czwartek, 2 stycznia 2014

Trzy.

Lena:
-Bartek, ja ci to wszystko racjonalnie wytłumaczę – zaczęłam ,lecz musiałam przerwać mój wywód, bo usłyszeliśmy wściekły krzyk reprezentacyjnego trenjro. Ups, chyba chłopaki mają przechlapane. Kurek szybkim i zdecydowanym ruchem wepchnął nas do swojego pokoju i kazał zachowywać się cicho. Nikt, no może poza Pamelą nawet o tym nie myślał. Staliśmy w zupełnej ciszy i ciemności dobre dziesięć minut. Przyglądaliśmy się sobie uważnie. Przypomniały mi się chwile sprzed paru lat, kiedy spędzałam w Spale wakacje, jak siedzieliśmy po nocach całą gromadą rozmawiając i śmiejąc się albo, gdy chodziłam z Bartkiem i Fabianem po spalskich lasach. To zdecydowanie jedne z najlepszych chwil mojego życia. A teraz? Byliśmy już zupełnie innymi ludźmi. Starszymi, może mądrzejszymi, a na pewno bogatszymi we wspomnienia. Wbrew pozorom bardzo cieszę się z przyjazdu tutaj, a oni doskonale o tym wiedzą, bo mnie naprawdę dobrze znają. Łza leniwie spłynęła po moim policzku, ale nadal twardo i uparcie patrzyłam prosto na Bartka. Kciukiem dotknął mojego policzka i otarł spływającą łzę.
-Oooo, to ja może państwa zostawię – zaczęła Pamela
Uśmiechnęliśmy się do siebie, ale nic nie powiedzieliśmy. Wbiłam wzrok w podłogę. Moje uczucia chyba ożyły. Znowu byłam szesnastoletnią dziewczyną przeżywającą swoją pierwszą, skrytą w sercu miłość. Szybko jednak pozbyłam się tych przemyśleń, głupota, nic więcej.
-W porządku, droga wolna, więc my z Pamelą wracamy, a ty lepiej idź już spać, bo na treningu będziesz nieprzytomny. Dobranoc – powiedziałam, gdy już się ogarnęłam
-Dobranoc – odpowiedział i ziewnął przeciągle
Wyszłyśmy z kurkowego pokoju sprawdzając, czy faktycznie nie zostaniemy przyłapane na chodzeniu po ośrodku w środku nocy. Absurdalne, jesteśmy tutaj gośćmi, a zachowujemy się jak zbiegli więźniowie. Odprowadziłam nowo poznaną koleżankę do jej pokoju, a potem wróciłam do swojego i rzuciłam się na łóżko. Byłam wyczerpana. Umyłam się w ekspresowym tempie, by za chwile usnąć po przyłożeniu głowy do poduszki. Myślałam, że to niemożliwe, a jednak. Czuję się jak pogromca mitów!
                                                                   ***
Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Dwunasta? Całkiem nieźle. Zeszłam na dół do miejsca zwanego stołówką z nadzieją, że pani Renia ugnie się pod moimi prośbami i nie będę musiała kupować żelków w pobliskiej Biedronce, by zjeść cokolwiek. W miejscu, gdzie wydawano posiłki nie zobaczyłam nikogo. No tak, pewnie wszyscy są na treningach.
-Dzień dobry, pani Reniu! – zawołałam do niezwykle miłej, starszej kobiety
-Lenka? Aleś ty wyrosła, dziecinko! A jak wyładniałaś! – wykrzyknęła w moim kierunku – Zośka, młoda Drzyzga przyjechała! – dodała, informując drugą kucharkę o moim przyjeździe
Po chwili stałam się obiektem wszelakich pytań i zachwytów. W akcie radości dostałam nawet jajecznicę na śniadanie, co skutecznie załatwiało problem żelków. Mając istny dzień dobroci poświęciłam sympatycznym kucharkom ponad godzinę, podczas której przedyskutowałyśmy wszystkie najważniejsze zdarzenia z mojego życia, po czym podziękowałam za pyszne śniadanie i udałam się na halę, aby sprawdzić jak przebiega trening oraz powitać trenerów. Poznałam ich po jednym z meczy naszej reprezentacji, na których byłam. Otworzyłam drzwi jak najciszej potrafiłam i usiadłam na trybunach. Zauważono mnie dopiero po paru ładnych minutach, ale tutaj także nie oszczędzono mi miłego powitania. Ku mojej uciesze, lub nie mogłam zagrać z chłopakami mały mecz. Nie przestawałam się śmiać, kiedy widziałam jak bezradni są wobec moich technicznych, a zarazem siłowych ataków.
-Chłopaki, co z wami? Żeby baba was ogrywała? – chichotałam
-Fabian, ta twoja siostra to całkiem niezła jest – wypowiedział dysząc młody libero reprezentacji
-Widzisz, leszczu – zaczął – Uczyła się od mistrza – tu wskazał na siebie
-Akurat- prychnęłam
- Czy ktoś mógłby pożyczyć mi skarpety? – przerwał naszą dyskusję nijaki Michał W.


Nim zdążyliśmy odpowiedzieć na halę weszła Pamela.
Pamela:
Hmm,,, dobra, nie skomentuję tego ostatniego. Ciągle jestem chyba niemrawa, bo wszyscy patrzą się na mnie jak na kosmitkę.
 - Pamela, wszystko gra? - spytał Bartek
 - Nie - odpowiedziałam - Nic nie gra! Ten konkurs to dno! Zawaliłam! Nie przejdę dalej!
 - A może tak nie panikuj? - spytała mnie Lena
 - Nie potrafię - odparłam, mimo to pozbierałam się - Po obiedzie u mnie, jasne? - wskazałam na Gumę
 - Jasne jak słońce - odpowiedział
Sama nie miałam nawet zamiaru pojawić się na stołówce. Do ogłoszenia wstępnych wyników nic nie przełknę. A to wszystko przez te żelki!
Punkt 10:00 byłam w miejscu przesłuchania. Po tych żelkach jednak nie czułam się najlepiej. Naprawdę, nie jestem pewna, czy czegoś tam nie dosypali. W każdym razie, występ pamiętam jak przez mgłę. Może sędziowie pomyślą, że tak miało być? Oby. Bo ja podświadomie czuję, że nie wyszło to tak jak chciałam. Swoją drogą, jak moja psychika wróci do normalnego stanu, to znajdę kogoś od żelków i mu wygarnę wszystko. Niech nie myślą, że Masłowska jest bezbronna.
Minęłam "sielską krainę z kebabem" jak to mówiła Lena, kierując się do miasta. Długi spacerek, ale może uda mi się obrócić w tą i z powrotem... Zawsze gdy się denerwowałam musiałam gdzieś pójść. A że byłam urodzona i wychowana w mieście, właśnie tam się kierowałam.
Nie było wcale daleko. Budynek, który chciałam odwiedzić stał na skraju, jakby budynki go wypchały. Weszłam do środka.
 - Kogóż me oczy widzą? Pamela!
 - Ksiądz Marek! Co ksiądz tutaj robi?
 - Przenieśli mnie tu na parafię.
 - Kto do niej należy?
 - A parę domów i ten ośrodek - uśmiechnął się
Ksiądz Marek przygotowywał mnie do Komunii i do bierzmowania. Pamiętam jak przybył do mojej parafii, tuż po seminarium czy tam trochę po. Teraz miał pewnie ze 45 lat.
 - Nie mogę uwierzyć, ostatni raz widzieliśmy się chyba 9 la temu... - powiedziałam
 - Oj pewnie tak, ale wiesz, że dla Stworzyciela czas ma bardzo małą rolę.
 - No tak, ale dla ludzi...
 - Jak zwykle, moja droga jak zwykle. Co cię tu sprowadza?
 - To, co zwykle. Po prostu muszę się uspokoić - uśmiechnęłam się
 - Coś ważnego się dzieje?
 - Tak, bardzo ważnego.
 - No to zostawię cię samą z Panem.
 - Dziękuję. Do zobaczenia.
 - Do zobaczenia.
Chwilę zostałam. Wiem, że to teraz może dziwne, ale ja jestem katoliczką i się tego nie wstydzę. Po chwili wyszłam, już spokojna. To zawsze działało.
Gdy przyszłam do ośrodka trwał jeszcze obiad. Pomyślałam, że cichaczem przemknę się do pokoju. Prawie mi się udało gdyby...
 - Czemu nie było cię na obiedzie? - spytał Pit
 - A co, muszę chodzić?
 - Posiłki są bardzo ważne. Dostarczają nam energii, która...
 - Tak, miałam biologię dzieciaku! Ale po tych twoich żelkach ciągle jest mi niedobrze! - nie było to może zgodne z prawdą, ale...
 - To nie moja wina! - fochnął się
 - A to się fochaj - powiedziałam zamykając drzwi do pokoju
 - Hej! - zaczął tłuc w drzwi - Wpuść mnie!
 - Po ki licho!? - otworzyłam drzwi
 - No bo będziesz malować Gumę!
 - No i?
 - Ja chcem popaczeć!
 - Grrr... właź!
No i po co ja to zrobiłam, po co ja to zrobiłam!? Teraz miałam w pokoju całą reprezentację, plus Lenę (co akurat mi nie przeszkadzało). I jak ja mam tak pracować!?
 - Mogę zaczynać? - spytałam
 - Nie! - powiedział Pit - Nie ma jeszcze Bartka i Winiara!
W tym właśnie momencie do pokoju wpadli wyżej wymienieni.
 - Ale obiecałeś!!! - powiedział Winiarski
______________________________________________________________________
Oddajemy trójeczkę. Już po nowym roku. Mam nadzieję, że się spodoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz