niedziela, 9 listopada 2014

Dwadzieścia sześć.

Pamela:
Od pamiętnej rozmowy unikałam obu panów jak ognia. To nie było trudne, gdyż oni byli teraz większość czasu na treningu. Za Leną ciągle łaził ten Ma...ciej? Chyba tak mu było na imię. Nie wymagajcie, żebym znała imiona piłkarzy. Wystarczy mi wiedza, że jesteśmy na siedemdziesiątym miejscu w rankingu FIFA. A i tego nie jestem pewna. Przekonałam się już do siatkarzy i to jest wielki postęp.
 - Witaj Pamelo - przywitał mnie Zagumny.
 - A witaj Pawle - uśmiechnęłam się. - Nie na treningu?
 - A nie - powiedział. - W końcu skończył się, nieprawdaż?
 - Rozumiem - powiedziałam. - Więc, gdzie znajdę Pita?
 - W tipi - pokręcił głową Zagumny. - Jak będziesz miała już go dość, to znajdziesz mnie na stołówce, lub w swoim pokoju.
 - Wujek Paweł - rozradowała się Mała, gdy uchyliłam drzwi swojego pokoju. - Poucys mnie cytać? Albo ty pocytas?
 - No dobrze Martynko - powiedział siatkarz i się uśmiechnął. - Chodź.
Więc nie muszę się martwić o Małą. Biorę Babi na ręce i podążam do tipi. Tak odbiło mi. Zaglądam do środka. Widzę tylko Nowakowskiego.
 - Czeeeeść Pamela! - macha do mnie. - Przyszłaś tu ze mną posiedzieć?
 - Zwariowałam, ale tak - powiedziałam. - Nie mam co robić.
 - Możesz porozmawiać z tym piłkarzem - powiedział.
 - To że zwariowałam nie oznacza, że zgłupiałam Pit - powiedziałam. - Widząc ich grę nie sądzę, że można z nimi normalnie pogadać.
 - Oj nie przesadzaj Pam - uśmiechnął się. - Można z nim pogadać, sam to robiłem!
 - Tak, tak Piotrusiu - powiedziałam pobłażliwie. - Masz karty?
 - Mam - powiedział - a o co gramy?
 - O ciasteczka, które upiekł mi Zbyś? - zaproponowałam.
 - Ok, ale jeśli da się je zjeść - powiedział Nowakowski.
 - Da się, da - powiedziałam i dostałam swoje karty.
Po paru kolejkach, które raz wygrywałam, raz pozwalałam wygrać Nowakowskiemu zadzwonił mój telefon.
 - Co jest? - tak, mój brat.
 - Będę w Spale za dwa tygodnie - powiedział.
 - Ok - odparłam. - Chwila, a ty nie miałeś grać w Resce?
 - Noooo... - zająknął się. - Trochę skłamałem.
 - Ok nie wnikam - uśmiechnęłam się. - Dobra kończę, gram z Nowakowskim o ciastka.
 - Po co z nim grasz o ciastka - zaśmiał się. - Poproś Bartmana to ci upiecze.
 - Ha, ha cześć - rozłączyłam się.
 - Mateusz? - spytał Piotrek.
 - Taaa - powiedziałam. - Gramy dalej.
***
 - Hej oszukujesz! - wrzasnął Nowakowski, gdy Kurek podmienił karty.
 - Wcale nie! - oburzył się tamten drugi.
 - Zamknijcie się cepy! - powiedział Możdżon. - Bo przyjdzie Anastasi, albo co gorsza Paweł.
 - Już nie przesadzaj - popatrzyłam na niego z litością.
 - Nie przesadzam! - powiedział środkowy. - On się na mnie uwziął!
 - Jaaasne - powiedziałam.
 - Gracie beze mnie!? - do tipi wszedł Kubiak. - Jak tak można!?
 - Normalnie - odparłam. - Za późno przyszedłeś mamy ostatni fant.
 - Mam żelki - uśmiechnął się.
 - To kto rozdaje? - spytał Winiar.
 - Hazard? Beze mnie? No nie spodziewałem się Marcin - do tipi wkroczył Ignaczak.
 - Czy ktoś jeszcze ma zamiar tu wejść i zagrać!? - wrzasnęłam.
 - Ciszej, bo trener przyjdzie - przeraził się Kurek.
 - Mówi to ktoś, kto jakiś czas temu lazł z workiem piwa na plecach - podsumowałam.
Zaraz też pojawili się wszyscy siatkarze (z wyjątkiem Pawła, a łącznie z Dryją) by zagrać. Nawet Lena się pojawiła. A za nią piłkarz. Dawid, który usadowił się po mojej prawej sam mając po prawej Lenę nie był zachwycony. Zapowiada się ciekawy koniec naszej gry...

Lena:
-Naprawdę musisz wszędzie za mną chodzić?!- wrzasnęłam wściekła
-Tak - odparł spokojnie
-Wszyscy piłkarze są tak denerwujący?
-Jak im na czymś zależy...
Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Desperacko potrzebuję chwili samotności. Maciek doprowadza mnie do szału. Na początku, zanim zaczął chodzić za mną krok w krok, było naprawdę miło, ale nic, co dobre nie może trwać wiecznie. Aby wszystko w spokoju przemyśleć postanowiłam udać się do tipi. Dlaczego miałabym przypuszczać, że jest tam cała  reprezentacja?
***
-Lena! Kto by się spodziewał! - usłyszałam radosny okrzyk
-Może tu mnie nie znajdzie - westchnęłam
-Mówisz o tym piłkarzu?
Pokiwałam głową. Dawid też tu był. Przyglądał mi się badawczo. Ile bym dała, żeby móc się teraz do niego przytulić, pocałować go, żeby wreszcie mogło być tak, jak powinno. Usiadłam obok niego i wykonałam nieśmiały gest. Próbowałam położyć mu głowę na ramieniu. Co prawda nie odgonił mnie, ale też nie wyglądał na szczęśliwego. Westchnęłam cicho. Nagle do tipi wszedł Maciek. Wprost nie wierzę, że mnie tu znalazł i to zanim ograłam całą reprezentację w tysiąca!
-Tyle cię szukałem - powiedział zdyszany Maciek wyraźnie przedłużając pierwsze słowo
-Szkoda, że znalazłeś - mlasnęłam
Kilka osób obok, które mogły usłyszeć moją uwagę zaśmiało się cicho.
-Gramy w karty? - zatarł ręce
Zgodnie zignorowaliśmy przybysza i zaczęliśmy rozgrywkę. Poczuł się chyba trochę urażony, ale usiadł obok i obserwował grę.
Powoli kończyły nam się fanty. Ktoś musiał pójść do sklepu albo zaczniemy grać o wyposażenie plecaków, Niektórym to by nie zaszkodziło. Widziałam, że Kurek ma same dziurawe skarpety. Pewnie zakładał się z Winiarem o jakieś bezsensowne rzeczy, więc to też jego wina. Wzruszyłam ramionami.
Pomyliłam się jednak, co do dalszej formy spędzania czasu, gdyż Piotrek wpadł na genialny pomysł.
-Skoro skończyły się nam fanty, to może zagramy w podchody? - zaproponował, na co większość reprezentacji ucieszyła się, niczym małe dzieci - W takim razie przydzielimy grupy -zatarł ręce

Stałam pomiędzy nienawistnie patrzącym Dawidem, a obiektem jego złości. Podczas, gdy inne grupy zgodnie omawiały taktykę, my staliśmy bez słowa.
-Kiedy już przestaniemy zachowywać się, jak dzieci - popatrzyłam wymownie na obiekt moich uczuć - To może pogodzimy się z podziałem osób i zaczniemy korzystać z uroków życia, podczas zabawy w podchody?
-Nie mam zamiaru z nim współpracować - Dawid odwrócił się na pięcie
-Bo jestem piłkarzem?! - oburzył się Maciek - Mówią o nas, że jesteśmy gwiazdami, ale wy to jakiś kosmos!
-Możesz być pewny, że nie chodzi o twój zawód - mruknął
Przeczesałam włosy ręką.
-Dobra, zaczyna drużyna Leny! - odezwał się Piotrek - Tu macie kredę. Rysujcie znaki na drzewach.
-W porządku - pokiwałam głową - Chodźcie - dodałam radośnie, sprawiając wrażenie kapitana zgranego zespołu
Na szczęście poszli za mną.
***
-Chodźcie tędy! Tam nas nie znajdą! - wołał Maciek
-Myślę, że Lena dużo lepiej zna te okolice, więc może to jej zostawisz obmyślanie trasy? - powiedział zgryźliwie Dawid
-Pan mądry się znalazł - prychnął
-O, jesteście beznadziejni - westchnęłam
Błądziliśmy po spalskim lesie starając się opracować drogę. Czas uciekał, a my pracowaliśmy niekoniecznie skutecznie. Głownie przez tych dwóch, co tylko się kłócili, To całkiem miłe, że walczyli o mnie, ale ile można wysłuchiwać ich słownych walk?! W pewnym momencie postanowiłam, że pójdę sama bez wcześniejszego uprzedzenia towarzyszy. Prawie się udało, gdyż Maciek poszedł w swoją stronę, sądząc, że idziemy za nim, a Dawid dzielnie kroczył za mną.
-Kim on właściwie jest, żeby... - zacisnął pięści
-Żeby? - odwróciłam się i spojrzałam mu prosto w oczy
Przez chwilę milczał.  Jego twarz nie wyrażała nic, ale oczy zdawały się mówić wszystko. Były lekko przeszklone, wzrok miał nieśmiały, delikatny.
-Żeby mi cię zabierać - odpowiedział cicho

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz