-Marcin?! – krzyknęłam. Jak to się mówi, kopara mi opadła.
Byłam przekonana, że to Igła, a tutaj najbardziej niepozorny, zamaskowany
Możdżon.
-Piąteczka! – przywitali się
-Kurczę, nie wiedziałem, że cieszymy się tu, aż taką
popularnością – przyznał lekko skrępowany Kamil jednocześnie drapiąc się po
głowie
-Ja też, ja też- westchnęłam
-Co tu robicie? – spytał wciąż rozemocjonowany Marcin
-Właśnie miałem opowiadać, hehe. Ten, słuchajcie, Kruczek
się na nas wkurzył i powiedział, że nie chce nas widzieć, a jak trener mówi to
trener wie, więc wsiedliśmy w samochód. Jedziem, se, jedziem, a tu policja nas zatrzymuje, hehe, takie jaja, hehe. No to myślę sobie zrobię garbik, fajeczkę i
się poleci. Niestety tylko pogarszałem sprawę, to chłopaki mnie wygonili.
Wsiadłem do samochodu i myślałem odjechać, bo zawsze chciałem brać udział w
pościgu. Tylko samochód nie odpalił. Także cały misterny plan …. Nieważne.
-Zabieram go! Musimy pogadać. Piotrek to moja bratnia dusza!
– nasz kapitan podskakiwał z radości
-Poważnie? Może masz gorączkę? Słabo ci? -patrzyłam na niego wzrokiem pełnym
zwątpienia
-Zabawne – prychnął – Zajmij się lepiej swoim kochasiem.
-To jest bardzo dobry pomysł! – Dryja aż podskoczył
Nie no, genialnie. Namieszałam jeszcze bardziej, więc mój
plan wygląda raczej, jak zemsta Dawida i to na mnie. Po co mi to było? Aha, no
tak. Chciałam odegrać się na Kurku. Zachowuje się jak dzieciak i obrywam w
równie głupi sposób.
-Cóż, zdaje mi się, że mam parę spraw do omówienia z moim
misiem-pysiem – pieszczotliwie dotknęłam jego policzków. Chce wojny, to będzie
ją miał
-Lepiej poszukam chłopaków – powiedział Stoch i chwilę
później go nie było. Kiedyś mu wytłumaczę, czemu zachowywałam się tak dziwnie.
Zawsze jest cień szansy, że mi uwierzy.
-Co ty odwalasz? – krzyknęłam, kiedy znaleźliśmy się sami
-Udaję, że jesteśmy razem, tak jak chciałaś.
-Nie myślisz, że lekko przesadzasz?
-Chcę być wiarygodny. Myślisz, że nadawałbym się na aktora? –
uśmiechnął się szelmowsko
-Ależ zabawne, uwaga. Nie jestem głupia i wiem, co to
sarkazm. Często go używam.
-Cieszę się. Cwana bestia z ciebie, wiesz?
-Dosyć – parsknęłam i odwróciłam twarz, ku ścianie
-Ale – ujął mój podbródek jednocześnie zmuszając mnie do
patrzenia mu w oczy – Pod tą grubą warstwą znajduje się dziewczyna o wielkim
sercu. Nigdy tylko nie zrozumiem, czemu ukrywa swoją prawdziwą naturę.
Chciałbym, żeby kiedyś odkryła się przede mną. – złożył delikatny pocałunek na
moich ustach i wyszedł zostawiając mnie zupełnie osłupiałą.
Był niewątpliwie jednym z niewielu mężczyzn, którzy
potrafiliby mnie tak oczarować. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Może
miał rację? Byłam zdezorientowana. Już nic nie wiem.
Pamela:
Okazało się, że to nie był Zibi tylko Marcin. Tak wynikało z relacji Stocha. No nic, jak widać wszystkim czasem może odwalić. Łącznie ze mną. Ale na to się nie zanosi.
- Siostra, masz marchew? - spytał Mati
- Nie, wykombinuj sobie jakiś inny nos.
- Jak to bałwan bez marchewki?
- Popatrz na Kurka jakoś sobie radzi chłopina.
- Uuu, język ci się wyostrza.
- Matko, za co? To miejsce nie wpływa na mnie dobrze...
- Oj nie narzekaj. - pocieszył mnie Igła - Poczekaj co będzie za tydzień!
- Szykujesz coś?
- Może...
Przeraziłam się. Ale przynajmniej skoczkowie byli zadowoleni. Gadali sobie z Igłą i pewnie wymyślali żart wszech czasów. Nie wnikam. Jak na razie pana Słoniny nie widać, więc można poszaleć. Szykowała się w końcu bitwa na śnieżki, w której udziału nie zgłosił tylko Paweł. Ja postanowiłam się zabawić, ale mam być w drużynie z Igłą. Wiem, że właśnie ona wygra. Nagle zauważyłam jak z ośrodka wychodzi Dawid.
- Bitwa na śnieżki? - zaproponował mu Wrona
- W sumie ok. - i mamy nowego przeciwnika.
Nasza część zawierała w sobie tipi, to jest skład amunicji. Nie wiedziałam, że sztucznym śniegiem też można się tak zabawić. Jak widać wszystko jest możliwe, jeśli masz fajne towarzystwo. Fakt jest faktem, zaczynałam lubić siatkarzy. Nie wiem tylko jak to się skończy dla mojej i tak już biednej psychiki.
- To jak gotowi? - spytał Kot
- Się wie!
- Na front! - krzyknął Igła
Bitwa była przednia! Parę razy trafiłam to w Zbyśka, to w Miśka. Proszę, nawet mi się zrymowało. Zauważyłam, że nawet Lena i Paweł dołączyli. Paweł do naszej drużyny, a Lena do przeciwnej. Poczułam się jakbym znów miała te pięć, czy sześć lat. Było fantastycznie.
- Masz żelki, masz żelki, masz żelki, masz żelki? - Piotruś miał dobrą pamięć
- Tak mam. - wyciągnęłam paczkę kwaśnych żelków z Biedronki
- Ooo... moje ulubione! - siedzieliśmy sobie wszyscy w tipi i rozpaliliśmy małe ognisko.
- Nie żeby coś, ale to bezpieczne? - spytał Ziobro
- Raz już było ognisko, nic się nie stało, więc chyba tak. - odparłam
- Nie dygaj, będzie fajnie. - pocieszył go Wrona
Siedziałam i patrzyłam w ogień. Lena opierała głowę o ramię Dawida. Coś mi jednak nie pasowało. Nie ważne, nie będę się tym przejmować. Obok mnie siadł Michał.
- Świetnie jest, nie?
- Tak, mają tu na wyposażeniu gitarę?
- Nie wiem.
- Ja mam! - krzyknął mój brat - Specjalnie wziąłem twoją. Wiedziałem, że się przyda.
- Ok, to daj. Jaka piosenka?
- Ja mówię! - poderwał się Mateusz i podał mi chwyty. - Tą (jeśli chcesz wiedzieć co to za piosenka kliknij)
- Łał. - powiedział tylko Piotrek po skończeniu.
- Dziękuję, proszę nie bić braw. - uśmiechnęłam się - Ktoś wie, która godzina?
- Nooo... jedenasta. - odparł Karollo
- A was nikt nie szukał? - popatrzyłam na skoczków
- Nie - odparł Kot - Słonina dzwonił i powiedział, że zostajemy na tydzień.
Zapowiada się bardzo emocjonujące siedem dni. Szczególnie, że Igła złapał dobry kontakt z chłopakami...
Pamela:
Okazało się, że to nie był Zibi tylko Marcin. Tak wynikało z relacji Stocha. No nic, jak widać wszystkim czasem może odwalić. Łącznie ze mną. Ale na to się nie zanosi.
- Siostra, masz marchew? - spytał Mati
- Nie, wykombinuj sobie jakiś inny nos.
- Jak to bałwan bez marchewki?
- Popatrz na Kurka jakoś sobie radzi chłopina.
- Uuu, język ci się wyostrza.
- Matko, za co? To miejsce nie wpływa na mnie dobrze...
- Oj nie narzekaj. - pocieszył mnie Igła - Poczekaj co będzie za tydzień!
- Szykujesz coś?
- Może...
Przeraziłam się. Ale przynajmniej skoczkowie byli zadowoleni. Gadali sobie z Igłą i pewnie wymyślali żart wszech czasów. Nie wnikam. Jak na razie pana Słoniny nie widać, więc można poszaleć. Szykowała się w końcu bitwa na śnieżki, w której udziału nie zgłosił tylko Paweł. Ja postanowiłam się zabawić, ale mam być w drużynie z Igłą. Wiem, że właśnie ona wygra. Nagle zauważyłam jak z ośrodka wychodzi Dawid.
- Bitwa na śnieżki? - zaproponował mu Wrona
- W sumie ok. - i mamy nowego przeciwnika.
Nasza część zawierała w sobie tipi, to jest skład amunicji. Nie wiedziałam, że sztucznym śniegiem też można się tak zabawić. Jak widać wszystko jest możliwe, jeśli masz fajne towarzystwo. Fakt jest faktem, zaczynałam lubić siatkarzy. Nie wiem tylko jak to się skończy dla mojej i tak już biednej psychiki.
- To jak gotowi? - spytał Kot
- Się wie!
- Na front! - krzyknął Igła
Bitwa była przednia! Parę razy trafiłam to w Zbyśka, to w Miśka. Proszę, nawet mi się zrymowało. Zauważyłam, że nawet Lena i Paweł dołączyli. Paweł do naszej drużyny, a Lena do przeciwnej. Poczułam się jakbym znów miała te pięć, czy sześć lat. Było fantastycznie.
- Masz żelki, masz żelki, masz żelki, masz żelki? - Piotruś miał dobrą pamięć
- Tak mam. - wyciągnęłam paczkę kwaśnych żelków z Biedronki
- Ooo... moje ulubione! - siedzieliśmy sobie wszyscy w tipi i rozpaliliśmy małe ognisko.
- Nie żeby coś, ale to bezpieczne? - spytał Ziobro
- Raz już było ognisko, nic się nie stało, więc chyba tak. - odparłam
- Nie dygaj, będzie fajnie. - pocieszył go Wrona
Siedziałam i patrzyłam w ogień. Lena opierała głowę o ramię Dawida. Coś mi jednak nie pasowało. Nie ważne, nie będę się tym przejmować. Obok mnie siadł Michał.
- Świetnie jest, nie?
- Tak, mają tu na wyposażeniu gitarę?
- Nie wiem.
- Ja mam! - krzyknął mój brat - Specjalnie wziąłem twoją. Wiedziałem, że się przyda.
- Ok, to daj. Jaka piosenka?
- Ja mówię! - poderwał się Mateusz i podał mi chwyty. - Tą (jeśli chcesz wiedzieć co to za piosenka kliknij)
- Łał. - powiedział tylko Piotrek po skończeniu.
- Dziękuję, proszę nie bić braw. - uśmiechnęłam się - Ktoś wie, która godzina?
- Nooo... jedenasta. - odparł Karollo
- A was nikt nie szukał? - popatrzyłam na skoczków
- Nie - odparł Kot - Słonina dzwonił i powiedział, że zostajemy na tydzień.
Zapowiada się bardzo emocjonujące siedem dni. Szczególnie, że Igła złapał dobry kontakt z chłopakami...