poniedziałek, 22 lutego 2016

Trzydzieści osiem

Pamela:
Następnego dnia:
Łóżko było przyjemnie ciepłe i wygodne. Mnie jednak już koło ósmej obudziło dziwne przeczucie. Założyłam szlafrok i udałam się na dół. Myślę, że już wiem jak wyglądały dni po ucztach wikingów.
Przechodziłam nad powykręcanymi kończynami siatkarzy Jastrzębskiego Węgla i powoli docierałam do celu mojej podróży. Pokoju Kubiaka. Nie bawiłam się w pukanie, ani nic. Jeszcze czego. Oczywiście spał jak niemowlę. Nie żałując go wrzasnęłam:
 - Kubiak macie mecz za pięć godzin!
 - Aaa, moja głowa – Kubiak złapał się za wymienioną część ciała. Ciągle zaspany.
 - Radzę ci ogarnąć drużynę, bo nie zagracie – po czym wyszłam.
***
Chcę iść na ten mecz. Zobaczyć jak drużyna radzi sobie na kacu. Z drugiej strony w domu był niezły bajzel. Nie zrobiłam sobie z tego nic. Na haczyku na wprost wyjściowych drzwi powiesiłam strój Michała, w którym sprzątał wczoraj i się ulotniłam.
Na hali byłam po krótkiej przejażdżce autobusem. Jastrzębski właśnie się rozgrzewał. Widać, że chłopcy byli mocno skacowani, a przeciwna drużyna wprost przeciwnie. Mimo to większa część zawodników Jastrzębia machała mi, gdy mnie zobaczyła. Wyczuwałam prośbę Miśka i Dimy. Widziałam trenera, który najwyraźniej się załamał. Na jego miejscu oddałabym mecz walkowerem. Ale to raczej nie wchodzi w grę. Uniosłam kciuki w górę licząc, że choć trochę poprawię chłopakom humor.
Tuż przed meczem zaczęło się jakieś poruszenie. Zaraz po tym rozległ się modulowany alarm. Dobrze znałam ten dźwięk. Szkolne ewakuacje wiele mnie nauczyły. Spokojnie wstałam ze swojego krzesełka i idąc do wyjścia zakładałam kurtkę. Tuż po wyjściu dopadł mnie Michał ze słowami:
 - Nic ci nie jest! – i zgniótł mnie w istnie niedźwiedzim uścisku.
 - Czemu miałoby mi się coś stać? – spytałam. – Umiem się ewakuować.
Popatrzył na mnie przenikliwym i tajemniczym wzrokiem. Poczułam lekkie ciarki.
 - Jeszcze nie dokończyliśmy pewniej rozmowy – powiedział.
 - O nie, teraz na pewno nie będziemy o tym rozmawiać – prychnęłam. – Idź do drużyny, porozdajesz trochę autografów. Jestem bezpieczna.
 - Idziesz już do domu? – spytał.
 - Jeśli mecz się nie wznowi to tak – odparłam.
Zamyśliłam się. Wiedziałam, że sławetną niedokończoną rozmowę trzeba dokończyć. Nigdy nie będę na nią gotowa. Ale wybaczcie, ewakuacja naprawdę nie jest najlepszym momentem.
Podeszłam do miłego strażaka, który powiedział, że mecz dziś na pewno się nie odbędzie, choć nic nie zagraża hali. Wtedy do rozmowy włączył się prezes klubu z zapytaniem czemu. Nie chciało mi się czekać na dalszy rozwój rozmowy, więc udałam się do mojego lokum.
***
Pół godziny po tym jak dotarłam do domu usłyszałam, że Michał wszedł.
 - Odwołali mecz, rozumiem aluzję, zaraz posprzątam! – krzyknął.
Zeszłam wolnym krokiem i opierając się o ścianę na ostatnim stopniu powiedziałam:
 - Jeśli będziesz miał jeszcze siłę po tym sprzątaniu, to przyjdź, musimy dokończyć pewną rozmowę – i zaczęłam wchodzić po schodach. – Oczywiście jak już wyskoczysz z tego różowego wdzianka.
 - Zauważyłaś – SŁYSZAŁAM ten wyszczerz w jego głosie.
***
Oczywiście rozmowa się nie odbyła. Michał zasnął na kanapie posprzątawszy cały bajzel. Uśmiechnęłam się tylko i przykryłam go kocem. Pogładziłam go po policzku, nie mogłam się powstrzymać. Każdy wygląda słodko jak śpi. Zaraz też Kubiak odwrócił się i zaczął pochrapywać. Pokręciłam głową i poszłam do siebie.
Lena:
Zaraz po przebudzeniu wróciły do mnie wspomnienia z wczoraj. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się duży, szczery uśmiech.
***
-Dziewczynę? – Fabian uśmiechnął się drwiąco
-A…nie?- odezwał się niepewnie Lyneel
-Nie- powiedział zdecydowanie mój braciszek- To moja urocza, młodsza siostra.
Julien spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja nagle poczułam się jeszcze mniejsza. Rumieniec oblał moje policzki chwilę przed tym, jak usłyszałam bulgotanie wody w garnku za sobą.
-Pierogi!- krzyknęłam po części, dlatego że nie chciałam by tyle pracy poszło na marne, a po części, aby odwrócić od siebie uwagę. Nadal czułam jednak na sobie uporczywy wzrok Juliena
-Masz mi coś do powiedzenia?- zapytał, kiedy spojrzałam na niego
-Nie pytałeś…- odparłam nieśmiało
-Więc nie miałaś nic przeciwko wprowadzaniu mnie w błąd? – skrzyżował ręce na piersi
-Skąd miałam wiedzieć, że uznasz mnie za dziewczynę Fabiana? Poza tym, czy to naprawdę aż tak wiele zmienia? – zapytałam, czując, że szala zwycięstwa w tej rozmowie przechyla się na moją stronę
Miałam rację, zmieszany Julien przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć, a ja posłałam tylko rozbawione spojrzenia w stronę Fabiana, który wyraźnie podzielał moje emocje.
-Nie, w zasadzie nie- powiedział po chwili Lyneel
-Jeżeli wszyscy już jesteśmy pewni swojej tożsamości, to siadajcie do stołu. Musimy zobaczyć, co udało się ugotować takim mistrzom, jak my- puściłam oczko Julienowi, a ten odpowiedział mi tym samym
***
-Muszę przyznać, że są naprawdę dobre- powiedział Fabian, kiedy byliśmy już w trakcie konsumpcji
-Faktycznie, chociaż mówiąc szczerze nie spodziewałam się takiego efektu- zażartowałam
-Czyżbyś podważała moje kulinarne kompetencje? – Lyneel uniósł brwi ku górze nie spuszczając ze mnie wzroku
-Jakżebym śmiała!
-Kiedy was zobaczyłem pomyślałem, że fartuszek do gotowania postanowiliście zrobić z mąki – wtrącił się Fabian
-Akurat po tylu latach życia ze mną powinieneś być do tego przyzwyczajony.
-Co prawda, to prawda- pokiwał głową wywołując nasze rozbawienie
Julien wyszedł niedługo po skończonym obiedzie. Zapowiedział, że teraz będzie wpadał częściej, bo polska kuchnia jest chyba stworzona specjalnie dla niego. Ciekawe, co powie trener, kiedy dowie się o nowej diecie jednego ze swoich zawodników.
-A więc, tata jednak nie przyjedzie w najbliższym czasie?- zagadnęłam Fabiana, kiedy skończyliśmy sprzątać po posiłku i usiedliśmy wygodnie w salonie
-Mam nadzieję. Wydaje mi się, że go uspokoiłem- pokiwał głową
-To dobrze- powiedziałam spokojnie
-Ty masz chyba więcej do opowiadania- zaczął- Co to za podrywanie moich kolegów w naszym mieszkaniu?
-O czym ty mówisz?- spojrzałam na niego oburzona- Wprosił się na obiad, twierdził, że nie ma lodówki, co miałam zrobić?
-Tłumacz się, tłumacz- pokiwał głową rozbawiony- Nie wiedziałem, że taka łamaczka serc z ciebie
Rzuciłam poduszką prosto w mojego braciszka, po czym odparłam:
-Powiedział człowiek, który na profilowym ma zdjęcie w łóżku z dziewczyną
-To nie tak…-zaczął
-Tłumacz się, tłumacz- powiedziałam i dumnie wyszłam z pokoju dostając jeszcze poduszką w plecy
***
Zjadłam śniadanie, obejrzałam kawałek odcinka jakiegoś durnego serialu, który akurat był w telewizji i zaczęłam szykować się na trening. Właśnie, miałam wychodzić, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przewróciłam oczami. Czy my mieszkaliśmy na jakimś dworcu?! Otworzyłam niechętnie i zdrętwiałam.
-Witaj córeczko- zwrócili się do mnie rodzicie
-Cze- cześć - odpowiedziałam zaskoczona- Co tutaj robicie?
-Chcieliśmy odwiedzić nasze dzieci, czy to takie dziwne? – spojrzeli na mnie podejrzliwie
-Nie, skądże- pokręciłam głową- Wchodźcie- dodałam
-Fabian w domu? – zapytał tata, a ja ledwo powstrzymałam się, by nie wybuchnąć śmiechem
-Jest u siebie- powiedziałam – Wychodzę teraz na trening- wskazałam kciukiem na drzwi- Za dwie godzinki będę w domu to porozmawiamy- pokiwałam głową
-Ojciec komentuje dzisiejszy mecz Fabiana, więc pomyślałam, że się z nim zabiorę, dawno się nie widzieliśmy, to nie problem, prawda?- upewniła się mama
-Nawet tak nie myśl, to dla nas sama przyjemność- uśmiechnęłam się serdecznie

Chwilę później wyszłam z mieszkania zostawiając rodziców sam na sam z Fabianem. Zapowiada się ciekawie spędzony czas. Chyba zaproszę też Dawida, wtedy atmosfera będzie zupełnie zabawna.