wtorek, 24 lutego 2015

Trzydzieści jeden.

Pamela:
Parę godzin później siedziałam na schodach spalskiego ośrodka. Obok mnie tylko Babi i walizki. Okazało się, że wszyscy dzisiaj wyjeżdżają. Dowiedziałam się, że ja też. Małą zabrała jej mama około ósmej. To dobrze, przynajmniej pobędzie z rodzicami. Cieszyłam się z tego powodu. A przy okazji został mi zwrócony samochód.
Miałam też żelki dla Fabiana. Nie wypaliła trochę ta nasza umowa, ale cóż. Należy mu się zapłata choćby za chęci. Na lizaka niestety nie starczyło mi drobnych.
 - Też wyjeżdżasz? – zasmucił się jeszcze bardziej Piotrek.
 - Niestety Piotrusiu – powiedziałam cicho. – Ale pocieszę się, też będę tęsknić.
 - Spokojnie, masz dożywotnie zaproszenie do mnie, na razie można mnie spotkać w Rzeszowie – uśmiechnął się mimo wszystko. – A to jest mój numer. Pa!
 - Pa – powiedziałam i z delikatnym rozczuleniem popatrzyłam na kartkę z krótkim wierszykiem od Nowakowskiego.
Po chwili minęło mnie paru innych siatkarzy. Ze wszystkimi się pożegnałam. I z panem Anastasim. Bardzo miły Włoch.
 - Więc… do zobaczenia Pamelo – powiedział Paweł. – Nie rozstajemy się na zawsze.
 - No nie – uśmiechnęłam się. – Mogę zrobić coś głupiego?
 - No dobrze – powiedział.
Szybko to wykorzystałam i się do niego przytuliłam. Widziałam, że tylko pokręcił głową, uśmiechnął się lekko i oddał uścisk.
 - Tylko uważaj na siebie w tym Jastrzębiu – powiedział.
 - Hai generale – zaśmiałam się.
 - No to teges tenteges – podszedł Bartman. – Do zobaczenia za jakiś czas. Będę grał we Włoszech teraz, ale do zobaczenia i tak.
 - Cześć – uśmiechnęłam się. – Mimo wszystko będzie mi brakować twoich ciasteczek.
Przytulił mnie tylko. Ale o dziwo jak ja przytulam Matiego. Coś z tej znajomości będzie dobrego.
 - Cóż – zaśmiał się cicho Fabian. – Nie wypalił nam plan.
 - Trochę – potwierdziłam. – Ale oto twoje żelki.
 - Dzięki – uśmiechnął się. – Do zobaczenia. Bo na pewno się zobaczymy.
 - Nie wątpię – uśmiechnęłam się. – Dryja, a ty co szerokim łukiem?
 - Szukałem cię – uśmiechnął się Dawid. – To do zobaczenia.
 - Do zobaczenia – powiedziałam. – I trzymam kciuki.
 - Dzięki – znów się uśmiechnął i odszedł.
 - To jeszcze ja – uśmiechnęła się Lena. – Od razu mówię, to nie jest pożegnanie, tylko krótkie rozstanie.
 - Naprawdę? – zdziwiłam się.
 - Tak – pokiwała głową. – Ktoś, kto był normalny w spalskim lesie nie będzie moim wrogiem, czy coś – uśmiechnęła się młodsza Drzyzga.
Szybko się przytuliłyśmy jednak ta magiczna chwila została przerwana przez piłkarza i jego menadżera. Popatrzyłyśmy na siebie z rezygnacją.
 - Co jest? – spytała Lena.
 - Nic – powiedział piłkarz. – Potrzebuję podwózki na jakieś lotnisko.
 - Może być Kraków? – spytałam.
 - Tak, w sumie tak – powiedział.
 - Wyjeżdżam jak tylko spakuję bagaże, co zrobię po ich wyjeździe – wskazałam ręką na autokar siatkarzy. Fabian już pojechał z Leną. Pewnie też ją podwozi.
 - Będę z bagażami za dziesięć minut, może być? – spytał.
 - Okej – powiedziałam.
Chciałam jeszcze na chwilę wrócić w miejsca związane ze wspomnieniami stąd. Taras, polana, tipi, część ośrodka. Coś mnie pociągnęło z powrotem w stronę tarasu.
 - O Michał – powiedziałam zauważając siatkarza. – Co tu robisz?
 - Czekam na odjazd – powiedział. – Opóźni się trochę.
 - Aha – powiedziałam. – Więc… do zobaczenia.
 - Nie przeczę, pewnie się zobaczymy – powiedział. – W końcu też mieszkam w Jastrzębiu.
 - Fajnie – skwitowałam. – To ostatni raz, do zobaczenia. Muszę jeszcze sprawdzić swój pokój.
Już miałam się odwrócić, ale Kubiak był szybszy. Za chwilę znalazł się przy mnie i delikatnie dotknął moich ust. Byłam zbyt zaskoczona, by coś zrobić. Wtedy wybawił mnie głos Igły:
 - Kruszyna jedziemy!
Popatrzył mi przez chwilę w oczy i odszedł. Tak po prostu. Zajrzałam do pokoju. Wszystko wzięłam.
 - A gdzie moje walizki? – zdziwiłam się.
 - Włożyłem – powiedział Maciek. – Jedziemy?
 - Tak – westchnęłam i wsiadłam za kółko. – A pies?
 - Za tobą – uśmiechnął się piłkarz.
 - Ok, to jedziemy – wydałam komendę.
Opuszczam miejsce, w którym byłam bardzo szczęśliwa. Jeszcze tu wrócę. A do tego czasu mam ukradkiem robione zdjęcia. Zapisane wspomnienia z tej jedynej śmiesznej komedii.


Lena:
Nadszedł czas pożegnań. Po paru tygodniach kończy się okres przygotowawczy oraz nasza tegoroczna spalska przygoda. Przyjeżdżając tutaj czułam się niczym skazaniec, a teraz naprawdę bardzo chciałabym tu zostać. Ten czas minął zbyt szybko, a jednocześnie wydarzyło się tyle, co nigdy wcześniej.
-Cześć siostra, spakowana? – w drzwiach ujrzałam Fabiana
-Prawie – uśmiechnęłam się
-Zdecydowałaś już, czy będziesz grała w Rzeszowie? Do jutra musisz dać odpowiedź – usiadł obok mnie
-Wiem, wiem- westchnęłam
-Czyli się wahasz- pokiwał głową –Nie chcę ci niczego narzucać, ale uważam, że taki talent jak ty nie powinien się zmarnować
-Powiedziałeś mi chyba pierwszy w życiu komplement – zrobiłam przesadnie zdziwioną minę
-Dzisiaj jest dzień szalonych i głupich rzeczy, więc pomyślałem, że to będzie idealne jego uhonorowanie.
Szturchnęłam go łokciem, po czym oboje wybuchliśmy gromkim śmiechem.
-Nawet nie mam, gdzie mieszkać w Rzeszowie, poza tym granie w profesjonalnej lidze oznaczałoby ciągłe wyjazdy, rozstania z bliskimi – pokręciłam głową – Widzę, jak tobie jest ciężko i to mi wystarcza.
-Mieszkałabyś u mnie – powiedział uznając to za oczywisty fakt – A rozstania są wpisane w sport. Chociaż myślę, że i tak widywalibyśmy się częściej, niż jakbyś mieszkała we Wrocławiu. Studia możesz dopasować do swojego planu, to żaden problem – rozłożył ręce
-Mieszkając u ciebie zniszczyłabym ci życie towarzyskie – zaśmiałam się – W końcu masz dziewczynę. Osobiście sądzę, że jest z nią coś nie tak, skoro cię zechciała, ale podobno miłość jest ślepa- wzruszyłam ramionami chichocząc
-Uważaj, bo rozmyślę się z tym mieszkaniem. Swoją drogą, kiedy miałaby przyjść do mnie dziewczyna, ty mogłabyś spędzić noc u koleżanki, czy coś – zarumienił się
Ciekawe, co powiedziałby na to tata.
-Albo u Dawida – dodałam
-Absolutnie nie! – oburzył się – Ja już wiem, co się dzieje, kiedy dziewczyna przychodzi na noc do chłopaka – pokręcił głową
-Widzę, że masz ciekawe doświadczenia – powiedziałam zgryźliwie – Poza tym, co robisz ty, można jeszcze rozmawiać, oglądać filmy, czy grać w gry. Mógłbyś czasem pomyśleć nad zmianą repertuaru – uśmiechnęłam się zadziornie
Zarumienił się i przez chwilę nie mówił nic. W jego głowie powstawała zapewne riposta roku, a nawet życia. Lubiłam rozmawiać z Fabianem. Mieliśmy ze sobą naprawdę dobry kontakt. Zbudowaliśmy silną więź. Jest pierwszą osobą, którą proszę o pomoc i wątpię, żeby kiedykolwiek się to zmieniło.
-Będziesz na niedzielnym obiedzie u rodziców? – przerwał moje rozmyślania
-Pewnie, muszę w końcu zobaczyć resztę naszej zwariowanej rodzinki.
-Wcale nie jest taka niezwykła – potarł brodę
-Być może źle na to patrzysz – odparłam, pewnie cytując słowa z niedawnej rozmowy
Nastąpiła chwila ciszy. Miałam wrażenie, że w zastanawiał się nad tym, co przed chwilą powiedziałam. Powoli wstałam i zaczęłam wkładać ostatnie rzeczy do torby. Czułam na sobie wzrok brata. Lekko kiwał głową, jakby faktycznie nad czymś myślał.
-Chyba jestem gotowa – odezwałam się po chwili – Pożegnamy się i możemy jechać.
Powoli wstał z łóżka i bez słowa wyszedł z pokoju. Nie spodziewałam się, że to jedno zdanie zrobi na nim takie wrażenie. Rozejrzałam się po korytarzu. Pokój Zbyszka i Michała zostawię sobie na koniec z oczywistych powodów.
***
Naprawdę nie lubię pożegnań dlatego zawsze po prostu rozmawiam z innymi, tak jakbyśmy wcale nie rozstawali się na jakiś czas. Krótki dialog o pogodzie uważam za godny ostatniej, przynajmniej na jakiś czas rozmowy. Weszłam do mojego spalskiego pokoju i odetchnęłam głęboko. Przypomniałam sobie każdą chwilę spędzoną tutaj. Nocną rozmowę z Dawidem, nasze pocałunki, a także Piotrka, który skakał po całym pokoju gadając od rzeczy. Popatrzyłam na dłonie sprawnie ukrywając wzruszenie przed samą sobą. Pokręciłam głową, chwyciłam torbę i nie oglądając się zamknęłam drzwi.
***
-To nasz ostatni dzień tutaj, a mimo to nie obędzie się bez kolejnego cyrku? – spytałam Pamelę zirytowana
-Jak widać – wzruszyła ramionami
-Swoją drogą, to chciałam ci podziękować za to, że byłaś jedyną normalną osobą w tym lesie. Strach pomyśleć, co by się tu działo bez ciebie – uśmiechnęłam się promieniście
-Mogłabym powiedzieć to samo.
Przytuliłyśmy się, lecz ta chwila nie mogła trwać długo, bo z oddali usłyszałyśmy donośny krzyk:
-Nigdzie z tobą nie jadę! Poza tym zwolniłem cię za tę sprawę z moim transferem! Szukaj nowego piłkarza, który będzie chciał, żebyś kierował jego karierą. Na pewno cię nikomu nie polecę!
-W takim razie radź sobie sam! Chciałem ci wyświadczyć przysługę, bo ostatni autobus stąd odjechał godzinę temu! – mężczyzna wyraźnie gestykulował
-Super!
-Wspaniale!
-Fantastycznie!
-Wybitnie! – krzyknął Zbyszek – Koniec zabawy w:„Kto zna więcej przymiotników?”- dodał prychając lekko
Popatrzyłam na Pamelę, a potem na plac przed ośrodkiem.
-Spała, to jedyna śmieszna komedia – odparłam po chwili patrząc na zachodzące, letnie słońce

niedziela, 8 lutego 2015

Trzydzieści.

Lena:
Rozsiadłam się wygodnie na swoim łóżku. Zrobiliśmy żart stulecia i naprawdę boję się, co wymyśli Zbyszek, aby dać nam nauczkę. Mimo to, było warto. Poza wielką dawką śmiechu nauczyliśmy też Dawida żartować. Teraz mogę stwierdzić, że mam u swego boku ideał. Zaśmiałam się pod nosem i włączyłam komputer.
Czasem mam wrażenie, że to działa, jak zaklęcie. Kiedy tylko wciskam przycisk, który w magiczny sposób uruchamia moje okno na świat ktoś musi zapukać do mojego pokoju.
Chwila,
chwila…
Zapukać? Żaden z siatkarzy nigdy tego nie robił, pewnie, dlatego że co roku trafiali do spalskiego buszu i zwyczajnie dziczeli. Tylko jedna osoba mogła zachować resztki kultury.
-Proszę!- krzyknęłam, chociaż najchętniej udałabym, że mnie nie ma
-Cześć- powiedział wchodząc do pokoju
-Już miałam cię zignorować, ale uznałam, że nie mogę tego zrobić człowiekowi, który zachował dobrą kulturę w lesie.
Zaśmiał się i usiadł naprzeciwko mnie.
-Nie powiedziałam, że pozwalam ci usiąść- pokręciłam głową
Wstał, jakby nagle okazało się, że siedzi na rozżarzonych węglach. Zawstydzony podrapał tył głowy.
-Żartowałam – wybuchłam gromkim śmiechem – Może powinnam pomyśleć o szkole aktorskiej? – spytałam bardziej siebie, niż jego
Wzruszył ramionami. Popatrzyłam na niego. Widziałam, jak się lekko czerwieni. Był zakłopotany, ale jednocześnie pewny, że jest we właściwym miejscu. Zupełnie, jak Dawid podczas jednej z naszych pierwszych rozmów. Trochę przestraszyłam się tego skojarzenia. Pewnie gdybym nie była w szczęśliwym związku mogłabym się w nim zakochać. Wyglądał na skromnego, dobrego chłopaka.
-O czym chcesz porozmawiać? – przerwałam swoje rozmyślania
-O życiu – zaśmiał się cicho – Nudziło mi się, pomyślałem, że przyjdę… -urwał
-W takim razie mam jedno pytanie.
-Naprawdę? – zdziwił się, jakby powiedziała, że kupuję żyrafę, bo nie lubię swojego sufitu, a ona będzie genialnym pretekstem do zniszczenia go
-Jak zostałeś piłkarzem? – popatrzyłam na niego
-Odpowiem na to pytanie, ale pod warunkiem, że ty odpowiesz na moje – przybliżył się
-Seria trzech pytań? – spytałam
Pokiwał głową na zgodę. Nagle z niepewnego chłopca stał się intrygującym mężczyzną. To nie tak, że poczułam do niego cokolwiek poza małą sympatią. Kobiety po prostu widzą takie rzeczy.
-Sam nie wiem, co ci powiedzieć – zaczął – Moja historia nie różni się niczym od innych. Kiedy byłem małym chłopcem poszedłem z tatą na pierwszy mecz piłki nożnej w moim życiu. Potem zacząłem trenować, aż do momentu, kiedy zdałem sobie sprawę, że to, co kiedyś było wciśnięte w rubrykę: „zainteresowania” stało się pasją i jedynym właściwym sposobem na dalsze życie – rozłożył ręce
-Każda historia się czymś różni – pokręciłam głową – Twoja też jest niesamowita, tylko źle na to patrzysz.
-Teraz czas na moje pytanie –stukał palcami o poręcz krzesła – Jak, to jest urodzić się w takiej rodzinie?
-Zupełnie tak, jak w każdej innej- zaśmiałam się
-Widzisz, ty też źle na to patrzysz. Wszystkie rodzinny są inne, niezwykłe.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i podziwem. Trafiłam na godnego przeciwnika. Przez chwilę milczeliśmy, musiało minąć parę minut, kiedy wyrwał mnie z zamyślenia.
-Twoje pytanie – chrząknął – Tak długo się nad nim zastanawiasz? – uśmiechnął się zadziornie
-Cóż za niespotykana pewność siebie –powiedziałam z wyrafinowaniem- Przekonaj mnie, że piłkarze, to ludzie godni uwagi.
-Cóż, popatrz-zakaszlał- na mnie- zakaszlał
-Wcale mnie to nie przekonuje – udawałam poważną
-Jesteśmy normalnymi ludźmi – powiedział rezygnując z udawania zakochanego w sobie
-A reprezentacja? Jest dla ciebie ważna?
-Bardzo- pokiwał głową z powagą – Większość moich marzeń się z nią wiąże.
-Wyjątkowe w waszym środowisku
-Pozornie –powiedział – Dlaczego masz takie złe zdanie o piłkarzach?
-Z doświadczenia- uniosłam kącik ust, ku górze –Powiedzmy, że istnieje szansa, iż je zmienię.
Uznałam temat za zakończony. Musiałam zadać ostatnie, prawdopodobnie najważniejsze pytanie. Postanowiłam powiedzieć te, które jako pierwsze przyjdzie mi na myśl.
-Jesteś zakochany? –wypowiedziałam tak szybko, jak się tylko dało
-Naprawdę? – zdziwił się – Po tobie się tego nie spodziewałem – zaczął obracać długopis w palcach – Bardzo możliwe – pokiwał głową i wbił we mnie wzrok.
Czułam, że moje policzki z sekundy na sekundę stają się coraz bardziej czerwone, a ja nie mogę z tym nic zrobić. Byłam wściekła, bo nie lubiłam, kiedy ktoś inny kierował reakcjami mojego organizmu.
-Oddaję pytanie – usłyszałam jego głos
-Tak – odrzekłam zdecydowanie – Mogłeś to bardziej przemyśleć.
-Albo wcześniej tutaj przyjechać –westchnął i wyszedł, jakby nic się nie stało


Pamela:

 - Nie wiem czy warto w to wejść – powiedział sceptycznie Fabian.

 - Oj Fabian – zrobiłam słodkie oczka. – Zapas żelków do końca pobytu w Spale?

 - I lizaki, jeden na tydzień! – powiedział.

 - Jeden na dwa tygodnie – powiedziałam.

 - Dziesięć dni? – spytał.

 - Dobra – zawarliśmy umowę.

 - I do której tak będziemy siedzieć? – spytał.

 - Nie wiem – powiedziałam. – Znasz zakres swoich obowiązków.

 - Tak – powiedział. – Mam być twoją wtyczką, dowiadywać się co chce zrobić Misiek i najlepiej jak najbardziej to opóźnić. Do tego zniechęcić go jakkolwiek do tego do czego dąży. Choć tego nie rozumem, cena jest warta roboty.

 - Będę ci do tego dozgonnie wdzięczna – uśmiechnęłam się.

 - Ale jest jeszcze jedno – powiedział starszy z rodzeństwa Drzyzgów.

 - Wal – powiedziałam.

 - Ty gadasz czasem z moją siostrą, prawda? – spytał.

 - Nie da się ukryć – przewróciłam oczami. – Jest tu poza mną jedyną kobietą.

 - I z Dawidem też – dążył dalej.

 - Też – potwierdziłam. – Ale nic między nami nie ma! – zastrzegłam. – Tylko się kumplujemy.

 - Nie o to mi chodzi – powiedział Fabian. – Wolałbym, żeby trzymał się z dala od mojej siostry, jeśli o mnie chodzi.

 - Syndrom starszego brata – zaśmiałam się. – Też tak mam względem Mateo.

 - Nareszcie ktoś mnie rozumie – rozpromienił się Fabian.

 - Ale do czego zmierzasz? – spytałam.

 - Możesz mi przekazywać info na temat Leny i Dawida? – spytał.

 - Jeśli cokolwiek będę wiedzieć – powiedziałam. – I te lizaki jednak będą jeden na dwa tygodnie.

 - No dobra – zgodził się Fabian D. – To co wiesz?

 - Wiem tyle, że Dawid, moim zdaniem bezpodstawnie jest zazdrosny o tego piłkarza – rzuciłam lekko.

 - O PIŁKARZA!? – wrzasnął Fabian.

 - Ciszej – powiedziałam. – Nie musisz budzić całego ośrodka. Ty nie wiesz, że ten Maciek ci się do siostry klei?

 - Nie! – zdenerwował się Drzyzga.

 - Spokojnie – przewróciłam oczami. – Myślę, że Lena się nim nie przejmuje. I jeśli już to gadaj z Dryją o „przyszłości” swojej siostry.

 - Pamelo, Fabianie, co robicie o wpół do piątej nad ranem w tym tipi? – u wejścia zmaterializował się Paweł.

 - My… ja… Pamela… - zaczął się jąkać Fabian.

 - Pawle, spokojnie i delikatniej – skarciłam go lekko. – Fabian ledwo co wrócił do normy po koszmarze, a ty mi go znowu straszysz.

 - Wybacz – powiedział Zagumny. – Następnym razem nauczy się, żeby nie oglądać horrorów przed zaśnięciem.

 - On nie oglądał horrorów – powiedziałam. – Oglądał posiedzenie sejmu w sprawie… czego Fabianie?

 - Nnnnnie pamiętam – wydukał.

 - Biedny Fabian – poklepałam go po plecach. – To teraz Paweł zaprowadzi cię do pokoju, a ja pójdę zobaczyć jak tam moja Mała.

To mówiąc odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego pokoju.

Mała grzecznie spała, ale Babi dawała o sobie znać. Widocznie chciała wyjść. Niewiele myśląc wzięłam psa na ręce, smycz w kieszeń i poszłam na ranny spacer.

Tak do szóstej chodziłam po spalskim lesie. Kto biednemu zabroni jak sam sobie pozwoli? O szóstej zobaczyć kogoś na podjeździe to nic dziwnego, z reguły o tej porze wszyscy wstają. Mnie z kolei złapała senność. Jedna nieprzespana noc za dużo.

 - Pamela? – zdziwił się Kubiak wychodzący z ośrodka. – Co ty tu tak wcześnie robisz?

 - Musiałam wyprowadzić psa – prychnęłam. – A ty co?

 - Nic – powiedział. – Szu…szukałem cię.

 - Po co? – prychnęłam.

 - Bo wiesz… - jego wypowiedź przerwał głośny pisk opon.

Na podjeździe pojawiła się niezła bryka. Nie znam się na samochodach, ale widząc minę Michała wiedziałam, że każdy duży i mały chłopiec o takiej marzy.

 - Przepraszam, czy tu aktualnie przebywa Maciej Rybus? – spytał elegancki mężczyzna.

 - Zależy kto pyta – prychnęłam.

 - Jego menadżer – odparł.

 - A to jest – powiedział Kubiak.

No ciekawie, ciekawe.