piątek, 14 lutego 2014

Sześć.

Pamela:
 - ...no i masz się mną zaopiekować. - zakończył wywód brat
Chodziło o to, że wyjazd moich rodziców na wakacje musiał odbyć się troszkę wcześniej. Więc gdzie pojedzie Mati? Oczywiście do mnie.
 - Okeeej, coś jeszcze? - spytałam
 - Nie, to wszystko. - uśmiechnął się brat
 - Dobra. Jak mam ci zorganizować czas na dwa dni?
 - A po co?
 - Bo muszę gdzieś pojechać.
 - W takim razie wystarczy, że zostawisz mi komputer.
 - Zgoda, ale jedyny raz jasne?
 - Spoczko, obiecuję, że nic ci nie będę przeglądać.
 - Ja myślę. - wzięłam podręczną torbę, włożyłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy - To ja jadę. Jakby co zgłoś się do Kubiaka, Bartmana bądź Nowakowskiego. Mi to obojętne.
 - Ok, mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności.
 - Też tak myślę. Do zobaczenia Pisklaku.
 - Cześć.
Chwilę później szukałam Pawła Zagumnego. W sytuacji w jakiej byłam tylko on mógł mi pomóc.
 - Guma! - krzyknęłam gdy go zobaczyłam
 - Cóż się stało Pamelo? - jak to zwykle zapytał siatkarz
 - Mam małą prośbę...
***
 - A wy gdzie jedziecie? - spytał Michał K. gdy wsiadałam do samochodu Pawła
 - Do Rzeszowa, a co? - spytałam
 - Jadę z wami. - powiedział
 - Nie, ty masz zadanie specjalne.
 - Jakie?
 - Pilnować, ale dyskretnie, mojego brata.
 - Phi, nie żartuj.
 - Nie żartuję, nic mu się nie może stać. Możesz go wziąć na trening, on gra. Do zobaczenia. - po tych słowach wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy z Pawłem do Rzeszowa.
 - Czemu to robisz? - spytał
 - Będę studiować w Jastrzębiu-Zdroju. Moi dziadkowie zostawili mi tam mieszkanie. Teraz się przydało.
 - Aha, ok. Po prostu chcesz się tam przenieść i nie przeszkadzać innym jak będziesz się pakować?
 - Coś w tym stylu.
 - Ok, to co mam robić dokładnie?
 - W domu mam rzeczy w trzech pomieszczeniach: w swoim pokoju, kuchni i łazience. Najpierw przeniosę wszystko do pokoju, a potem się spakuję. Ty pomożesz mi wpakować to do samochodu i przewieźć do Jastrzębia-Zdroju.
 - Czyli do Spały wrócimy jutro?
 - Najprawdopodobniej.
 - Aha, spoko.
Do Rzeszowa dotarliśmy w około dwie godziny, łamiąc przy okazji parę przepisów. A ja myślałam, że Paweł to taki porządny obywatel. No nic, zawsze można się pomylić.
 - To tu? - spytał parkując przed bramą domu
 - Tak, to ten dom. Wychodź.
 - Dobra, to co mam teraz robić? - spytał gdy wszedł do mojego pokoju - A gdzie meble?
 - Już w nowym mieszkaniu. Rodzicom jakąś bujdę wymyśliłam i nie protestowali. Zrobić ci herbaty, żebyś się tak nie nudził czekając?
 - Poproszę.
 - Ok, zaraz wracam.
Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej sytuacji do przeprowadzki. Był tylko jeden problem... jak ja to powiem Matiemu? Bo wiadomo, dla rodziców kartka, ale on... był dla mnie ważny. Nie potrafiłabym mu zostawić jakiegoś świstka. Na razie nie ważne. Gdy woda się zagotowywała, ja powyciągałam moje rzeczy z szafek. Tu i w łazience nie było tego dużo. Najwięcej roboty czekało w moim pokoju.
Lena:
-Nie powiem - stwierdziłam wzdychając lekko i jednocześnie rozmyślając o jego głupocie
-Chcę zrobić Marcinowi mały żarcik. - zachichotał złowieszczo
Uniosłam brew do góry.
-Wycisnę mu do butów parę tubek pasty do zębów -kontynuował z miną szalonego naukowca
-Widziałam jego buty i to będzie pewnie kilkanaście tubek. Toż to prawdziwe kajaki.
-Takich podczas potopu nie mieli - zaśmiał się
-A na czym polegał potop? - prowokowałam go
-No ten tego, zalało nas i Szwedzi przypłynęli kajakami i no ten, tego rozpierduchę zrobili.
-Jak ty skończyłeś szkołę? - spytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu
-Ale jaką? Baletową? Na celujący.-odpowiedział i pognał w podskokach w poszukiwaniu pasty do zębów.
Pokręciłam głową i udałam się do swojego pokoju. Przez tę parę dni, które tu byłam zebrałam trochę materiału na reportaż. Cóż, tyle musiało póki co wystarczyć.Teraz jechałam do Kielc na mecz charytatywny, który mój zespół z tamtejszą drużyną. Cieszę się, że będę mogła wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Jestem ciekawa, jak sobie poradzę.
-Lena! - usłyszałam nagle przeraźliwy krzyk, a zaraz potem poczułam, jak worek ziemniaków, któryś z siatkarzy rzuca się na mnie.
-To już jest przesada! Złaź!
-Oblężenie jest!
Słucham?
-Oblężenie!
-Że jak?
-O-b-l-ę-ż-e-t-n, chwila...-zaczął literować pod nosem
-Piotruś! Skąd wiedziałam, że to ty - uśmiechnęłam się złośliwie, chociaż nikt nie mógł tego zobaczyć
-Zgadłaś, nieźle. Zaczynasz teraz pracę, jako wróżka?- spytał
-Jeżeli teraz nie przestaniesz mnie przygniatać, to nie będę nawet miała szansy się nad tym zastanowić.
Pospiesznie podniósł się z podłogi i pomógł mi wstać.
-Leeenka- zaczął
-Tak? - uniosłam brew
-Przepowiesz mi przyszłość? - zawstydzony wbił wzrok w ziemię
-Piotrek, Piotrek, co z ciebie wyrosło - pokręciłam głową i odwróciłam się na pięcie
Ku mojemu zadowoleniu nie wołał i nie gonił mnie. Udałam się na stołówkę, gdzie jak zwykle zostałam zagadana przez pracujące tam kobiety, w zamian dostając najlepsze jedzenie.
-Koleś, zrozum nie zrobimy sobie razem słit foci, jesteś dziwny - usłyszałam głos nijakiego Michała W. napastowanego prze Karola Kłosa
-Jesteś staroświecki, nie znasz się na życiu i panującej modzie.
-Jaaaki pocisk - wtrącił się nasz uroczy kawalarz Krzysztof
Pospiesznie przecisnęłam się między zgromadzeniem i usiadłam przy stoliku w kącie, kuląc się jednocześnie, pragnąc, by mnie nie zauważyli. Byli jednak zbyt zajęci dyskusją. Kiedy skończyłam jeść posiłek niezauważona przemknęłam do swojego pokoju, by dokończyć pakowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz