sobota, 21 grudnia 2013

Dwa.

Pamela:
 - Ale czemu? – spytałam Fabiana
 - Bo tak bardzo, bardzo chcę! – zrobił minę kota ze Shreka
 - A co za to będę miała? – zapytałam
 - A co chcesz?
 - Hm… – bingo! Mam – A zrobisz coś, żeby Kubiak i Bartman przestali mnie dręczyć?
 - Nooo, może… - powiedział
 - No dobra to chodź. Pójdziesz z nami? – zwróciłam się do Pawła Z.
 - Mogę ci potowarzyszyć, bo sama z tym ignorantem możesz nie wytrzymać – odparł
 - Spoko, mam młodszego brata – na te słowa odezwał się mój telefon…
 - Wchodźcie i siadajcie. Nic nie dotykać – powiedziałam i  odebrałam – Co imbecylu? – to chyba wiecie kto dzwonił, prawda?
 - Nie obrażaj mnie!
 - Czemu? Dżem jest, śliwki też.
 - Przypomniało mi się czemu dzwoniłem – „inteligencja”
 - No zwal mnie z nóg.
 - Będę grał w Resovii! – po czym ta świnia znów się rozłączyła, a ja stanęłam jak wryta
 - Co jest? – spytał Fabian zawiązując sobie pod szyją prześcieradło
 - Nie ważne – odpowiedziałam, po czym zaczęłam kontaktować – Co ty do diabła robisz?
 - No szykuję się do portretu… ja tak na superbohatera…
 - Mówi ci coś słowo PORTRET? – spytałam
 - Nooo taki obraz przedstawiający osobę…
 - Twarz osoby! – powiedziałam
 - Z nim nie wygrasz – powiedział mi Paweł – Za inteligentna jesteś.
 - Zawsze spoko – odparłam, po czym spojrzałam na Fabiana – Szybciej się szykuj.
             W międzyczasie, gdy Fabian „picował” swój wygląd – prostował prześcieradło pelerynę, wyginał się ćwiczył pozy i miny, ja wyjmowałam sztalugę, płótno i akwarele. Tak, nawet do tego podchodziłam profesjonalnie. Lubiłam malować, rysować i tak dalej. Jednak czasami byłam ludzka. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
 - Proszę! – powiedziałam
 - Dzień dobry. Pani Pamela Masłowska? – spytał jakiś starszy gościu
 - Nie da się ukryć – odpowiedziałam
 - Zygfryd Kwiantkowski, jestem z komisji konkursu wokalnego. Jaką piosenkę pani zaprezentuje jutro?
 - Hmm… „A miało być tak pięknie” happysad – powiedziałam, raz się w końcu żyje
 - Dziękuję. Do jutra.
 - Do jutra.
            Facet jak facet. Nawet normalny. Oby nie jaki wymagający, ja chciałam wygrać!
 - Kto to był? – spytał Zagumny
 - Nie słyszałeś? – odpowiedziałam pytaniem
 - Nie wnikam.
            Wróciłam do przygotowywania sztalugi. Fabian chyba wybrał pozę a’la Superman. Nie wnikałam. Był jeszcze gorszy niż mój „kochany” brat. Chwila, chwila…
 - Fabian? – zapytałam
 - Nooo?
 - W jakim klubie grasz?
 - W Asseco Resovii Rzeszów…
 - Aha, to takie buty…
 - Jakie?
 - Nie ważne. Moje.
 - Spoko – wrócił do „idealnego” ustawienia się do hmm… nazwijmy to obrazu.
 - No dobra, jesteś pewien, że wytrzymasz tak minimum godzinę?
 - Superbohater jest wytrzymały! – uważaj bo nim zostaniesz
 - Jakby co podtrzymam go – zaoferował się Paweł
 - Dzięki, ale z tego co mówi to nie będzie konieczne.
 - No to zaczynamy – w tym momencie rozległ się krzyk
 - Kto to? – spytałam
 - Hmm… pewnie Lena, jego siostra – wyjaśnił Guma
 - Nie bój się Lena uratuję cię! – wrzasnął Drzyzga i wybiegł z pokoju. No normalnie odezwał się w nim Superman.
 - Hej! Czekaj! – zaczęłam za nim biec. Zaraz pojawił się obok Guma
 - A… ty… co? – spytałam w biegu
 - Dotrzymać ci kroku i towarzystwa, jeśli wolno – odparł
 - Zawsze będzie weselej – stwierdziłam
            Wypadliśmy z ośrodka. Fabian już dalej gdzieś „leciał” z pelerynką, a ja zauważyłam indiańskie tipi… no dobra. Szczerze mówiąc myślałam, że mieszkamy w katolickim kraju. No cóż, życie lubiło weryfikować moje przemyślenia itp. Moją uwagę jednak przykuł pewien obrazek. Jakaś dziewczyna (prawdopodobnie ta Lena) była niesiona do tipi… ludzie, z każdą minutą zastanawiałam się coraz poważniej, czy przypadkiem nie jestem w wariatkowie!

Lena:
-Puszczaj! – krzyczałam ile tylko sił w płucach
Nagle, kiedy z bliżej nieznanego mojemu mózgowi powodu przestałam krzyczeć miałam wrażenie, że słyszę: „Lenka, ja cię uratuję”. Dlaczego wszyscy tutaj zdrabniają moje imię?! Ale to chyba Fabian, a on zawsze to robił. Takie ciepłe kluchy z makiem, czy coś.
Porywacz postawił mnie na ziemi. Pierwsze, co zobaczyłam to indiański szałas. Chyba nazywał się tipi, albo tiłki, tyłki nie pamiętam. Zresztą to nie miało teraz znaczenia. Zostałam porwana przez … chwila nie ujrzałam jeszcze twarzy osoby, która mnie tu przyniosła! Podniosłam mój wzrok, a musiałam to zrobić dosyć wysoko przy moim 1.80. Marcin?! Po kim, jak, po kim, ale po nim bym się tego nie spodziewała.
-Cześć Lenka – usłyszałam niespodziewanie beztroski głos Piotrka
-Co Ty tu …
Jadł żelki, dokładnie to siedział po turecku przy tyłki, tfu, tipi i jadł żelki.
-Co tu się dzieje? – spytałam nie wiedząc, czy chcę usłyszeć odpowiedź
-Będziemy smażyli żelki! Wiesz, jak jabłka albo chleb.
Nie zdążyłam się nawet załamać ich głupotą, bo zwalił się na mnie worek ziemniaków i to nie był Kurek, chyba, nie wiem, zamroczyło mnie.
Powoli otwierałam oczy. Widziałam nad sobą zgraję ludzi, paru facetów i jedną dziewczynę. To chyba ta, która kłóciła się z Kubiakiem i Bartmanem jak przyjechaliśmy. Jest też Fabian, a więc nie pomyliłam się! Ha! Ale co ona ma na szyi? To prześcieradło?
-Braciszku, co ty odwalasz?
-Ratuję cię!
-Przez ciebie mogłam trafić do szpitala, kretynie! – krzyknęłam, ale gdy tylko zobaczyłam jego smutną minę dodałam: -Nic się nie stało, dziękuję.
Nie myślcie sobie, mam serce i czasami go nawet używam. Pewnie wszyscy biolodzy mnie teraz wyśmiewają. Nie bójcie się, ja siebie też.
Tak, czy siak skończyło się na paleniu żelków. Poważnie, siedzieliśmy w tym tyłki tipi do późnej nocy i jedliśmy podpieczone słodkości. Pamela to całkiem sympatyczna dziewczyna. Polubiłyśmy się przez ten czas. Nawet mój brat okazał się w porządku. Doszłam do tego wniosku po 22 latach, nieźle nie? Cóż, lepiej późno niż wcale.
Wracałam właśnie z Pamelą do naszych pokoi. Było już dobrze po 3, a my robiłyśmy naprawdę niezły hałas. Nagle z pokoju wyparował Kurek.
-Heeeej, ty jesteś ten Burek, Szurek, aaa Szczurek – zaczęła Pamela
Nie byłam wtedy pewna i Bartek chyba też nie, czy chłopaki nie dodali czegoś do przesmacznych misiów. Popatrzyliśmy na siebie, on w pełni przytomny, ja trochę mniej, ale jeszcze kontaktowałam.
-Lena? – zapytał niepewnie
O proszę, jedyna osoba tutaj, która nie zdrobniała mojego imienia.
Skrzywił się lekko i powtórzył pytanie sprzed chwili.
***
[Jully]
Oddajemy dwójeczkę. Pamiętajcie : Komentujesz = motywujesz.
PS: Dziękuję mojej kochanej Orlicy za życzenia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz