piątek, 25 lipca 2014

Dwadzieścia dwa.

Pamela:
Po chwili obudziłam się z jakiegoś letargu. Oderwałam się od Zbigniewa,  do tego strzeliłam mu z liścia i pobiegłam za Kubiakiem.
- Michał,  czekaj! - zawołałam.
- Na co? - odwrócił się i spojrzał mi w twarz.
- Ja tego nie chciałam... - wydukałam.
- A ja mam jednorożca - prychnął.
- Jesteś głupi,  czy głupi Kubiak? - trochę się zdenerwowałam.
- A to moja wina? - spytał z wyższością w głosie.
- A moja? - podniosłam głos. - To ty i Bartman gracie w jakieś chore gierki, a ja jestem nagrodą, ale powiem ci coś do słuchu Kubiak. Ja nie jestem żadną cholerną rzeczą.  Mam swoje życie i uczucia - wzięłam oddech. - Szczerze mówiąc do tej pory to ty wygrywałeś, ale jeśli tak się sprawy mają to żaden z was na mnie nie zasługuje, wybacz.
Potem pobiegłam do swojego pokoju. Byłam pewna, że Zbyszek to usłyszał. Jak tylko zamknęłam drzwi siadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Jak dziecko, ot tak.
- Pam, co jest? - spytał Mateo.
- A nic, nie ważne - odparłam. - A ty co masz taką smutną minę?
- Rodzice jutro po mnie przyjeżdżają - powiedział cicho.
- No to pakujmy cię - przytuliłam go. - Niedługo się zobaczymy, obiecuję.
Z pakowaniem uwinęliśmy się raz, dwa. Później byłam tak padnięta, że wszystko już mi wisiało. Wszystko załatwię jutro.
*
- To do zobaczenia Pamelo - pożegnał mnie tata.
- Cześć - nawet nie wiedzą, że się tak szybko nie zobaczymy.
Z Matim pożegnałam się już wcześniej. Mała też. Nie chciałam robić ceregieli przy rodzicach. Później wróciłam do pokoju i zaczęłam ryczeć. Normalnie włączyła mi się fontanna. Mała jeszcze przysypiała. W takim stanie znalazł mnie Paweł.
- Pamelo, cóż ci się stało? - zapytał.
Co miałam robić? Opowiedziałam mu o wszystkim, a on tylko nieporadnie próbował mnie pocieszyć. Jakaś pomoc przynajmniej była.
- Ale, ale Pamelo - zaczął. - Nie po to tu przybyłem. Już są końcowe wyniki tego konkursu.
Ale mnie pocieszył. To oznaczało, że wyjeżdżam. Zaraz też mu o tym wspomniałam.
- To odwiozę cię do Jastrzębia-Zdroju - powiedział po prostu.
Poszłam więc zobaczyć wynik. Trzeba wejść do pokoju.
- Trzymam kciuki - powiedział Zagumny.
Weszłam. Odebrałam główną nagrodę. Wyszłam. Paweł o nic nie pytał, tylko poszedł za mną do pokoju. Spakowałam siebie i Martynkę w try miga. Babi trafiła do specjalnej klatki. Pawłowi dałam walizki, dziewczynkę i psa, a sama poszłam pożegnać się ze sztabem, Piotrkiem i Leną.
Przy sztabie nasłuchałam się jak to mam wrócić, gdy tylko będę mogła i w ogóle. Został Pit i Lena.
- Heeeeej - uśmiechnął się Nowakowski. - Co się staaaało?
- Chcę się pożegnać - oznajmiłam.
- Czemu jedziesz? - zasmucił się siatkarz.
- Muszę wracać do domu - przytuliłam go. - Teraz pożegnam się z Leną, a ty powiedz chłopakom.
- No dobra, ale będę tęsknił - powiedział Nowakowski.
Z Leną obyło się bez zbędnych dodatków. Wymieniłyśmy się numerami jakaś luźna gadka i tyle.
- Możemy jechać - powiedziałam, gdy Mała była w foteliku, ja na siedzeniu, Babi obok małej, a Paweł na miejscu kierowcy.
- No to kurs Jastrzębie-Zdrój.

Lena:
-Lena, ja już tak dłużej nie wytrzymam. Mam dosyć udawania – zaczął, kiedy znaleźliśmy się sami
-Dawid…
-Koniec tych głupich gierek.
-Nikt nie wierzy w naszą intrygę –machnęłam ręką
-A my? – przybliżył się
-Przecież od początku wszystko było jasne – odparłam lekko podenerwowana
-A później?  -popatrzył mi głęboko w oczy
-Czyli kiedy? – starałam się przeciągać chwilę, jak najdłużej
Popatrzyłam w bok. Mrok rozpraszało światło księżyca. Czułam się przyciśnięta do muru. Dawid cały czas zadawał pytania, starał się, żebym doszła do takich wniosków, jak on. Może to się już stało? Przecież mu tego nie powiem.
-Teraz – powiedział stawiając wyraźny nacisk na to słowo –Jak jest teraz? – Czy MY wierzymy, że to tylko marna intryga?
Nie odpowiadałam, więc po chwili mówił dalej.
-Myślisz, że całowałem cię dla rozgłosu i wiarygodności?! Nie zależy mi na tym i nigdy nie zależało. Zgodziłem się na tę błazenadę ze względu na ciebie, rozumiesz? – przybliżył się i spojrzał mi głęboko w oczy
-Dawid, ja…ja…
-Tu są nasze kochane gołąbeczki!
-Winiarski, wycieczki oprowadzasz?! – krzyknął Dawid
-Kolego, co tak ostro. Spirik mówi, że spokój jest srebrem, a złość jest złotem, więc należy ja szanować. Przyszedłem zaśpiewać wam jakiś utwór o miłości. Wiecie, klimacik i te sprawy – wyraźnie się rozkręcał – Tu macie listę piosenek do wyboru- podał mi zapisaną kartkę.
Przyjrzałam się jej. W zasadzie Michał ratował mi życie. Nie miałam ochoty na rozmowę z Dawidem.
-Dzięki, ale chyba obędzie się bez twojego koncertu. Lena musi powiedzieć mi bardzo ważną rzecz. – spojrzał na mnie
-Jeżeli tylko chcesz możesz śpiewać – powiedziałam –My już skończyliśmy – ominęłam ich i poszłam w swoją stronę
-Lena!- usłyszałam krzyk obu
Na nic się to zda. Nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Zdenerwowana stawiałam duże kroki odbijające się echem po ośrodku. Bałam się, powiedzieć mu, co czuję. Dał mi do zrozumienia, że jego uczucia są podobne, ale nie docierało to do mnie. Nagle poczułam, jak ktoś zaciąga mnie siłą do pokoju.
-Grasz z nami w chińczyka? – spytał Nowakowski
-Nie macie teraz treningu? – spytałam z nadzieją
-Lena, wszystko z tobą w porządku?
-Dobra, zagram z wami, ale tylko jedna partia – powiedziałam i opadłam na podłogę.
Tak oto ja, Pit, Winiar i Możdżon graliśmy w chińczyka.
-Tutaj, proszę państwa mamy przykład hazardu – Igła wparował do pokoju ze swoją kamerą – Koledzy zaciągnęli przyszłą gwiazdę kobiecej siatkówki, dziewczynę z bardzo sławnej rodziny do pokoju. Grają w grę planszową, popularną, zwaną chińczykiem, nie wiedzieć, czemu – Znowu walczycie o te przypalone żelki z ogniska w tipi?
-Ta- Tak – Pit wyraźnie przejmował się grą
-Czemu nic o tym nie wiem?- zapytałam
-Cicho – odezwał się Marcin
-Michale, może zaszczycisz nas wykonaniem, jakiejś piosenki? – Igła nie dawał za wygraną
-Co tylko chcesz. Dać Ci ofertę?
-Wybierz coś sam – zaśmiał się
-O Mamma mia! He’s Italiano and his name is Matteo Piano – śpiewał
-Człowieku! Co jest z tobą nie tak?

Spadłam z dywanu na podłogę.
*
-Cześć Lena - usłyszałam głos Pameli- Chciałam się pożegnać
-Zostawiasz mnie z tą bandą? - zasmuciłam się
-Niestety muszę - uśmiechnęła się przepraszająco
-W takim razie, do zobaczenia. Udanej podróży! - przytuliłam ją i popatrzyłam, jak odchodzi, by wsiąść do samochodu i odjechać ze Spały. To miejsce straciło normalnego człowieka.

~*~
Cichutka: Idąc śladem Jully podsyłam link do mojego bloga :) >klik<

sobota, 12 lipca 2014

Dwadzieścia jeden.

Lena:
-Co tu się dzieje? – spytałam
-No właśnie! –poparł mnie Kubiak
-Upiekłem ciasteczka dla Pameli, bo widziałem, że jest chuda i smutna, więc pomyślałem, że może chodzi niedożywiona, a mój wypiek na pewno jej pomoże.
Na naszych twarzach malowało się powątpiewanie i zdziwienie.
-Poprosiłem naszą kochaną panią kucharkę i oto mój prezent dla ciebie Pamelo – podał jej talerz pełen czekoladowych ciasteczek zaraz po tym, jak przerzucił je z blachy
-Dz-dzię-dziękuję –wydukała osłupiała
Stałam nieruchomo i zastanawiałam się, gdzie i kim jestem. Cała sytuacja zresetowała mój mózg, który i tak przechodził poważną próbę, bo pocałunku Dawida.
Nagle usłyszałam krzyk z korytarza:
-Lena! Gdzie jesteś? Wyjdź, proszę!
O nie! To mogło oznaczać tylko jedno.
Kłopoty.
-Pani Halino! Proszę mnie schować, natychmiast! Inaczej albo poleje się krew albo poleje się krew.
-To bezsensu – powiedział Bartman
-Jak większość twoich wypowiedzi Zbyszku- odrzekłam spokojnie i przeskoczyłam przez ladę -Czasem opłaca się być wysportowanym – mruknęłam pod nosem strzepując z rąk niewidzialny kurz
-Lena! Nareszcie cię znalazłem – usłyszałam zdyszany głos Kurka i znieruchomiałam odwrócona plecami do wejścia
Zaraz…
Kurka?
Odwracałam się bardzo powoli z uśmiechem brytyjskiej królowej.
-Wiedziałem, że tak naprawdę kochasz tylko mnie!- wykrzyknął uradowany przyjmując pozę, jakby chciał mnie serdecznie uściskać, co było fizycznie niemożliwe z tej odległości.
-Słucham?!
-To jak zareagowałaś na pocałunek Dawida było dla mnie oczywistym znakiem. Opamiętałaś się! – zaczął tańczyć z radości
-Dawid cię pocałował?! – wykrzyknęli jednocześnie Bartman, Kubiak i Masłowska robiąc przy tym miny, jakby właśnie usłyszeli, że kupiłam jednorożca. Chyba nikt tu nie wierzył w naszą intrygę.
-Bartek, jesteś dziwny! – krzyknęłam zniesmaczona
-To z miłości do ciebie! – odparł
Wyskoczyłam zza lady i pobiegłam w jego stronę wściekła.
-Niech cię tylko dorwę! - spanikowany Kurak zaczął przede mną uciekać
Goniłam go dwadzieścia minut nie zwracając uwagi na gapiów w postaci sportowców uprawiających większość dyscyplin dostępnych w tym kraju. Prawdopodobnie okrążyliśmy cały ośrodek dwa razy. Słyszałam gorący doping siatkarzy, raz nawet przybiłam, któremuś piątkę, ale wszystko działo się zbyt szybko, bym zapamiętała jego twarz. Wreszcie zdyszana upadłam na ziemię, co udokumentował nieznaczny huk.
-Chyba czas się wziąć na siebie – wydyszałam ledwie żywa ze zmęczenia
Nagle poczułam krople wody spadające na moją twarz. To wcale nie był pot.
-Czy ja leżę pod wodospadem? – mruknęłam
-W wersji mini – kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam uradowanego, niczym dziecko dostające nową zabawkę Nowakowskiego – Specjalnie od sponsorów. Przegrałaś ten bieg, ale wygrałaś malutkie serca kibiców.
-Pani Aldona będzie zła, że pomoczyliśmy wykładzinę- odparłam podnosząc się ostatkami sił. Odkryłam wtedy, że stoi nade mną pokaźna grupka w większości składająca się z naszych siatkarzy.
-Gdzie schował się ten tchórz? – spytałam, na co oni zgodnie pokazali drzwi Ziomkowego pokoju
Zakasałam rękawy i nacisnęłam klamkę.
-Nie bij, nie bij, proszę, nie bij- Kurek leżał na łóżku zwinięty w kłębek kurczowo trzymając się poduszki
-Naprawdę myślisz, że cię uderzę? Chciałam tylko potrenować bieganie.
Trochę go okłamałam, ale tylko trochę.
-Naprawdę mnie nie lubisz? – spojrzał z miną dziecka, które rozpłacze się lada chwila
-Bartek – zaczęłam delikatnie – Jesteś mądrym człowiekiem, więc nie udawaj głupiego.
Urok całej scenie odbierały nasze nieregularne oddechy.
Usiadłam obok niego i spojrzałam mu w oczy.
-Bardzo cię lubię – uśmiechnął się promieniście na te słowa – Jesteś moim przyjacielem, ale nic by z tego nie wyszło – pogładziłam go po umięśnionych plecach
-Przepraszam, że zachowywałem się, jak dzieciak – powiedział
-Nic się nie stało – uśmiechnęłam się -Rozejm? -spytałam
-Rozejm – podał mi rękę, po czym wykonaliśmy charakterystyczny gest, którym zawsze witaliśmy się albo przepraszaliśmy
Wyszłam z pokoju zastając na korytarzu grupkę ciekawskich gapiów.
-I jak? – spytał niepewnie Igła
-Żyje – uśmiechnęłam się

Starałam się ominąć tłum, i pójść do swojego lokum, ale ktoś złapał mnie za rękę. Odruchowo odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Nasze oczy znowu się spotkały. Przyglądał mi się nerwowo. Delikatnie siknęłam na znak zgody. Chwycił moją dłoń. Nie protestowałam.

Pamela:
Cóż, nie mogę narzekać. Bieg Bartusia i Leny tylko pomógł mi odwrócić uwagę od zajścia w kuchni. Muszę złapać młodszą Drzyzgę i jej podziękować. Ale, że sprawy z Dawidem przybrały taki obrót... no, no. Nie, dobrze, że Paweł tego nie słyszał. Chwała trenerowi, że zawołał go do siebie chwilę przed stołówką. Po tym wszystkim ja byłam zadowolona, Mati szczęśliwy, bo to jemu Lena przybiła piątkę, mała zmęczona, Paweł w błogiej nieświadomości, a ciasteczka pyszne. Aha i od razu mówię. Mam szybki metabolizm, nie jestem niedożywiona. Gdyby Bartman pojechał ze mną do babci Lusi, to by się zdziwił. No ale nie ważne. Smutna też nie jestem... za bardzo.

Po dwudziestej Mała już spała po dniu pełnym wrażeń, a Mateo chodził w tę i z powrotem po pokoju. Z dwóch powodów.
 - Pam, nareszcie zrozumiałem o co chodzi z ostatnim tematem z fizy! - lekcje Zagumnego bardzo się przydały. - Ale kiedy idziemy na taras?
 - Spokojnie - zaczęłam. - Jeszcze nie jest nawet ciemno.
 - Witam - wszedł Kubiak. Dalej był poddenerwowany po ostatnim.
 - Jak mniemam nie spróbujesz ciasteczek? - spytałam słodko.
 - Możemy o tym nie rozmawiać? - spytał już błagalnie.
 - No dobrze, Mateo zbieraj tyłek, idziemy na taras - uśmiechnęłam się.
Przez korytarz przeszliśmy w milczeniu. Raczej nic innego nie było wskazane. Po pierwsze, żeby nie wzbudzić uwagi, po drugie nie było to potrzebne.
Zasiedliśmy na kocu Mateusza w Naruto (no dobra, to mój koc). I czekaliśmy na zmierzch. Chwała, że ośrodek nie był rzęsiście oświetlony i widać było już najjaśniejsze gwiazdy.
 - Pam? - pytał się Mati. - A można myśleć życzenia?
 - Jasne - odparłam. - Przecież to w końcu spadające gwiazdy... poniekąd.
 - A można mówić na głos? - dopytał Kubiak.
 - Wtedy się nie spełnią! - oburzył się mój brat.
 - Ok, nie było pytania - odparł Misiek.
Do pełnego zmroku żadne z nas się nie odezwało. W sumie ten dzień nie zaskoczył mnie za bardzo. Był jak...
 - Paaaaameeeelaaaa! - matko, co tu robi Nowakowski!?
 - Tak Piotruś? - spytałam grzecznie.
 - Mogę posiedzieć z tobą? - spytał i wlepił we mnie oczy psa, który chce żeby mu dać jeść.
 - A nie jesteś zmęczony? - spytałam.
 - Oczywiście, że nieeeeee - przy ostatnim zaziewał.
 - Jesteś pewien? - zmarszczyłam czoło.
 - Nooo, boooo u mnie w pokoju jest taki wielki pająk i się boję! - powiedział ze smutną miną.
 - No dobrze zostań - uśmiechnęłam się. - Później Michał zabije pająka.
 - Hurra! - uradował się Nowakowski.
W tym momencie zaczęły spadać gwiazdy. Setki gwiazd. Przypomniały mi pierwszy raz. To było paręnaście lat temu. Jeszcze przed narodzinami Mateusza. Wtedy tata zabrał mnie na polanę koło naszej działki. Wtedy spadały ich miliony. A ja pomyślałam życzenie. Spełniło się. Mateusz urodził się parę miesięcy później. Wtedy myślałam, że to spełnione życzenie. Teraz wiem, że tata zrobił to specjalnie, ale ja i tak jestem mu wdzięczna. Może dzięki studiom zrozumiem moich rodziców? Ale nie ważne, czas na nowe życzenie. Raz... dwa... trzy... już.
 - A teraz Michał pójdzie zabić pająka, a Mateusz i Piotr do łóżka - wydałam komendę.
 - Czeeeemuuuu? - usłyszałam dwa jęki.
 - Bo na Piotrka wkurzy się Anastatsi, a ja wkurzę się na Matiego - powiedziałam.
 - Dooobra - powiedzieli.
Zostałam więc sama opatulona kocem. Na dole zobaczyłam Lenę i Dawida. Nie interesowało mnie to jednak. Ich życie, ich miłość. Mimo, że dziwna i hmmm... no dobra po prostu dziwna, to jednak miłość. Kątem oka zauważyłam. Jak Michał wchodzi do pokoju Pita.
 - Co tak sama? - to mógł być tylko Bartman.
 - Sama z myślami - odparłam. - Dziękuję za ciasteczka. Przegapiłeś spadające gwiazdy, a mógłbyś wypowiedzieć jedno życzenie.
 - Jak na razie mam tylko jedno życzenie - powiedział. - I ono zaraz się spełni.
Po czym przysunął się i mnie pocałował. Delikatnie, ciepło, nieśmiało. Miał zamknięte oczy, a ja w szoku tylko się przyglądałam. Powinnam je zamknąć. Wtedy nie miałabym wyrzutów sumienia, które mnie naszły, gdy zobaczyłam Michała wychodzącego z pokoju Piotra.
*
Jully: Dodajemy nowy rozdział, a ja chciałbym jednocześnie zaprosić na mojego drugiego bloga. *KLIK*

wtorek, 8 lipca 2014

Dwadzieścia.

Pamela:
Wszyscy zdawali się być zadowoleni. Nawet mój brat, choć chorobliwie nie znosił przedmiotów, w których miał mu pomagać Paweł. Uznałam to za osobisty sukces. Usiadłam chcąc sobie pooglądać tą sesję. Darmowy kabaret, grzech nie skorzystać. Nagle wchodzi Lena. Z kamerą. Zastanawiam się, czy nie bawi się w Igłę. Coś tam mówi, a potem kieruję ją na nas.
 - A oto i publiczność tego pokazu, mogę prosić o komentarz? - spytała.
 - Ciociu ćo to? - zapytała Mała.
 - Martynko, to jest ciocia Lena, która kręci filmik - uśmiechnęłam się. - Pomachamy jej?
Mała ochoczo zaczęła machać łapką, a przez twarz Leny prześlizgnął się niewidoczny uśmiech.
 - Mati, skomentuj - poleciłam bratu.
 - To jest kabaret życia, istna komedia - zaśmiał się mój brat. - Ta sesja to strzał w dziesiątkę.
 - Całe te przygotowania - powiedziałam  - to jest jedyna śmieszna komedia jaką widziałam.
 - Dziękuję za komentarz - powiedziała Lena i odeszła.
 - A cóż tu się działo? - zapytał Paweł, który nadszedł.
 - Lena chyba postanowiła się pobawić w Ignaczaka - podsumowałam.
 - Chyba naprawdę porozmawiam z jej ojcem - zamyślił się Paweł.
 - Myślę, że to nie jest konieczne - uśmiechnęłam się. - Mimo wszystko ona jako jedna z nielicznych tutaj charakteryzuje się inteligencją.
 - Może masz rację, ale mimo wszystko... - zaczął.
 - Paweł, nie trudź się i oglądaj sesję, bo to się nie powtórzy - poradziłam mu.
 - Pamela, Pamela! - usłyszałam po chwili wołanie dziecka Nowakowskiego.
 - Co takiego Piotruś - przesłodziłam głos.
 - Czy ten strój, aby mnie nie pogrubia? - zapytał śmiertelnie poważny. - Wiesz, chcę nową profilówkę.
 - Nie, Piotruś, wszystko jest idealnie - w tym momencie Mateo wybuchnął śmiechem. Za nim Martynka, nawet Paweł.
Po tym jak ten ostatni się roześmiał, zbiegli się wszyscy. W końcu to rzadkość zobaczyć śmiejącego się Zagumnego.
 - Czemu i jakim cudem Paweł się śmieje? - pytało parę głosów, między innymi Igły i Wronki.
 - Bo Piotr go rozśmieszył - powiedziałam.
 - Uuu - wszyscy spojrzeli na Piotrka jak na jakiegoś herosa.
 - Dobra Paweł, Mała musi zjeść, więc idziemy do stołówki, Mati, ty też rusz tyłek - wydałam rozkaz.
 - Ta jest - uśmiechnął się brat.
Dopiero teraz zauważyłam, że nigdzie nie ma Zbyszka i Michała, czyżby oni też nie brali udziału w sesji?
 - Paweł, gdzie Michał Kubiak i Zbyszek? - spytałam.
 - Nie wiem - powiedział Guma. - Ale jak byłem u trenera wspominał, że dla nich nie starczyło strojów.
Hmm... zastanawiające. Miałam tylko nadzieję, że Michał stawi się dziś wieczorem, w końcu te meteoryty... nie ważne.
Zaszliśmy sobie spokojnie do stołówki, a już na progu poczuliśmy smakowity zapach babeczek. Mmm... nagle zjadłabym coś słodkiego, ale najpierw obiad Małej.
 - Pani Krysiu! Pani Krysiu! - zawołałam.
Jednak widok jaki zobaczyłam mnie przerósł. Oto przed nami stoi Zbyszek. Ale w fartuszku, z czapką kucharską i tacą ciasteczek w rękach.
 - Proszę - podał mi je. - To dla ciebie. Spokojnie, dobre są bo pani Krysia mi pomagała piec.
Dosłownie wmurowało mnie w podłogę
 - Co ty odwalasz, kurde! - usłyszałam za sobą krzyk Kubiaka.

Lena:
Nagrałam materiał. Krótkie wywiady ze świadkami całego wydarzenia oraz making-off całej sesji. Teraz trzeba to tylko złożyć w jedną całość. Wyczuwam naprawdę dobrą ocenę. Dzięki Fabian! Jednak obecność w tym wariatkowie, na coś się przydała. Właśnie miałam wychodzić, kiedy usłyszałam głos Ignaczaka.
-Lena, Lena, Lenka, tak łatwo nie będzie. Założysz ładnie strój kurczaczka i ci odpuszczę.
-Igła, proszę - spojrzałam na niego, tak bardzo rozczulająco, jak tylko potrafiłam
-Nie masz na imię Dominika, ani tym bardziej Sebastian, więc ten manewr na mnie nie zadziała - uśmiechnął się
-Raz się żyje, ja też założę ten głupi stój i zrobimy te zdjęcia razem - usłyszałam głos Dawida
-Ja sobie wypraszam - krzyknął oburzony przedstawiciel kurczaczków
Wszyscy będący w pomieszczeniu przewrócili oczami, Zaczęłam chichotać.
Weszłam do ciasnej garderoby. W zasadzie były to tylko dwie, wściekle różowe ścianki oddzielające dwoje osobników. Ciężko zakładało się to żółte, przerośnięte coś. Prychnęłam ze złością.
-Może pomóc? - złoty człowiek z tego Dawida
-Zastanówmy się.
-Spodziewałem się raczej okrzyku radości. - usłyszałam zza ścianki
-Nie ta dziewczyna. - uniosłam kącik ust ku górze
-Właśnie za to cię ko.. lubię. - zamilkł speszony
Nim się spostrzegłam stał tuż za mną, bardzo, bardzo blisko. Głośno przełknęłam ślinę,za co skarciłam się w myślach. Czułam jego oddech na piórkach ramieniu. Objął mnie delikatnie w pasie.
-Masz ładne żółte piórka - uśmiechnął się delikatnie
-Nawzajem
-Halo, halo, ja nie wygrałem czasu na loterii - ile w tym mężczyźnie było kobiety
Wyszliśmy z przebieralni. Zaskoczony facet od Kurczak&Kurczak nie mógł wydusić z siebie słowa.
-Nie no! - krzyknął po chwili - To jest zabronione! Czy państwo przebierali się razem?
-Skąd! - zaprotestowałam
-Oczywiście!
Co za drań! Zadufany w sobie egoista! Kopnęłam go w nogę, aż zaskowyczał.
-Chciałeś coś powiedzieć Dawidku? - zapytałam słodko
Spojrzał na mnie, jakby pytał: "Zażartować nie można?"
W końcu pod czujnym i zniesmaczonym okiem Drobińskeigo dotarliśmy przed obiektyw. Wszystko było w porządku, parę przyjacielskich zdjęć i uradowane spojrzenia usatysfakcjonowanych siatkarzy.
Spokojnie
Do czasu
Ten drań mnie pocałował! Do tej pory mam w uszach dźwięk gwizdu naszych reprezentantów. Kiedy tylko odzyskałam świadomość oderwałam się od niego.
-Wspaniale! Cudowne zdjęcie! Cudowne! Nieprawdopodobne!- chyba wszyscy w tej firmie byli po prostu dziwni
-Wystarczy? - zwróciłam się do Ignaczaka
-Powiedzmy, że tak - uniósł kciuk do góry
Szybko ściągnęłam z siebie bezsensowne przebranie zostając w moich normalnych ubraniach. Uciekłam z pomieszczenia i nie wiedząc, gdzie mam się skierować pobiegłam na stołówkę.
No co?
Każdą kobietę ciągnie do jedzenia.
-Bartman?! - krzyknęłam widząc go w białym fartuszku, czapce kucharskiej wraz z blachą ciasteczek
-Pamela?!
-Michał?!