- Wy też to słyszeliście? - spytał zdziwiony Kuraś, gdy nasze drużyny się spotkały.
- Nie da się ukryć - ironizuję. - Maciek, bo chyba tak się nazywa ten piłkarz, ma bardzo donośny głos.
- Pewnie wystraszył biedne wiewiórki! - prawie krzyknął Nowakowski.
- Cepie, ty też zaraz to zrobisz - powiedział Igła.
- Ojej, no tak - posmutniał Piotruś.
- Spokojnie Pit, myślę, że po wrzaskach Maćka żadna wiewiórka nie została - mówię.
- Czyli nie wystraszyłem żadnej? - upewnił się środkowy.
- Nie - posyłam mu pokrzepiający uśmiech.
Później dołączają się do nas inne drużyny. Co dziwne w połowie drogi (jak oceniałam) byliśmy już wszyscy z wyjątkiem Leny i Dawida. Nawet Fabian zaczął się niepokoić.
- Fabian, uważam, że nie masz się co martwić, Lena to duża dziewczynka, da sobie radę - mówię.
- Ale jeśli jej się coś stanie, to rodzice mnie zabiją! - dygocze.
- Typowy starszy brat - zaśmiałam się.
- To takie śmieszne!? - pyta.
- Nie. Sama jestem identyczna -
- Ooo, no tak, zapomniałem, że masz młodszego brata - uśmiecha się ze zrozumieniem.
Wtedy coś mi się błyskawicznie przypomina. Szatański plan
- Fabiaaan? - pytam.
- Boję się, nie wiem o co chodzi, ale znam ten błysk w oczach - uśmiecha się. - Opowiadaj.
- Dziś o trzeciej w nocy. Tipi - uśmiecham się zadziornie. - Teraz jest za dużo świadków.
- Rozumiem, totalna konspiracja - uśmiecha się.
Po chwili podbiega do swojej drużyny, a ja zwalniam, by zrównać się z moją.
- Ooo jesteś już! - uśmiecha się środkowy. - Właściwie, jeśli ten piłkarz wpadł w jakiś rów, to jak go wyciągniemy?
- Coś się wymyśli - wzruszyłam ramionami, po drodze spotykając wzrok Michała.
- Zawsze możemy zadzwonić po pomoc - zauważył Winiar.
- A jak to zrobisz? - spytałam.
- Wyciągnę telefon i ... - powiedział Michał. - No tak, nie ma zasięgu.
- Znaczy się... nikt nie ma DZIAŁAJĄCEGO GPS-a? - przeraził się Kłos.
- Tak - powiedziałam.
- Pamela! - zganił Wrona. - Kłos ma lęki przed nocą w lasach!
- Za dużo horrorów, czy tanich komedii romantycznych lub kryminałów? - uniosłam brwi.
- A ty to niczego się nie boisz? - natarł Wrona.
- Raczej nie - zastanawiam się. - W sumie boję się tylko o mojego brata. Czasami.
- A ja się boję pająków - powiedział Zati.
- Czyli nie jestem dziwny! - ucieszył się Pit.
I zaczęła się dyskusja kto czego się boi.
- Michał, a ty czego się boisz? - zapytał Zbyś.
- Boję się stracić najważniejszą dla mnie osobę na tym świecie - powiedział odwracając wzrok w stronę pana Bartmana.
- Aha - ja i Zibi w lot załapaliśmy o kogo chodzi.
- Kto idzie? - usłyszeliśmy głos piłkarza.
- Widma, wampiry i duchy. Plus demony - powiedziałam grobowym głosem.
- A ja chcę być wróżką! - wyraził życzenie Nowakowski.
- Oj zamknij się cepie - powiedział Fabian. - Gdzie moja siostra?
- Nie wiem, zgubiłem się! A jak zaczęło się robić ciemno to się przestraszyłem! - wspomniałam, że siedział w jakiejś dziurze, z której przy odrobinie wysiłku nawet ja bym wyszła?
- Aha - skwitował Łukasz.
- To wy już na miejscu? - zdziwił się Dryja.
- LENKA! - wrzasną Fabian i leci przytulać siostrę.
- Ciii! Bo wypłoszysz wiewiórki! - zirytował się Piotrek.
Lena:
Po paru godzinach marszu wydostaliśmy się z lasu. Miałam ochotę skakać, tańczyć i śpiewać.
Przegrałam.
Już o tym pomyślałam.
-To ty tak krzyczałeś? - podchwytliwe pytanie Dawida w stronę Maćka było, niczym dwa nagie miecze przed bitwą
-Ja wychodzę z założenia, że prawdziwy facet nie boi się swoich uczuć- Kurek uniósł palec wskazujący ku górze
Obdarzyliśmy go spojrzeniem wyrażającym mniej, niż tysiąc słów.
-Musiałeś się przesłyszeć - odparł spokojnie Maciek
-Nie wydaje mi się - uśmiechnął się, tak jak robią to złoczyńcy, kiedy wydają swoich przyjaciół wrogowi i objął mnie ramieniem.
Po chwili odsunęłam się. Nic więcej nie powiedziałam, tylko udałam się w stronę ośrodka.
Kiedy otwierałam drzwi mojego pokoju usłyszałam jego głos. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał.
-Lena, co się stało? - powiedział tak bezradnie, że naprawdę zrobiło mi się go żal
-Twoja zazdrość jest słodka, ale nie chcę żebyście ciągle walczyli ze sobą - pokręciłam głową patrząc się w podłogę - Powiedziałam ci coś bardzo ważnego -spojrzałam mu prosto w oczy- Jeżeli nie daje ci to stuprocentowej pewności...- znów utkwiłam wzrok w ziemi
Kurczę
Ja naprawdę nie mam doświadczenia w relacjach międzyludzkich.
Przytulił mnie bardzo mocno.
-Pamiętasz, co napisałem ci na karteczce po naszej nocnej rozmowie? - spytał nagle patrząc mi prosto w oczy
Pokiwałam głową.
-Nazwałem cię wiedźmą, ale szybko to skreśliłem, bo tak nie uważam. W gruncie rzeczy jesteś dobrym człowiekiem. Jak każdej kobiecie brakuje ci zdecydowania- zaśmiał się - Długo musiałem czekać na dwa, szczególne słowa. W jakiś sposób nie dowierzam w to, co się dzisiaj stało.
Uśmiechnęłam się blado bawiąc się palcami u jego ręki.
-Jesteś bardzo kreatywna, bo nawet największy geniusz nie wymyśliłby zabawy w: "Chłopaka na niby"
-Takie pomysły zdarzają się każdej bohaterce amerykańskich komedii romantycznych. Poza tym, dlaczego ta rozmowa przybiera charakter pochwalny, ku mojej osobie? - spytałam z niesmakiem
-Bo lubię o tobie mówić - uśmiechnął się zadziornie
-Czy ty masz jakieś wady?
-Nieskończenie
-Dobrze je maskujesz - pokiwałam głową
-W końcu jestem aktorem ze spalonego teatru - puścił mi oczko
-W porządku, nie potrafisz wymyślać kawałów. Możemy zapisać, to jako pierwsze.
-Ja wymieniałem twoje zalety, a ty szukasz moich wad? - udawał naburmuszonego
-Życie bywa brutalne, a ja wredna. To dwa podstawowe prawa natury.
-I tak cię kocham moja wiedźmo.
-Ja ciebie też, nawet, jeżeli płuca usychają mi od twoich żartów.
***
-Od tej waszej słodyczy można stracić wszystkie zęby! - narzekania Krzysia niosły się z końca korytarza
-Nie odpowiadamy za wszelkie uszczerbki na zdrowiu - uśmiechnęłam się naśladując mojego brata
-Dobra, dobra, jeden Fabian wystarczy -machnął ręką
Próbował uśpić naszą czujność. Planował kolejny kawał. Widziałam to po jego oczach i ruchach.
- Lepiej powiedz kogo tym razem wybrałeś na ofiarę.
-Za dobrze mnie znasz - zmrużył oczy - Trzeba coś z tym zrobić. Odpowiadając jednak na twe wspaniałe pytanie - ukłonił się nisko - Przyjaciel mój Zbigniewem nazwany. Chociaż patrząc na was zastanawiam się, czy nie zmienić zdania - dodał z niesmakiem
-Kiepsko byłoby wyciąć kawał samej sobie.
-O tym nawet nie myśl! To akcja dla jednej osoby!
-Krzysiu - przeciągnęłam ostatnią sylabę
-Nie! - odparł stanowczo, więc ponowiłam próbę - Dobra, dobra - odparł niechętnie
-Wiedziałam, że się zgodzisz.
-Słuchajcie, plan jest taki...
Tak rozpoczęła się kolejna przygoda mojego życia.
Kolejna bezmyślna
Ale kto, jak nie sami mistrzowie nauczą Dawida żartować?
Czy coś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz