piątek, 6 grudnia 2013

Prolog

Pamela:
            Las, śpiewające ptaki, żyć nie umierać. Byłam w Spale od parunastu godzin i ciągle się zachwycałam.
 - Buuu! – zza drzewa wyskoczył pewien idiota, czytajcie mój młodszy brat Mati

 - Czego małolacie?

 - Się pożegnać ce.

 - Mówi się „chcę”.

 - Booo mnieee too. Pa siostruniu. Zostawiamy cię na pastwę losu, możesz nie wracać! – i zwiał, jakbym miała go gonić

            Małolat i tyle. Ale przez niego się nie przedstawiłam. Jestem Pamela, mam 25 lat i ostatni rok studiuję na ASP. Potem to nie wiem coś się wykmini. Na razie jestem tu – czyli w Spale.

            Czemóż tu jestem? A otóż mam konkurs. Mam znaleźć pewną ciekawą osobistość i stworzyć jej portret. Oczywiście tych osobistości może być liczba mnoga. Poza tym jeszcze konkurs wokalny. Się znaczy będę piać. Skoro mnie wybrali będą głusi z wyboru. Moja pani od rytmiki z przedszkola mówiła mi, że nie mam głosu, a tu taki dla niej peszek. Wszystkim potrafię zrobić na złość.

 - Kochanie, do zobaczenia – pożegnała się mama

 - Cześć! – tylko tyle odpowiedziałam, potem pochopsałam do swojego pokoju

            Pod 13 (Hehehe) stało dwóch wysokich mężczyzn. Jeden z nich wyglądał na zdenerwowanego.

 - Jakiś problem? – spytałam

 - Tak i to poważny – niższy był cały czerwony z gniewu – Zajęłaś NASZ pokój.

 - Sorry, ale ten pokój przydzieliła mi pani w recepcji. Do niej bulwersy.

 - Tak… - zaczął ten wkurzony

 - Michał spokojnie. Pani ładna…

 - Pamela – wysyczałam

 - …o imię równie ładne jak ona, na pewno coś poradzi…

 - O nie mój drogi, na ładne słówka to nie pomagam – zaczęłam iść w stronę wyjścia, a za mną ten wyższy

 - Oj Pamela… tak na marginesie Zibi jestem…

 - Zbigniew! Nie brataj się z wrogiem! – krzyknął Michał

 - Misiek cicho! Ja tu targuję pokój! – powiedział mu ten drugi

 - Ludzie z kim ja żyję!? – wrzasnęłam na całą Spałę, gdy wyszliśmy z budynku – W domu brat, tu wariaci jacyś…

 - O wypraszam sobie jestem wysokiej klasy siatkarzem! – powiedział Michał. Coś mi zaświtało… no tak Kubiak!

 - Mój brat też! Tyle, że gra w rzeszowskiej drużynie juniorskiej!
***
Lena:
       Jechałam właśnie samochodem z moim świrniętym braciszkiem Fabiankiem. A nie, chwila, właśnie jechałam samochodem z wspaniałym rozgrywającym reprezentacji Polski i Asseco Resovii Rzeszów Fabianem Drzyzgą. Gdy tylko dowiedział się, że mam zrobić reportaż w związku ze studiowanym przez moją osobę dziennikarstwem wpadł na genialny pomysł. Zabiera mnie do Spały, do swoich kolegów z kadry. Zdecydowanie wolę określenie: "wariatkowo", ale nie wypada teraz o tym wspominać. Tak, więc nazywam się Lena, Lena Drzyzga. Tak, owszem córka tego Wojciecha i siostra tego Fabiana. Dodatkowo studentka dziennikarstwa i atakująca II ligowej drużyny. Mnie też nie ominęła siatkówka. Byłoby to chyba niemożliwe. W moim rodzinnym domu żyło się praktycznie tylko tym sportem. Zdecydowanie i ja go pokochałam. Przemierzaliśmy polskie, dziurawe drogi całkiem niezłym samochodem mojego brata w absolutnej ciszy. Nie pokłóciliśmy się, na dobrą sprawę byliśmy kochającym się rodzeństwem, chciałam tylko, żeby myślał jakobym była na niego obrażona za to, że wywozi mnie do wariatkowa lasu. Wreszcie zajechaliśmy na miejsce. Panował pozorny spokój. Założę się jednak, że za chwilę ktoś wrzaśnie, trzaśnie, mlaśnie i co tam jeszcze. Jak to tutaj, totalny psychiatryk. Byłam tu już kiedyś z polecenia Fabianka. Poznałam jego kolegów. Nie żebym ich nie polubiła, skądże. Sympatyczni, ale moja psychika zbyt cierpiała po dłuższym obcowaniu z nimi. Teraz czekają mnie dwa długie tygodnie w lesie. Spała wita, ptaszki śpiewają, rzeczka płynie spokojnym tempem, trawka się zieleni. Sielska kraina z kebabem pięćset metrów dalej. Oczywiście przed budynkiem latało paru facetów z ADHD. Była tu też jakaś dziewczyna, której kłótnia z dwójką siatkarzy najwyraźniej przeniosła się przed ośrodek. "Pokój jest mój i to tyle w temacie. Nie mam zamiaru z wami gadać!" usłyszałam jej wrzask. "Nowa"- pomyślałam, a następnie razem z bratem powędrowałam ku drzwiom tegoż zacnego budynku modląc się w duchu, aby owi siatkarze nas nie zauważyli. O, zgubne me nadzieje.
-Fabian, Lena! Siemaneczko! - krzyknął Kubiak

-Cześć stary!- zawołał mój braciszek, po czym ruszył w kierunku kumpli.

Chętnie, czy nie także udałam się, aby ich powitać.

-Wypiękniałaś maleńka. - próbował zbajerować mnie Zibi

-Ale ty nie ulepszyłeś swojego sposobu na podryw i nadal jesteś zdesperowanym singlem, ale to akurat wynika z tego pierwszego.

-Dobre, młoda! 

-Dzięki bracie! - przybiliśmy sobie żółwika, jak zawsze, gdy ktoś z nas użyje ciętej riposty.

Parę minut później siedziałam już w swoim pokoju. Własne, osobne pomieszczenie wydawało się wtedy istnym rajem. Pozornym oczywiście, przecież nie mogę zapomnieć gdzie jestem. Spodziewam się inwazji w ciągu najbliższych pięciu minut i nie pomyliłam się.
                                                                  ***
Wiemy nie jest to może idealne :P. Jednak piekło jakie mamy w szkole skutecznie uniemożliwia wszystko + przygotowania do bierzmowania (po ki licho dwa lata!?). Mamy jednak nadzieję, że miło się będzie czytać. 

1 komentarz: