprawy – wyjaśnił spokojnie, niczym ojciec pouczające swoje
niesforne dzieci
-Chciałabym zamienić nagrodę – powiedziałam niepewnie
-Jeżeli pomożesz nam dzisiaj przenieść to łóżko, to
myślę, że możemy to zrobić. To byłaby moja nagroda.
Westchnęłam głośno i podałam mu prawą dłoń na znak zgody.
Sekundę później umowa była zawarta. Wpakowałam się po uszy. Pół nocy będę
przenosiła z tymi dwoma – popatrzyłam na Kubiaka i Nowakowskiego – jedno łóżko
przez pół ośrodka. Mam nadzieję, że trener ma naprawdę mocny sen, bo inaczej…
będą kłopoty.
-Może po prostu położyłbyś tu materac i spał właśnie na
nim? – zaproponowałam
-Nie? – odpowiedzieli ironicznie
-Lena, rozumiem, że się boisz, bo faktycznie to trudna
wyprawa. Musimy pokonać śnieżyce, ulewy, tornada – Michał trzymał jedną rękę na
moim ramieniu, a drugą rysował niewidzialny obraz w przestrzeni
-Dobrze się czujesz? – zapytałam dla pewności
-Lepiej, kiedy wiem, że nie będę musiał spędzać czasu ze
Zbyszkiem.
-Widzę, że nieźle się pokłóciliście – powiedziałam z
troską
-Jak, co tydzień – machnął ręką – Rutyna – dodał i
poprawił na nosie okulary
Uniosłam brwi do góry, ale nic nie powiedziałam. Czekała
mnie ciekawa nocna wyprawa.
-Kto weźmie latarkę? – zapytał Piotrek siedząc na krześle
z kartką i ołówkiem w ręku
-Mogę wam pożyczyć – odezwał się Winiar
-Super! Dalej… - zamyślił się – Gdzie to ja… Ach tak!
Noktowizor?
-Przesadzasz – stwierdziłam układając się wygodniej na
łóżku
-Nigdy nie byłaś na prawdziwej wyprawie, więc ciszej
kobieto – ręka Dzika zakrywając mi pole widzenia sama mówiła: ‘STOP’ – Chyba,
że posiadasz taki sprzęt – dodał po chwili namysłu
-Wątpię - stwierdziłam niepewnie i zgodnie z poleceniem
umilkłam, co jakiś czas wybuchając tylko głośnym śmiechem. Szybko jednak
milkłam pod morderczym spojrzeniem mężczyzn znajdujących się w pokoju.
Kiedy Piotrek wymienił już wszystkie sprzęty okazało się,
że mają tylko latarkę, gumy do żucia i parę recepturek.
-Krucho chłopcy – zachichotałam
-Prawdziwy mężczyzna poradzi sobie w każdej sytuacji! –
krzyknął ożywiony Piotrek
-Otóż to! –poparła go reszta
Spojrzeli na mnie, jakby oczekiwali, że potwierdzę ich
teorię, więc bez przekonania pokiwałam głową.
-Nie myślałem, że weźmiesz do serca moją prośbę –
powiedział speszony Michał
-Dla ciebie wszystko, Kubiaczku – cmoknęłam i zaśmiałam
się głośno
Więc czekam na wyprawę nocą po łóżko przygodę życia.
Pamela: - Ciociu - Mała nie daje mi spać. - Ciociu!
- Mmmm - mruczę w poduszkę i słyszę dźwięk telefonu.
- Ktoś dzwoni - mówi Martynka.
- Słyszę - odpowiadam i podnoszę się z łóżka.
Chwilę telepię się w poszukiwaniu komórki. Jest druga w nocy. Jeśli to nie rodzice Małej albo Mati, to ukatrupię kogoś, kto się dobija. Biorę telefon, patrzę. Kubiak. Głęboki wdech, zielona słuchawka i...
- Weź się turlaj dropsie! - krzyczę, żeby nie pobudzić połowy ulicy i się rozłączam. - No, Mała, idziemy spać - mówię. - Mam zatyczki do uszu.
Tej nocy nie przespałam. Średnio co piętnaście minut dzwonił do mnie jeden lub drugi amant. Odrzucałam połączenia. Chyba siedzieli razem i dzwonili. Jeden, drugi, jeden, drugi... bosz, czy ja naprawdę nie mogę się wyspać!?
Po dwóch godzinach oświeciło mnie. Wyłączę telefon. Czemu dopiero teraz na to wpadłam?
*
Rano, po małych zakupach i śniadaniu, gdy Mała oglądała bajki włączyłam telefon. Przeraziła mnie liczba nieodebranych połączeń od Michała i Zbigniewa. I do tego parę od Piotrka i Gumy. Pewnie amantom skończyła się kasa na koncie. I dobrze, ale do Gumy wypada zadzwonić z przeprosinami.
- Witaj Pamelo - słyszę po chwili. - Nie musisz przepraszać za Kubiaka i Bartmana. Już ich ustawiłem do pionu.
- Cieszę się - uśmiechnęłam się. - Mogę wiedzieć jak dorwali się do twojego telefonu?
- Bardzo proszę - mówi. - Wzięli go, gdy brałem prysznic.
- Aha - mówię roztropnie.
- Pamelo? - pyta Zagumny. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Oczywiście Pawle - podejrzewam podstęp.
- Czy mogę cię prosić byś tu przyjechała? - mówi. - Chcę, by dwaj wiadomi chłopcy cię przeprosili.
- No nie wiem - waham się.
- Tylko po to, za resztę nie odpowiadam - wiem, że się uśmiecha z satysfakcją.
- No, dobrze, ale chcę, by przyjechał po mnie Piotruś! - i się rozłączam.
Po chwili słyszę dzwonek i wyświetlający się numer Nowakowskiego.
- Paaaameeelaaa! - krzyczy z niekłamaną radością. - Gdzie mieszkasz, będę jak tylko dojadę - już mówiłam, że jest słodką ciapką?
- Już dobrze Piotruś - mówię, po czym podaję dokładny adres. - No Mała, pakujemy się - mówię po zakończeniu rozmowy.
- Gdzie jedziemy? - pyta.
- Wracamy do wujków - uśmiecham się.
- Jupi! - cieszy się Martynka.
Po trzech godzinach jesteśmy w samochodzie Nowakowskiego i słyszymy jego paplaninę, co się przez czas naszej nieobecności działo (nie było nas może dwa, trzy dni).
- I ogólnie, bez ciebie nie robimy ognisk - zasmucił się środkowy.
- Piotruś, nie martw się - pocieszam go. - Zrobimy powitalne ognisko.
I tak mija reszta drogi. Po następnych trzech godzinach wjeżdżamy w las. Piotrek jest o wiele bezpieczniejszym kierowcą niż Paweł. Naprawdę, mniej się bałam o swoje życie. Tu nie zawsze pierwsze role gra doświadczenie...
- O przepraszam - mówię, gdy wychodząc wpadam na jakiegoś mężczyznę.
- Łał, Pamela umie mówić "Przepraszam" - już szczerzy się Igła. Jak zawsze z kamerą.
- Łał, Krzysztof Ignaczak zna moje imię - odparowuję.
Oficjalnie. Wszem i wobec. Mówię. WRÓCIŁAM DO WARIATKOWA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz