Lena:
Próbowałam właśnie skleić jedną z części mojego reportażu,
gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! – zawołałam
-Mogę wejść? – ujrzałam twarz Bartka
-Jasne, chodź – uśmiechnęłam się
-Musimy porozmawiać – zaczął – Chciałbym ci coś powiedzieć –
dodał niepewnie, lekko zawstydzony
Spojrzałam na niego podejrzliwie, ale gestem zachęciłam go
do mówienia.
-Naprawdę nie wiem, jak zacząć … Ehh… Dobrze, może bez
zbędnego owijania w bawełnę.
-Nie krępuj się, przecież wiesz, że możesz być ze mną
szczery.
-Kocham cię – powiedział pewnie, ale zarazem delikatnie,
jakby chciał otulić te słowa lekkim, białym puchem, by nic im się nie stało
Popatrzyłam na niego zupełnie zdezorientowana, nie
wiedziałam, co powiedzieć. Zupełnie zaskoczył mnie swoim wyznaniem. Nie czekał
jednak na moją reakcję, bo już po chwili poczułam, jak jego usta dotykają moich
z niezwykłą czułością. Nie protestowałam, odwzajemniłam pocałunek, ale głęboko
w sercu czułam niepewność. Czy postępowałam dobrze?
-Dziękuję – usłyszałam
-Za co? – zdziwiłam się jeszcze bardziej, o ile było to
możliwe
-Marzyłem o tej chwili, tak bardzo chciałem cię pocałować. –
posłał mi czułe spojrzenie
-Bartek, ja …
-Wiem, nie musisz nic mówić. Ja poczekam. Zawsze będę na
ciebie czekał. Kocham cię. – po tych słowach odwrócił się i jakby nic się nie
stało wyszedł z pokoju zostawiając mnie w nim samą, zupełnie osłupiałą.
Opadłam bezwładnie na krzesło i podparłam głowę prawą ręką.
Miałam wrażenie, że moja czaszka eksploduje od nadmiaru myśli. Wpatrzyłam się w
punkt przede mną. W takim stanie zastał mnie mój brat. Naprawdę nie wiem ile
czasu, tak siedziałam.
-To, jak jedziemy?- spytał
-Słucham? Gdzie? – ocknęłam się
-Do Kielc, Anastasi dał mi parę godzin wolnego, mogę cię
zawieźć. – powiedział – Lenka, co się stało? –dodał zmartwiony – Jeżeli to
przez jakiegoś chłopaka, to powiedz tylko jego imię, a zobaczy, co to braterska
miłość
-Fabian, jesteś najlepszym starszym bratem, ale nic mi nie
jest – uśmiechnęłam się blado
-Jeżeli tak sądzisz …
-Chodź, bo się spóźnimy - podniosłam z podłogi torbę z
najpotrzebniejszymi rzeczami i razem wyszliśmy z pokoju
Podróż minęła nam na luźnej rozmowie. Fabian, jak przystało
na starszego brata udzielał mi mnóstwa wskazówek i porad. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy,
że jeżeli zagram naprawdę dobry mecz, to będę miała szansę zagrać w OrlenLidze.
Moi bliscy kibicowali mi z całego serca, wiedziałam to. Chciałam dać z siebie
wszystko, spełnić swoje marzenia. Czekało mnie trudne lecz wykonalne zadanie.
Cieszyłam się, że z trybun będzie kibicował mi brat. To z nim miałam najlepszy
kontakt. Absurd, rzekłby ktoś i miałby zupełną rację, ale w moim życiu nic nie jest
normalne i właśnie za to je kocham.
Cieszyłam się, że znów spotkam dziewczyny z mojej drużyny. Z
kilkoma złapałam naprawdę dobry kontakt. Szatnia, jak zwykle była jednym
wielkim pobojowiskiem, a radosne krzyki siatkarek można było usłyszeć na drugim
końcu miasta.
-Patrzcie, Lena z lasu wróciła!
Po chwili zostałam zasypana pytaniami o reprezentantów
naszego kraju. Oczywiście wszystkie dotyczyły wyglądu i sfery matrymonialnej.
Dziewczyny zrobiły nawet ranking najprzystojniejszych siatkarzy. Wszystkie ich
pytania komentowałam śmiechem albo zgryźliwą uwagą. Nie byłabym sobą, gdybym
nie podsumowała ich „profesjonalnego” podejścia. Kiedy jednak trafnie
spostrzegły, że nie dowiedzą się zbyt wielu rzeczy postanowiły komplementować
urodę siatkarzy z kieleckiego klubu. Nie zwracałam zbytniej uwagi na ich
rozmowy, koncentrowałam się na meczu. Od czasu, do czasu tylko dopowiadałam coś
jednocześnie rozśmieszając koleżanki z zespołu.
Nareszcie wyszłyśmy na boisko, rozgrzewka, podanie sobie rąk
i możemy zaczynać. Starałam się grać, jak najlepiej potrafiłam jednocześnie
dobrze się bawiąc, ale moją uwagę przykuwał wzrok jednego z siatkarzy
skierowany prosto na mnie. Mecz zakończył się wygraną … dzieci, bo przecież dla
nich graliśmy. Rozegraliśmy pięć setów, mocno rotując składem. Po zakończonym
spotkaniu podbiegłam do brata.
-Świetnie grałaś – zaczął
-Dziękuję – uśmiechnęłam się promieniście
Po chwili usłyszałam ze plecami wyraźny, męski głos.
-Fabian! Siema, co u ciebie?
Ku mojemu zdziwieniu to ten sam siatkarz, który tak
uporczywie wpatrywał się we mnie podczas meczu.
-W porządku, przyjechałem z siostrą, pokibicować jej trochę.
-Cześć, jestem Dawid – posłał mi zniewalający uśmiech
-Lena – powiedziałam czując, jak uginają się pode mną nogi,
a na twarz wstępuje rumieniec
Pamela:
- Już wszystko? - spytał Paweł, gdy ostatnia walizka wylądowała w bagażniku
- Tak. - odparłam, kartka dla rodziców na stole w kuchni... tak wszystko ok.
- Mogę wiedzieć czemu to robisz?
- Ale co? - dopytałam zapinając pasy
- No, czemu tak właściwie się przeprowadzasz?
- Mówiłam już. Zmieniam uczelnię.
- Dobrze kłamiesz, ale Zagumnego nie oszukasz.
- No i co mam ci teraz powiedzieć? Że mam apodyktyczną matkę, która na mnie spełnia swoje marzenia, że ojciec jest zainteresowany tylko karierą i swoim synem? Że mam dość? Wiem, że uciekam, ale co mam robić? Chcę żyć, ale tak naprawdę. Po swojemu.
- A twój brat?
- Nie wiem, to właśnie mnie martwi. Muszę mu powiedzieć.
- Nie boisz się?
- Strasznie się boję, ale co zrobię? - potem już nie rozmawialiśmy
Po trzech godzinach drogi bardzo podobnej jak tej ze Spały do Rzeszowa byliśmy na miejscu.
- Hmm... ulica Marcowa 9.
- To dom?
- Tak, taki mały domek jednorodzinny. Będę szukała kogoś na współlokatora.
- Rozumiem. No to wypakujmy cię.
To wypakowanie trwało o wiele dłużej niż pakowanie. Nie zajęłam za wielkiej powierzchni w domu, ale miałam strasznie dużo drobnych rzeczy. Paweł tylko się śmiał jak co rusz układałam coś to na jednej to na drugiej półce.
- Eh kobiety. - podsumował, gdy skończyłam - Dużo czasu to zajęło, ale muszę przyznać, efekt jest zniewalający.
- Ach dziękuję. - spojrzałam na zegarek - Jutro rano wrócimy do Spały.
- Mamo, to już siódma?
- No, chodź zrobię kolację.
- A lodówka nie jest pusta?
- Wczoraj coś do jedzenia kupiłam, a jak nie to niedaleko jest Biedronka.
- Ok, a później?
- Udostępnię ci pokój gościnny, bo takowy jest i jutro wrócimy do Spały.
- No dobra. - zgodził się Zagumny
Jednak wypad do Biedronki nie był konieczny. Udało mi się zrobić dobrą kolację i bez tego. Po posiłku udałam się do swojego pokoju uprzednio wskazując Gumie jego tymczasowe lokum. Ten dzień był jednak wyczerpujący. Nie mogłam się doczekać, aż walnę się na łóżko i zasnę.
***
- Ale dziś tak nie szarżuj, zgoda? - powiedziałam, gdy zapięłam pasy
- Niestety to niemożliwe. Muszę zdążyć na obiad.
- Anastasi dał wam wolne do obiadu?
- Tak.
- Spoko, jeśli nas nie zabijesz, to w sumie mogę się na to zgodzić.
I tak w dwie godziny byliśmy w Spale. Idealnie na obiad. Paweł miał wyczucie czasu, jednak nie zdziwię się, jeśli na jego konto wpłynie parę mandatów o różnej wysokości. Chwała, że nie minął nas żaden patrol, wtedy byłoby kiepsko.
- Jak tam braciszku? - poczochrałam mu jego fryzurę
- Ok, dałem radę. - uśmiechnął się
- To świetnie. Po obiedzie musimy pogadać.
- Coś się stało?
- I tak, i nie.
~*~
- Już wszystko? - spytał Paweł, gdy ostatnia walizka wylądowała w bagażniku
- Tak. - odparłam, kartka dla rodziców na stole w kuchni... tak wszystko ok.
- Mogę wiedzieć czemu to robisz?
- Ale co? - dopytałam zapinając pasy
- No, czemu tak właściwie się przeprowadzasz?
- Mówiłam już. Zmieniam uczelnię.
- Dobrze kłamiesz, ale Zagumnego nie oszukasz.
- No i co mam ci teraz powiedzieć? Że mam apodyktyczną matkę, która na mnie spełnia swoje marzenia, że ojciec jest zainteresowany tylko karierą i swoim synem? Że mam dość? Wiem, że uciekam, ale co mam robić? Chcę żyć, ale tak naprawdę. Po swojemu.
- A twój brat?
- Nie wiem, to właśnie mnie martwi. Muszę mu powiedzieć.
- Nie boisz się?
- Strasznie się boję, ale co zrobię? - potem już nie rozmawialiśmy
Po trzech godzinach drogi bardzo podobnej jak tej ze Spały do Rzeszowa byliśmy na miejscu.
- Hmm... ulica Marcowa 9.
- To dom?
- Tak, taki mały domek jednorodzinny. Będę szukała kogoś na współlokatora.
- Rozumiem. No to wypakujmy cię.
To wypakowanie trwało o wiele dłużej niż pakowanie. Nie zajęłam za wielkiej powierzchni w domu, ale miałam strasznie dużo drobnych rzeczy. Paweł tylko się śmiał jak co rusz układałam coś to na jednej to na drugiej półce.
- Eh kobiety. - podsumował, gdy skończyłam - Dużo czasu to zajęło, ale muszę przyznać, efekt jest zniewalający.
- Ach dziękuję. - spojrzałam na zegarek - Jutro rano wrócimy do Spały.
- Mamo, to już siódma?
- No, chodź zrobię kolację.
- A lodówka nie jest pusta?
- Wczoraj coś do jedzenia kupiłam, a jak nie to niedaleko jest Biedronka.
- Ok, a później?
- Udostępnię ci pokój gościnny, bo takowy jest i jutro wrócimy do Spały.
- No dobra. - zgodził się Zagumny
Jednak wypad do Biedronki nie był konieczny. Udało mi się zrobić dobrą kolację i bez tego. Po posiłku udałam się do swojego pokoju uprzednio wskazując Gumie jego tymczasowe lokum. Ten dzień był jednak wyczerpujący. Nie mogłam się doczekać, aż walnę się na łóżko i zasnę.
***
- Ale dziś tak nie szarżuj, zgoda? - powiedziałam, gdy zapięłam pasy
- Niestety to niemożliwe. Muszę zdążyć na obiad.
- Anastasi dał wam wolne do obiadu?
- Tak.
- Spoko, jeśli nas nie zabijesz, to w sumie mogę się na to zgodzić.
I tak w dwie godziny byliśmy w Spale. Idealnie na obiad. Paweł miał wyczucie czasu, jednak nie zdziwię się, jeśli na jego konto wpłynie parę mandatów o różnej wysokości. Chwała, że nie minął nas żaden patrol, wtedy byłoby kiepsko.
- Jak tam braciszku? - poczochrałam mu jego fryzurę
- Ok, dałem radę. - uśmiechnął się
- To świetnie. Po obiedzie musimy pogadać.
- Coś się stało?
- I tak, i nie.
~*~
[Lena] - rzygy, rzygu, rzyg. Flaki z olejem ode mnie, ale i obietnica, że w następnym rozdziale ciekwiej i weselej! :D
[Pamela] - Nie udało mi się trochę, wiem, ale i u mnie za tydzień będzie ciekawiej xD
[Pamela] - Nie udało mi się trochę, wiem, ale i u mnie za tydzień będzie ciekawiej xD