Pamela:
- Ale czemu? – spytałam Fabiana
- Bo tak bardzo, bardzo chcę! – zrobił minę
kota ze Shreka
- A co za to będę miała? – zapytałam
- A co chcesz?
- Hm… – bingo! Mam – A zrobisz coś, żeby
Kubiak i Bartman przestali mnie dręczyć?
- Nooo, może… - powiedział
- No dobra to chodź. Pójdziesz z nami? –
zwróciłam się do Pawła Z.
- Mogę ci potowarzyszyć, bo sama z tym
ignorantem możesz nie wytrzymać – odparł
- Spoko, mam młodszego brata – na te słowa
odezwał się mój telefon…
- Wchodźcie i siadajcie. Nic nie dotykać –
powiedziałam i odebrałam – Co imbecylu?
– to chyba wiecie kto dzwonił, prawda?
- Nie obrażaj mnie!
- Czemu? Dżem jest, śliwki też.
- Przypomniało mi się czemu dzwoniłem –
„inteligencja”
- No zwal mnie z nóg.
- Będę grał w Resovii! – po czym ta świnia
znów się rozłączyła, a ja stanęłam jak wryta
- Co jest? – spytał Fabian zawiązując sobie
pod szyją prześcieradło
- Nie ważne – odpowiedziałam, po czym zaczęłam
kontaktować – Co ty do diabła robisz?
- No szykuję się do portretu… ja tak na
superbohatera…
- Mówi ci coś słowo PORTRET? – spytałam
- Nooo taki obraz przedstawiający osobę…
- Twarz osoby! – powiedziałam
- Z nim nie wygrasz – powiedział mi Paweł – Za
inteligentna jesteś.
- Zawsze spoko – odparłam, po czym spojrzałam
na Fabiana – Szybciej się szykuj.
W międzyczasie, gdy Fabian „picował” swój
wygląd – prostował prześcieradło pelerynę, wyginał się ćwiczył
pozy i miny, ja wyjmowałam sztalugę, płótno i akwarele. Tak, nawet do tego
podchodziłam profesjonalnie. Lubiłam malować, rysować i tak dalej. Jednak
czasami byłam ludzka. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – powiedziałam
- Dzień dobry. Pani Pamela Masłowska? – spytał
jakiś starszy gościu
- Nie da się ukryć – odpowiedziałam
- Zygfryd Kwiantkowski, jestem z komisji
konkursu wokalnego. Jaką piosenkę pani zaprezentuje jutro?
- Hmm… „A miało być tak pięknie” happysad –
powiedziałam, raz się w końcu żyje
- Dziękuję. Do jutra.
- Do jutra.
Facet jak facet. Nawet normalny. Oby
nie jaki wymagający, ja chciałam wygrać!
- Kto to był? – spytał Zagumny
- Nie słyszałeś? – odpowiedziałam pytaniem
- Nie wnikam.
Wróciłam do przygotowywania
sztalugi. Fabian chyba wybrał pozę a’la Superman. Nie wnikałam. Był jeszcze
gorszy niż mój „kochany” brat. Chwila, chwila…
- Fabian? – zapytałam
- Nooo?
- W jakim klubie grasz?
- W Asseco Resovii Rzeszów…
- Aha, to takie buty…
- Jakie?
- Nie ważne. Moje.
- Spoko – wrócił do „idealnego” ustawienia się
do hmm… nazwijmy to obrazu.
- No dobra, jesteś pewien, że wytrzymasz tak
minimum godzinę?
- Superbohater jest wytrzymały! – uważaj bo
nim zostaniesz
- Jakby co podtrzymam go – zaoferował się
Paweł
- Dzięki, ale z tego co mówi to nie będzie
konieczne.
- No to zaczynamy – w tym momencie rozległ się
krzyk
- Kto to? – spytałam
- Hmm… pewnie Lena, jego siostra – wyjaśnił
Guma
- Nie bój się Lena uratuję cię! – wrzasnął Drzyzga i wybiegł z pokoju. No normalnie odezwał się w nim Superman.
- Hej! Czekaj! – zaczęłam za nim biec. Zaraz
pojawił się obok Guma
- A… ty… co? – spytałam w biegu
- Dotrzymać ci kroku i towarzystwa, jeśli wolno
– odparł
- Zawsze będzie weselej – stwierdziłam
Wypadliśmy z ośrodka. Fabian już
dalej gdzieś „leciał” z pelerynką, a ja zauważyłam indiańskie tipi… no dobra.
Szczerze mówiąc myślałam, że mieszkamy w katolickim kraju. No cóż, życie lubiło
weryfikować moje przemyślenia itp. Moją uwagę jednak przykuł pewien obrazek.
Jakaś dziewczyna (prawdopodobnie ta Lena) była niesiona do tipi… ludzie, z
każdą minutą zastanawiałam się coraz poważniej, czy przypadkiem nie jestem w
wariatkowie!
Lena:
-Puszczaj! –
krzyczałam ile tylko sił w płucach
Nagle, kiedy
z bliżej nieznanego mojemu mózgowi powodu przestałam krzyczeć miałam wrażenie,
że słyszę: „Lenka, ja cię uratuję”. Dlaczego wszyscy tutaj zdrabniają moje
imię?! Ale to chyba Fabian, a on zawsze to robił. Takie ciepłe kluchy z makiem,
czy coś.
Porywacz
postawił mnie na ziemi. Pierwsze, co zobaczyłam to indiański szałas. Chyba
nazywał się tipi, albo tiłki, tyłki nie pamiętam. Zresztą to nie miało teraz
znaczenia. Zostałam porwana przez … chwila nie ujrzałam jeszcze twarzy osoby,
która mnie tu przyniosła! Podniosłam mój wzrok, a musiałam to zrobić dosyć
wysoko przy moim 1.80. Marcin?! Po kim, jak, po kim, ale po nim bym się tego
nie spodziewała.
-Cześć Lenka
– usłyszałam niespodziewanie beztroski głos Piotrka
-Co Ty tu …
Jadł żelki,
dokładnie to siedział po turecku przy tyłki, tfu, tipi i jadł żelki.
-Co tu się
dzieje? – spytałam nie wiedząc, czy chcę usłyszeć odpowiedź
-Będziemy
smażyli żelki! Wiesz, jak jabłka albo chleb.
Nie zdążyłam
się nawet załamać ich głupotą, bo zwalił się na mnie worek ziemniaków i to nie
był Kurek, chyba, nie wiem, zamroczyło mnie.
Powoli
otwierałam oczy. Widziałam nad sobą zgraję ludzi, paru facetów i jedną
dziewczynę. To chyba ta, która kłóciła się z Kubiakiem i Bartmanem jak
przyjechaliśmy. Jest też Fabian, a więc nie pomyliłam się! Ha! Ale co ona ma na
szyi? To prześcieradło?
-Braciszku,
co ty odwalasz?
-Ratuję cię!
-Przez ciebie
mogłam trafić do szpitala, kretynie! – krzyknęłam, ale gdy tylko zobaczyłam
jego smutną minę dodałam: -Nic się nie stało, dziękuję.
Nie myślcie
sobie, mam serce i czasami go nawet używam. Pewnie wszyscy biolodzy mnie teraz
wyśmiewają. Nie bójcie się, ja siebie też.
Tak, czy siak
skończyło się na paleniu żelków. Poważnie, siedzieliśmy w tym tyłki tipi do
późnej nocy i jedliśmy podpieczone słodkości. Pamela to całkiem sympatyczna
dziewczyna. Polubiłyśmy się przez ten czas. Nawet mój brat okazał się w
porządku. Doszłam do tego wniosku po 22 latach, nieźle nie? Cóż, lepiej późno
niż wcale.
Wracałam
właśnie z Pamelą do naszych pokoi. Było już dobrze po 3, a my robiłyśmy
naprawdę niezły hałas. Nagle z pokoju wyparował Kurek.
-Heeeej, ty
jesteś ten Burek, Szurek, aaa Szczurek – zaczęła Pamela
Nie byłam
wtedy pewna i Bartek chyba też nie, czy chłopaki nie dodali czegoś do
przesmacznych misiów. Popatrzyliśmy na siebie, on w pełni przytomny, ja trochę
mniej, ale jeszcze kontaktowałam.
-Lena? –
zapytał niepewnie
O proszę,
jedyna osoba tutaj, która nie zdrobniała mojego imienia.
Skrzywił się
lekko i powtórzył pytanie sprzed chwili.
***
[Jully]
Oddajemy dwójeczkę. Pamiętajcie : Komentujesz = motywujesz.
PS: Dziękuję mojej kochanej Orlicy za życzenia :*