Kolejny dzień w Spale. Nawet nie pamiętam, o której się położyłam. I o której zasnęłam... Gdzie jest Mateusz!?
- Hej siostra! - wpadł ten dzieciak - Przesunęli ci występ na dzisiaj.
- Kiedy?
- Za chwilę...
- Aaaaaa! Nie zdążę!
- Zdążysz, zdążysz. Tylko idź już się przygotuj.
W tempie ekspresowym udało mi się przygotować i ogarnąć. Za chwilę stałam z bratem pod salą przesłuchań. Na miejscu już się utworzyła kolejka. Wtedy jak z podziemi wyrośli Kot, Ziobro, Ignaczak i Nowakowski.
- Coooo robisz? - spytał
- Czekam na przesłuchanie.
- Aha, to późnej przyjdź do tipi, okeeeej?
- Okeeej.
To oznaczało, że mam już zaplanowaną resztę dnia. Za co? Po konkursie będę chciała tylko legnąć na łóżko i spać, ale nie ci mnie jeszcze powyciągają!
- Pamela Masłowska!
- Powodzenia siostra! - szepną Mati
Nie stresowałam się. No może trochę. Teraz moje myśli zajmowało co siatkarze wykombinują.
- "Manewry szczęścia"? - spytała jakaś kobieta
- Ta... tak. - odparłam
Zaczęły lecieć pierwsze takty. Nie myślałam o słowach. Moje usta i głos już dobrze wiedziały co robić. Nie musiałam ich pilnować już dawno. Nie w przypadku tych piosenek. W końcu śpiewałam je prawie, że z serca. Większość z nich coś przypominała. To były dla mnie wspaniałe wspomnienia.
- Dziękujemy, wyniki będą jutro. - powiedziała ta sama pani, gdy skończyłam
- Do widzenia. - powiedziałam
- I jak? - spytał Mati
- Chyba może być. - powiedziałam
- To dobrze. Teraz do tipi?
- Taaak.
Już zaczynałam się bać. Nigdy nie wiesz co wymyśli Igła i skoczkowie. To jest jedna wielka niewiadoma. Ciekawe czym nas dzisiaj zaskoczą.
- Ooo! Jest Pamela! - zakomunikował reszcie Pit
- Co nowego? - powiedziałam beznamiętnie
- Pakuj się. Jedziem na mecz towarzyski do Francji. - powiedział Marcin, oczywiście obok był Piotr Żyła.
- A ja po co tam? - spytałam
- Będziesz nam tłumaczyć. Znasz francuski.
Zgromiłam spojrzeniem mojego brata.
- Quand je vous tue? (Kiedy mam cię zabić?) - powiedziałam
- Jamais, bébé, jamais. (Nigdy kochanie, nigdy)
- Co? - zdziwił się Igła
- Nie ważne. - odparłam - Jedziemy do tej Francji.
Za jakiś czas już siedziałam w samolocie. Nie było tak źle. Obok mnie siedział trener.
- Are you our interpreter? (Jesteś naszą tłumzczką?)
- Io parlo italiano Mr. Andrea. ( Mówię po włosku panie Andrea.)
I cały lot słuchałam jak to trener naszej reprezentacji opowiada o tym jak to lubi Włochy, ale za to Polska powaliła go na kolana i jak bardzo polubił ten kraj. Muszę przyznać, że zrobiło mi się miło.
- Paaamelaaa! - spytał na lotnisku we Francji Pit
- Co Piotrusiu?
- A gdzie twój szczeniaczek? - chyba jasne, że go zabrałam
- O tutaj. - właśnie go dostałam
- Suuper. - powiedział środkowy - Ooo...
- Belle n'est-il pas? (Pięknie nieprawdaż?)
- Co?
- Pięknie, nieprawdaż?
- A prawda, prawda...
- Pamela, idziemy pod wieżę Eiffla? - spytał Misiek K.
- W sumie... czemu nie. Kto jeszcze idzie?
- Ale gdzie? - spytał Igła
- Pod wieżę Eiffla.
- Ja, ja, ja!
Takim cudem cała drużyna + ja, Lena, Mateusz, Dawid, a także skoczkowie (o których przylot błagali na klęczkach głównie Marcin i Krzysiek) wybraliśmy się pod najbardziej znaną wieżę świata. Nie było nawet tak źle. Siatkarze i skoczkowie zachowywali się kulturalnie, ale ja wiedziałam, że to zwiastuje coś niedobrego...
Lena:
Jesteśmy we Francji. Chłopaki będą grali tu sparingi. Z
jakiegoś niewyjaśnionego powodu zabrali nas wszystkich, nawet skoczków. Nie
narzekam. Paryż jest piękny, naprawdę trzeba go zobaczyć. Właśnie idziemy na
Wieżę Eiffla. Kolejka, jak każdego dnia zdaje się być niemiłosiernie długa.
Prawdziwa katorga dla kogoś równie niecierpliwego, co ja.
-Jak ci się podoba?
-usłyszałam głos Dawida, kogoż innego?
-Robi większe wrażenie na widokówkach – uśmiechnęłam się
sztucznie z zamiarem przejścia w inne miejsce, lecz chwycił mnie za rękę
-Gdzie się tak spieszysz?
-Tylko nie mów, że sama tego chciałam.
-A nie było tak? – posłał mi szelmowski uśmiech – Nie narzekaj.
Aż tak źle chyba nie całuję – dodał chwilę później
Trafił w czuły punkt. Zrobiłam się cała czerwona i zaczęłam
uporczywie wpatrywać się w moje buty. Uniósł moją twarz na wysokość swojej i z
szelmowskich uśmiechem kontynuował:
-Widzę, że masz wątpliwości. Myślę, że powinienem je
rozwiać.
Przyłożył swoje usta do moich i zaczął mnie delikatnie
całować. Trzeba przyznać, że chyba faktycznie zależało mu na przekonaniu mnie.
Sielankę przerwał krzyk Kota.
-Koleś jesteś mega dziwny, odczep się!
-O, kolega Karol Kłos – powiedziałam znudzona
-Lena jest wróżką!
-Piotrusiu, nie ładnie tak pokazywać palcem – pokręciłam głową
-Pamiętasz oblęt, ym, ym, no wiesz.
-Oblężenie? – uniosłam brew ku górze
-Patrzcie! Prawdziwa wróżka!
-Co za cep, ja nie mogę – westchnął Kubiak
-Spirik mówi…- zaczął Winiarski
-Naprawdę nie obchodzi nas, co myśli o tym Spirik.
-O takich ludziach Alexey mówi…- uniósł palec, ku górze
-Cicho! – krzyknęłam
3 godziny później zdyszani dosłownie wczołgaliśmy się na
wieżę. Większość bawiła się w człowieka dżdżownicę. Kto by pomyślał, że
sportowcy mają taką słabą kondycję.
„I belive, I can fly” – rozległ się donośny śpiew Ignaczaka.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że biegał po całym tarasie widokowym.
Anastasi załamany schował twarz w dłoniach. Osobiście uznałam, że trzeba się
zachowywać, jakbym go nie znała. Toteż nie reagowałam na jego donośne: „Lena,
Lena!”. Skały nie zjesz, jak to mawia Żyła.
-Mam pomysł! Wykrzyczmy wszystko, co leży nam na sercu! –zaproponował
rozentuzjowany Winiar
Było: Kocham tipi, palone żelki, placki, koty, M jak miłość,
aż w końcu wszyscy spojrzeli na mnie i stojącego obok Dawida. Dosłownie, bo
reszta turystów także z zaciekawieniem oczekiwała naszej reakcji. Poczułam dłoń
Dawida, która już za chwilę zamknęła się z moją w uścisku. Popatrzyliśmy się na
siebie. On – ewidentnie mający niecny plan, ja – zupełnie zdezorientowana.
-Kocham Lenę i nie udaję! – krzyknął z całych sił.
Osłupiałam. Co to miało oznaczać? Żartuje, czy może chce mi przekazać coś
ważnego?
-Lenka, teraz czas na ciebie – wyszeptał Piotrek chwilę
później
Wybiegłam.
*
Staliśmy przed halą, w której miały odbyć się sparingi. Była
tutaj ogromna kula, trochę podobna do tej z teledysku Miley Cyrus. Okropne,
naprawdę. Nagle usłyszałam śpiew Piotrka. To nie oznaczało niczego dobrego…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz