piątek, 17 stycznia 2014

Cztery.

Lena:
-Żartowałem!Wiesz ile kosztują oryginalne skarpety z Nike?
-Tak! Dlatego się z Tobą o nie założyłem! Nie mam już żadnej pary!
-Och, biedaku, jak możesz żyć z tą świadomością? - ucięłam dyskusję Barka i Michała
Spojrzeli na mnie zdezorientowani. Jedynie na twarzy Fabiana pojawił się lekki uśmiech tryumfu, jakby chciał powiedzieć : " Moja krew".
-Czy ktoś może powiedzieć mi o co tu chodzi? - wtrąciła się Pamela
-Nie - skwitowaliśmy zgodnie
Poczułam się ... dziwnie. Miałam wrażenie, że należę do rodziny, specyficznej, dużo większej, takiej której członków nie łączą więzy krwi. W pewnym sensie byłam bardziej doświadczona, jeżeli chodzi o kontakty z siatkarzami niż Pamela. Nie chciałam się wywyższać, to przyszło samo, zupełnie niespodziewanie. Och, mam już dosyć tego refleksyjnego dnia.
-Zajmiemy się czymś? - powiedziałam oschle, zła na samą siebie
-Co cię ugryzło? - spytał Łukasz
Popatrzyłam na niego, lecz nic nie odpowiedziałam. Zrobiło mi się głupio, bo naskoczyłam na nich zupełnie bez powodu.
-Oj, Lenka, Lenka widzę, że odkrywasz swoją prawdziwą naturę - Igła puścił mi oczko
-Huh? Nie rozumiem
-Bo ty w gruncie rzeczy, to dobra dziewczyna jesteś. Tylko tworzysz wokół siebie zaporę, tarczę. Udajesz niemiłą i zgryźliwą.
-Po prostu dysponuję całkiem niezłą ciętą ripostą, której nie waham się użyć. - mówiłam czując, że moje policzki się rumienią. Rozgryźli mnie.
-Pójdziemy jutro do lasu? - przerwał naszą rozmowę Marcin
-Spirik twierdzi, że las to wymysł szatana! Ha!- wykrzyknął Michał W. znany również jako najlepszy przyjaciel i największy fan Alexey'a Spiridonov'a
-Odezwał się mądry - prychnął Możdżon
-A co, niby nie? - wypowiedział niczym 5 -letnie dziecko podczas kłótni
-Nie - skwitowałam, na co wszyscy zareagowali gromkim śmiechem
Do pierwszej w nocy oglądaliśmy filmy różnego rodzaju, od horrorów po komedie. Większość czasu przegadałam z Pamelą. Złapałyśmy naprawdę dobry kontakt, miałyśmy wiele wspólnych tematów. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Miałam tylko wrażenie, że ktoś mnie obejmuje ...
Pamela:
            Obudziłam się o 10:00. Nieźle, nieźle. Jakim cudem znalazłam się w swoim łóżku? Przecież zasnęłam oparta o ścianę… nie ważne. Portret Gumy był skończony. Nieźle wyszedł. Nie jest tak źle. Bywało gorzej. Czekajcie, czekajcie… jest po dziesiątej? Wyniki!!!
            W ekspresowym tempie się ogarnęłam i pobiegłam pod pokój komisji. „Pamela Masłowska, Pamela Masłowska”. Jestem! Jestem! Nie mogę w to uwierzyć. Czekajcie, mały druczek…
„Prosimy o zgłoszenie się do komisji w celu dobrania repertuaru na finał”
Nieźle. Jeszcze będą mi piosenkę wybierać. Ah ci cesarzowie na tronach sędziowie. Nie ma to jak powierzyć im swój los dostać od nich piosenkę. Zapukałam.
 - Proszę! – odezwał się głos
 - Dzień dobry. Jestem Pamela Masłowska…
 - A tak. Proszę usiąść – powiedział jakiś pasztet mężczyzna, który należał do komisji – Pani śpiewała „A miało być tak pięknie” happysad?
 - Tak, to ja.
 - Najlepszy występ, gratuluję.
 - Dzie… dziękuję.
 - Może pani zaśpiewać „Nic nie zmieniać” również happysad?
 - Szczerze mówiąc wolałabym nie.
 - Czemu?
 - Kłóci się to z moimi poglądami.
 - Rozumiem. Nie było pytania. To może… „Manewry szczęścia”? Tylko w wersji lirycznej?
 - Może być.
 - Świetnie. Występ za 10 dni.
 - Dobrze, dziękuję.
  - Hm! Tylko pani nie protestowała co do daty.
 - Bo znam już tą piosenkę bardzo długo.
 - Aha, rozumiem. Do zobaczenia.
 - Do widzenia.
            Wyszłam z jaskini lwa pokoju. Najlepszy występ? Nieźle Pamelo, nieźle. Teraz tylko znaleźć Nowakowskiego. Hm… pora obiadowa. Stołówka!
 - Hej Nowakowski – zaczęłam, a ten się zakrztusił, był sam na stołówce
 - Hej, co się stało?
 - Mam dwa pytanka: gdzie reszta, to pierwsze.
 - Nie wiem, poszli w las.
 - Okeej – siłą powstrzymywałam śmiech – teraz drugie: co to były za żelki, które piekliśmy?
 - Smakowały ci? – uradował się środkowy
 - Powiedzmy…
 - Nimm dwa śmiej żelki kwaśne! No i opiekane, a co chcesz?
 - No tak jakby, nie ważne. Smacznego!
 - Nie jesz?
 - W sumie… skusiłeś mnie. A wiesz kiedy reszta będzie?
 - Nie, Paweł Zagumny tylko przyjdzie.
 - Czemu?
 - Bo nie poszedł w las.
            Spoko. Normalny człowiek, proszę raz. I mam Gumę.
 - O, Pamela. Pojawiłaś się na stołówce? – tak, Paweł rozbrajał szczerością.
 - Tak wypada – odparłam
 - Piotruś, dziecko gdzie reszta? – spytał środkowego
 - Poszli w las!
 - Razem z Leną.
 - Tak!
 - To dobrze, może wrócą – popatrzyłam na niego z miną „WTF!?” – Tylko Lena jest z nich ogarnięta, czego chcesz.
 - Nie, nic – wypuściłam powietrze – Ciekawe co na to trener…
 - Anastasi? Chyba już przywykł. Piotruś, a ty czemu nie poszedłeś?
 - Bo mama mi powtarzała, żeby uważać i nie chodzić samemu do lasu.
 - To byłbyś sam? – spytałam
 - Nie, ale ja boję się zawsze, że się zgubię.
 - Nie wnikam…
 - Co porobimy? – spytał środkowy, gdy zjadł
 - My dokończymy jeść, a ty rób se co chcesz – oparłam nieco sarkastycznie
 - Pójdziecie ze mną do szałasu?
 - Chodzi ci o tipi?
 - Tak! – spojrzałam na Zagumnego, kiwnął głową
 - Ok, czemu nie – ktoś musiał się zająć tym małym dzieckiem siatkarzem
 - Juchuuu! – zawołał Nowakowski
Takim cudem razem z dzieckiem Pitem i Gumą siedziałam w szałasie grając w karty. Gdy po raz dwudziesty ogrywałam ich w makao do tipi ktoś wpadł…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz