niedziela, 16 marca 2014

Dziewięć.

Lena :
Złowieszczy plan był już gotowy. Zostało tylko czekać na Dawida. Nie ma możliwości, że się nie zgodzi. Ma się tę zdolność przekonywania. Zatarłam ręce i zachichotałam cichutko. Pewnie nic by się nie stało, gdyby nie to, że byłam akurat na wypełnionej po brzegi stołówce. Widok dziewczyny przerywającej posiłek, aby wykonać podobny gest musiał być szokujący. Zawstydzona wlepiłam mój wzrok w talerz z obiadem.
-Siemano! – krzyknął ktoś klepiąc mnie w plecy tak, że mało się nie udławiłam
-Panie Ignaczak! - prawie wrzasnęłam
-Ha! Pomyliłaś się moja droga. – wypowiedział tajemniczy przybysz
Odwróciłam się ku niemu. Właśnie był w trakcie wykonywania gestu tryumfu jednocześnie, jak mantrę powtarzając: „Nareszcie!”. Uniosłam brew do góry.
-Powiedziałeś Kłosowi, że jest dziwny, a teraz zachowujesz się gorzej niż on.
-Nabrałem cię! Gdzie oklaski?  -rozejrzał się po pomieszczeniu
-Zatańcz, to może jakieś będą – mruknęłam pod nosem zupełnie nie spodziewając się zachowania Winiarskiego
-Na miejsca, panowie! Światło! Muzyka!
Nim się spostrzegłam obok pojawił się wspomniany już wcześniej Igła, do tego Kubiak, Bartman i Nowakowski. Rozbrzmiał słynny utwór grupy Top One(Jeśli chcesz zatańczyć, jak siatkarze to kliknij tutaj, jeśli nie, to też kliknij) i zaczął się pokaz. Dyskotekowe światło włączone przez panie kucharki przypieczętowało beznadziejność tej sytuacji. Miałam do wyboru dwie możliwości. Śmiać się, albo wyjść. Uznałam, że uratuję resztki swojej godności i niezauważalnie opuściłam lokum.

Odetchnęłam świeżym powietrzem. Jestem tu dosyć krótko, a już wariuję. Bijesz rekordy Lena – pomyślałam. Materiał był ukończony w sześćdziesięciu procentach. Jak dobrze pójdzie, to uwolnię się stąd szybciej niż myślałam. Tylko nie byłam pewna, czy chcę wracać do domu. Przestraszyłam się tej myśli i wróciłam do ośrodka.

Będąc już w środku zauważyłam niemałe poruszenie na korytarzu. Podeszłam bliżej i przysłuchałam się rozmowie wieży, wielkoludów, pacanów uroczych kolegów.
-To jest matka. –usłyszałam głos Kurka. O zgrozo, czemu on?
-Suka? – spytał Nowakowski
-To chyba jasne, cepie! – wrzasnął Zibi
Nie wytrzymałam.
-Jak wy możecie się tak wyrażać! –wrzasnęłam – Zero jakiekolwiek szacunku! Naprawdę ciężko będzie zniżyć się do waszego poziomu!  -zrobiłam się czerwona ze złości
-Lenka, nie denerwuj się. To jest Mamma pies Zaytseva. – Bartek objął mnie ramieniem
-Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam spychając jego rękę
-Właśnie urodziła młode i nie wiem, co z nimi zrobić. Chcesz jednego szczeniaczka? Zobacz jaki jest słodziutki. – kontynuował – Puci, puci – dodał głaszcząc jednego pieska.
Były naprawdę słodkie. Nie mogłam się nim oprzeć. Jednakże, jako osoba doszukująca się logiki w tym dziwnym świecie musiałam zapytać:
-Co robi u ciebie pies Ivana?
-Podesłał mi go, musi wyjechać na zgrupowanie, a żona jedzie do jakiegoś spa. Nie chciał, żeby Mamma została sama. – tłumaczył nieco gestykulując
-Myślałam, że chociaż ty jesteś tu normalny, ale widzę, jak bardzo się myliłam.
-Pff, powiedziała, co wiedziała. Nie wszyscy są równie nieczuli, co ty.
-Problemy w raju widzę – zagadnął Igła, lecz umilkł pod wpływem mojego morderczego wzroku
-Spirik twierdzi, że problemy trzeba opić – wyrecytował Winiar unosząc palec, ku górze
-Ten twój, Spirik twierdzi, że wszystko trzeba opijać- odparłam zażenowana
-Dobre młoda! – usłyszałam głos brata. No tak, jeszcze nasz zwyczaj.
-Co tu się dzieje? – usłyszeliśmy nieznany głos

Odwróciłam się i zobaczyłam Dawida. Korzystając z sytuacji, niewiele myśląc rzuciłam się mu na szyję i wpiłam w jego usta, czym wprawiłam w osłupienie wszystkich, a szczególnie samego zainteresowanego.

Pamela:
Zbliżając się do stołówki usłyszałam disco polo. Znaczy się na pewno tam nie wejdę.
 - Nie idziesz na obiad? - spytał się Mati
 - Nie, wolę się przejść.
 - Siostra, jakby co to ty diety nie potrzebujesz...
 - Diety nie, ale cierpliwości tak.
Poszłam się przejść. W sumie nic innego mi nie zostało. Portret oddałam, jutro były przesłuchania... jak na razie żyć nie umierać. Poszłam drogą, którą przemierzyłam ostatnio z Zibim. W co on gra? O co jemu i Michałowi chodzi? Głupia, nie rozmyślaj nad tym. Nie po to tu jesteś.
***
Z daleka zobaczyłam Lenę. Ta to dopiero ma kiepsko. Pan Zawór Kurek rozpowiedział, że są parą. Chyba nawet coś było z tego powodu. Nie zazdroszczę. W sumie bardzo ją polubiłam. Na pewno była normalną osobą.
Szybciej niż ona znalazłam się w ośrodku. Na korytarzu panowało lekkie zamieszanie. Na pierwszy rzut oka dostrzegłam duże dziecko Nowakowskiego, Winiarskiego, Kurka i Bartmana.
 - Co tu taki rozruch? - spytałam
 - Mamy psa! - krzyknął Piotruś
 - O jaka fajna! - uśmiechnęłam się - I jakie słodkie szczeniaczki!
 - Chcesz jednego? - zaproponował Michał W.
 - Jasne, ale jutro, muszę się na niego przygotować, ok?
 - To znaczy...? - Winiar zrobił mało inteligentną minę
 - Wybiorę się po jakieś legowisko i tak dalej...
 - Aha, a którego chcesz?
 - To ustalę jak wszystko będę miała. Widzę, że to biały owczarek niemiecki. Zawsze chciałam takiego mieć!
 - A nie miałaś? - popatrzył na mnie współczująco Piotrek
 - Miałam, ale innego. Boksera dokładniej. Też albinosa. - zaśmiałam się na widok ich min - Dobra, ja idę. Do zobaczenia.
 - Chwila! - zawołał Kurek - A co to jest albinos?
 - Wygooglaj sobie! - i poszłam
Świetnie! Będę miała szczeniaczka. W takim razie trzeba znaleźć Gumę, który dysponuje samochodem i wybrać się do jakiegoś porządnego zoologicznego. Ale najpierw po brata.
 - Mati, chcesz szczeniaka?
 - Tak! A co?
 - Winiarski rozdaje. Ale najpierw szukamy Zagumnego i jedziemy do zoologicznego.
 - Ok, ze mną jak z małym dzieckiem!
 - To wypad.
Nie musieliśmy nawet za długo szukać Pawła. Mati wpadł na niego na rogu.
 - Hola, hola młodzieńcze, spokojnie. Witaj  Pamelo.
 - A witam, witam. Jak zdrowie i samopoczucie?
 - I to, i to w normie. Coś się stało?
 - Mógłbyś użyczyć nam samochodu?
 - Z kierowcą czy bez?
 - A jak wolisz?
 - Jeśli umiesz dobrze prowadzić to bez. Ale i tak Ja was zawiozę. Punkt docelowy?
 - Zoologiczny!
 - Zgoda. Zapraszam za mną.
Wyszliśmy na parking. Po drodze minęliśmy zbiorowisko składające się z:
a) ogłupiałych siatkarzy
b) Leny, która całowała się z jakimś chłopakiem
Ślicznie, ślicznie, romanse kwitną, a biedne szczeniaki szukają domu. No nic, później zasięgnę informacji.
 - No, no. Lena strasznie wyrosła to i chłopcy za nią wodzą wzrokiem. - podsumował Paweł
 - Lepiej nie można tego ująć. - zaśmiałam się razem z bratem
 - No dobrze, nie zajmujmy się tym. To prywatna sprawa rodziny Drzyzgów.
 - Jestem za. - uśmiechnęłam się
W czasie drogi mój brat rozmawiał z Gumą na typowo siatkarskie tematy. Od strony technicznej przegadali chyba już wszystko, a ja tylko wyglądałam przez okno.
 - Jesteśmy. - zakomunikował siatkarz
Chyba zakupów nie będę wam streszczać? Grunt, że kupiliśmy wszystko dla psa plus parę książek. Moja chora fobia, ale nie ważne.
 - Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak krótko na zakupach z kobietą. - szczerze zdziwił się Guma
 - Bo widzisz, ja jestem wyjątkowa. - posłałam mu rozbrajający uśmiech
 - To dobrze. - i ruszyliśmy w drogę powrotną
Gdy dotarliśmy do ośrodka od razu rzucił nam się w oczy jeden szczegół...
 - Pamela? - spytał mój brat - A czemu oni posypują drzewa sztucznym śniegiem?
 - Nie wiem. - odparłam - Ale przynajmniej nie zrywają liści...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz