sobota, 22 lutego 2014

Siedem.

Lena:
Próbowałam właśnie skleić jedną z części mojego reportażu, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! – zawołałam
-Mogę wejść? – ujrzałam twarz Bartka
-Jasne, chodź – uśmiechnęłam się
-Musimy porozmawiać – zaczął – Chciałbym ci coś powiedzieć – dodał niepewnie, lekko zawstydzony
Spojrzałam na niego podejrzliwie, ale gestem zachęciłam go do mówienia.
-Naprawdę nie wiem, jak zacząć … Ehh… Dobrze, może bez zbędnego owijania w bawełnę.
-Nie krępuj się, przecież wiesz, że możesz być ze mną szczery.
-Kocham cię – powiedział pewnie, ale zarazem delikatnie, jakby chciał otulić te słowa lekkim, białym puchem, by nic im się nie stało
Popatrzyłam na niego zupełnie zdezorientowana, nie wiedziałam, co powiedzieć. Zupełnie zaskoczył mnie swoim wyznaniem. Nie czekał jednak na moją reakcję, bo już po chwili poczułam, jak jego usta dotykają moich z niezwykłą czułością. Nie protestowałam, odwzajemniłam pocałunek, ale głęboko w sercu czułam niepewność. Czy postępowałam dobrze?
-Dziękuję – usłyszałam
-Za co? – zdziwiłam się jeszcze bardziej, o ile było to możliwe
-Marzyłem o tej chwili, tak bardzo chciałem cię pocałować. – posłał mi czułe spojrzenie
-Bartek, ja …
-Wiem, nie musisz nic mówić. Ja poczekam. Zawsze będę na ciebie czekał. Kocham cię. – po tych słowach odwrócił się i jakby nic się nie stało wyszedł z pokoju zostawiając mnie w nim samą, zupełnie osłupiałą.
Opadłam bezwładnie na krzesło i podparłam głowę prawą ręką. Miałam wrażenie, że moja czaszka eksploduje od nadmiaru myśli. Wpatrzyłam się w punkt przede mną. W takim stanie zastał mnie mój brat. Naprawdę nie wiem ile czasu, tak siedziałam.
-To, jak jedziemy?- spytał
-Słucham? Gdzie? – ocknęłam się
-Do Kielc, Anastasi dał mi parę godzin wolnego, mogę cię zawieźć. – powiedział – Lenka, co się stało? –dodał zmartwiony – Jeżeli to przez jakiegoś chłopaka, to powiedz tylko jego imię, a zobaczy, co to braterska miłość
-Fabian, jesteś najlepszym starszym bratem, ale nic mi nie jest – uśmiechnęłam się blado
-Jeżeli tak sądzisz …
-Chodź, bo się spóźnimy - podniosłam z podłogi torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami i razem wyszliśmy z pokoju
Podróż minęła nam na luźnej rozmowie. Fabian, jak przystało na starszego brata udzielał mi mnóstwa wskazówek i porad. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że jeżeli zagram naprawdę dobry mecz, to będę miała szansę zagrać w OrlenLidze. Moi bliscy kibicowali mi z całego serca, wiedziałam to. Chciałam dać z siebie wszystko, spełnić swoje marzenia. Czekało mnie trudne lecz wykonalne zadanie. Cieszyłam się, że z trybun będzie kibicował mi brat. To z nim miałam najlepszy kontakt. Absurd, rzekłby ktoś i miałby zupełną rację, ale w moim życiu nic nie jest normalne i właśnie za to je kocham.
Cieszyłam się, że znów spotkam dziewczyny z mojej drużyny. Z kilkoma złapałam naprawdę dobry kontakt. Szatnia, jak zwykle była jednym wielkim pobojowiskiem, a radosne krzyki siatkarek można było usłyszeć na drugim końcu miasta.
-Patrzcie, Lena z lasu wróciła!
Po chwili zostałam zasypana pytaniami o reprezentantów naszego kraju. Oczywiście wszystkie dotyczyły wyglądu i sfery matrymonialnej. Dziewczyny zrobiły nawet ranking najprzystojniejszych siatkarzy. Wszystkie ich pytania komentowałam śmiechem albo zgryźliwą uwagą. Nie byłabym sobą, gdybym nie podsumowała ich „profesjonalnego” podejścia. Kiedy jednak trafnie spostrzegły, że nie dowiedzą się zbyt wielu rzeczy postanowiły komplementować urodę siatkarzy z kieleckiego klubu. Nie zwracałam zbytniej uwagi na ich rozmowy, koncentrowałam się na meczu. Od czasu, do czasu tylko dopowiadałam coś jednocześnie rozśmieszając koleżanki z zespołu.
Nareszcie wyszłyśmy na boisko, rozgrzewka, podanie sobie rąk i możemy zaczynać. Starałam się grać, jak najlepiej potrafiłam jednocześnie dobrze się bawiąc, ale moją uwagę przykuwał wzrok jednego z siatkarzy skierowany prosto na mnie. Mecz zakończył się wygraną … dzieci, bo przecież dla nich graliśmy. Rozegraliśmy pięć setów, mocno rotując składem. Po zakończonym spotkaniu podbiegłam do brata.
-Świetnie grałaś – zaczął
-Dziękuję – uśmiechnęłam się promieniście
Po chwili usłyszałam ze plecami wyraźny, męski głos.
-Fabian! Siema, co u ciebie?
Ku mojemu zdziwieniu to ten sam siatkarz, który tak uporczywie wpatrywał się we mnie podczas meczu.
-W porządku, przyjechałem z siostrą, pokibicować jej trochę.
-Cześć, jestem Dawid – posłał mi zniewalający uśmiech

-Lena – powiedziałam czując, jak uginają się pode mną nogi, a na twarz wstępuje rumieniec
Pamela:
 - Już wszystko? - spytał Paweł, gdy ostatnia walizka wylądowała w bagażniku
 - Tak. - odparłam, kartka dla rodziców na stole w kuchni... tak wszystko ok.
 - Mogę wiedzieć czemu to robisz?
 - Ale co? - dopytałam zapinając pasy
 - No, czemu tak właściwie się przeprowadzasz?
 - Mówiłam już. Zmieniam uczelnię.
 - Dobrze kłamiesz, ale Zagumnego nie oszukasz.
 - No i co mam ci teraz powiedzieć? Że mam apodyktyczną matkę, która na mnie spełnia swoje marzenia, że ojciec jest zainteresowany tylko karierą i swoim synem? Że mam dość? Wiem, że uciekam, ale co mam robić? Chcę żyć, ale tak naprawdę. Po swojemu.
 - A twój brat?
 - Nie wiem, to właśnie mnie martwi. Muszę mu powiedzieć.
 - Nie boisz się?
 - Strasznie się boję, ale co zrobię? - potem już nie rozmawialiśmy
Po trzech godzinach drogi bardzo podobnej jak tej ze Spały do Rzeszowa byliśmy na miejscu.
 - Hmm... ulica Marcowa 9.
 - To dom?
 - Tak, taki mały domek jednorodzinny. Będę szukała kogoś na współlokatora.
 - Rozumiem. No to wypakujmy cię.
To wypakowanie trwało o wiele dłużej niż pakowanie. Nie zajęłam za wielkiej powierzchni w domu, ale miałam strasznie dużo drobnych rzeczy. Paweł tylko się śmiał jak co rusz układałam coś to na jednej to na drugiej półce.
 - Eh kobiety. - podsumował, gdy skończyłam - Dużo czasu to zajęło, ale muszę przyznać, efekt jest zniewalający.
 - Ach dziękuję.  - spojrzałam na zegarek - Jutro rano wrócimy do Spały.
 - Mamo, to już siódma?
 - No, chodź zrobię kolację.
 - A lodówka nie jest pusta?
 - Wczoraj coś do jedzenia kupiłam, a jak nie to niedaleko jest Biedronka.
 - Ok, a później?
 - Udostępnię ci pokój gościnny, bo takowy jest i jutro wrócimy do Spały.
 - No dobra. - zgodził się Zagumny
Jednak wypad do Biedronki nie był konieczny. Udało mi się zrobić dobrą kolację i bez tego. Po posiłku udałam się do swojego pokoju uprzednio wskazując Gumie jego tymczasowe lokum. Ten dzień był jednak wyczerpujący. Nie mogłam się doczekać, aż walnę się na łóżko i zasnę.
***
 - Ale dziś tak nie szarżuj, zgoda? - powiedziałam, gdy zapięłam pasy
 - Niestety to niemożliwe. Muszę zdążyć na obiad.
 - Anastasi dał wam wolne do obiadu?
 - Tak.
 - Spoko, jeśli nas nie zabijesz, to w sumie mogę się na to zgodzić.
I tak w dwie godziny byliśmy w Spale. Idealnie na obiad. Paweł miał wyczucie czasu, jednak nie zdziwię się, jeśli na jego konto wpłynie parę mandatów o różnej wysokości. Chwała, że nie minął nas żaden patrol, wtedy byłoby kiepsko.
 - Jak tam braciszku? - poczochrałam mu jego fryzurę
 - Ok, dałem radę. - uśmiechnął się
 - To świetnie. Po obiedzie musimy pogadać.
 - Coś się stało?
 - I tak, i nie.
~*~
[Lena] - rzygy, rzygu, rzyg. Flaki z olejem ode mnie, ale i obietnica, że w następnym rozdziale ciekwiej i weselej! :D
[Pamela] - Nie udało mi się trochę, wiem, ale i u mnie za tydzień będzie ciekawiej xD

piątek, 14 lutego 2014

Sześć.

Pamela:
 - ...no i masz się mną zaopiekować. - zakończył wywód brat
Chodziło o to, że wyjazd moich rodziców na wakacje musiał odbyć się troszkę wcześniej. Więc gdzie pojedzie Mati? Oczywiście do mnie.
 - Okeeej, coś jeszcze? - spytałam
 - Nie, to wszystko. - uśmiechnął się brat
 - Dobra. Jak mam ci zorganizować czas na dwa dni?
 - A po co?
 - Bo muszę gdzieś pojechać.
 - W takim razie wystarczy, że zostawisz mi komputer.
 - Zgoda, ale jedyny raz jasne?
 - Spoczko, obiecuję, że nic ci nie będę przeglądać.
 - Ja myślę. - wzięłam podręczną torbę, włożyłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy - To ja jadę. Jakby co zgłoś się do Kubiaka, Bartmana bądź Nowakowskiego. Mi to obojętne.
 - Ok, mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności.
 - Też tak myślę. Do zobaczenia Pisklaku.
 - Cześć.
Chwilę później szukałam Pawła Zagumnego. W sytuacji w jakiej byłam tylko on mógł mi pomóc.
 - Guma! - krzyknęłam gdy go zobaczyłam
 - Cóż się stało Pamelo? - jak to zwykle zapytał siatkarz
 - Mam małą prośbę...
***
 - A wy gdzie jedziecie? - spytał Michał K. gdy wsiadałam do samochodu Pawła
 - Do Rzeszowa, a co? - spytałam
 - Jadę z wami. - powiedział
 - Nie, ty masz zadanie specjalne.
 - Jakie?
 - Pilnować, ale dyskretnie, mojego brata.
 - Phi, nie żartuj.
 - Nie żartuję, nic mu się nie może stać. Możesz go wziąć na trening, on gra. Do zobaczenia. - po tych słowach wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy z Pawłem do Rzeszowa.
 - Czemu to robisz? - spytał
 - Będę studiować w Jastrzębiu-Zdroju. Moi dziadkowie zostawili mi tam mieszkanie. Teraz się przydało.
 - Aha, ok. Po prostu chcesz się tam przenieść i nie przeszkadzać innym jak będziesz się pakować?
 - Coś w tym stylu.
 - Ok, to co mam robić dokładnie?
 - W domu mam rzeczy w trzech pomieszczeniach: w swoim pokoju, kuchni i łazience. Najpierw przeniosę wszystko do pokoju, a potem się spakuję. Ty pomożesz mi wpakować to do samochodu i przewieźć do Jastrzębia-Zdroju.
 - Czyli do Spały wrócimy jutro?
 - Najprawdopodobniej.
 - Aha, spoko.
Do Rzeszowa dotarliśmy w około dwie godziny, łamiąc przy okazji parę przepisów. A ja myślałam, że Paweł to taki porządny obywatel. No nic, zawsze można się pomylić.
 - To tu? - spytał parkując przed bramą domu
 - Tak, to ten dom. Wychodź.
 - Dobra, to co mam teraz robić? - spytał gdy wszedł do mojego pokoju - A gdzie meble?
 - Już w nowym mieszkaniu. Rodzicom jakąś bujdę wymyśliłam i nie protestowali. Zrobić ci herbaty, żebyś się tak nie nudził czekając?
 - Poproszę.
 - Ok, zaraz wracam.
Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej sytuacji do przeprowadzki. Był tylko jeden problem... jak ja to powiem Matiemu? Bo wiadomo, dla rodziców kartka, ale on... był dla mnie ważny. Nie potrafiłabym mu zostawić jakiegoś świstka. Na razie nie ważne. Gdy woda się zagotowywała, ja powyciągałam moje rzeczy z szafek. Tu i w łazience nie było tego dużo. Najwięcej roboty czekało w moim pokoju.
Lena:
-Nie powiem - stwierdziłam wzdychając lekko i jednocześnie rozmyślając o jego głupocie
-Chcę zrobić Marcinowi mały żarcik. - zachichotał złowieszczo
Uniosłam brew do góry.
-Wycisnę mu do butów parę tubek pasty do zębów -kontynuował z miną szalonego naukowca
-Widziałam jego buty i to będzie pewnie kilkanaście tubek. Toż to prawdziwe kajaki.
-Takich podczas potopu nie mieli - zaśmiał się
-A na czym polegał potop? - prowokowałam go
-No ten tego, zalało nas i Szwedzi przypłynęli kajakami i no ten, tego rozpierduchę zrobili.
-Jak ty skończyłeś szkołę? - spytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu
-Ale jaką? Baletową? Na celujący.-odpowiedział i pognał w podskokach w poszukiwaniu pasty do zębów.
Pokręciłam głową i udałam się do swojego pokoju. Przez tę parę dni, które tu byłam zebrałam trochę materiału na reportaż. Cóż, tyle musiało póki co wystarczyć.Teraz jechałam do Kielc na mecz charytatywny, który mój zespół z tamtejszą drużyną. Cieszę się, że będę mogła wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Jestem ciekawa, jak sobie poradzę.
-Lena! - usłyszałam nagle przeraźliwy krzyk, a zaraz potem poczułam, jak worek ziemniaków, któryś z siatkarzy rzuca się na mnie.
-To już jest przesada! Złaź!
-Oblężenie jest!
Słucham?
-Oblężenie!
-Że jak?
-O-b-l-ę-ż-e-t-n, chwila...-zaczął literować pod nosem
-Piotruś! Skąd wiedziałam, że to ty - uśmiechnęłam się złośliwie, chociaż nikt nie mógł tego zobaczyć
-Zgadłaś, nieźle. Zaczynasz teraz pracę, jako wróżka?- spytał
-Jeżeli teraz nie przestaniesz mnie przygniatać, to nie będę nawet miała szansy się nad tym zastanowić.
Pospiesznie podniósł się z podłogi i pomógł mi wstać.
-Leeenka- zaczął
-Tak? - uniosłam brew
-Przepowiesz mi przyszłość? - zawstydzony wbił wzrok w ziemię
-Piotrek, Piotrek, co z ciebie wyrosło - pokręciłam głową i odwróciłam się na pięcie
Ku mojemu zadowoleniu nie wołał i nie gonił mnie. Udałam się na stołówkę, gdzie jak zwykle zostałam zagadana przez pracujące tam kobiety, w zamian dostając najlepsze jedzenie.
-Koleś, zrozum nie zrobimy sobie razem słit foci, jesteś dziwny - usłyszałam głos nijakiego Michała W. napastowanego prze Karola Kłosa
-Jesteś staroświecki, nie znasz się na życiu i panującej modzie.
-Jaaaki pocisk - wtrącił się nasz uroczy kawalarz Krzysztof
Pospiesznie przecisnęłam się między zgromadzeniem i usiadłam przy stoliku w kącie, kuląc się jednocześnie, pragnąc, by mnie nie zauważyli. Byli jednak zbyt zajęci dyskusją. Kiedy skończyłam jeść posiłek niezauważona przemknęłam do swojego pokoju, by dokończyć pakowanie.

sobota, 1 lutego 2014

Pięć.

Pamela:
-Kadziu! – krzyknęli Paweł i Pit
-Hej, hej, hej! Co on tu robi? – spytałam
-A tak … - nie dokończył, ponieważ Pit poniesiony pierwszym impulsem przytulił go serdecznie
Gdy Łukasz oswobodził się z uścisku młodszego kolegi przemówił:
-A, co to za łasiczka, tam w kącie?
-Zasadniczo tu nie ma kąta – skwitowałam
-Maleńka…
-Daruj sobie te tanie teksty na podryw. Masłowska Pamela – podałam mu rękę
-Kadziewicz Łukasz – odparł nieustannie poruszając brwiami
-A ty, co? Zapalenie nerwu twarzowego?
-Dla ciebie wszystko, mała.
-Eh, Narcyzie … powiedz mi: Ile masz lat?
-Wiek to tylko liczba – zaczął, lecz nie dokończył, bo do tipi weszła Lena
-Kadziu! Stary, kopę lat!
-Tyle mi wystarczy – odparłam, a Gumie dodałam – Macie stado, ja się zmywam. Cześć.
-Czekaj, Pamela! – krzyknęła Lena i wybiegła za szatynką
-Hę? – odwróciłam się
Lena:
-Nie zostawiaj mnie z tymi idiotami! – krzyknęłam w jej stronę głosem pełnym desperacji
-No dobra, tylko nie uderzaj w taki ton! Mój brat wystarczająco dużo razy mnie błagał.
-Mateusz, tak? Gimbus pewnie z niego, co? – zaśmiałam się
-Nie, aż tak nie. Po prostu młodszy. Najczęściej chce, żeby odrobić mu pracę domową.
-No cóż, coś o tym wiem. Chociaż to ja zawsze byłam: „Tą młodszą”.
-To chyba wiem, co czuł twój brat. Musi mocno cię kochać.
-Tak, wbrew pozorom jesteśmy zgodnym rodzeństwem. Wiesz, treningi łączą ludzi – zachichotałam
-Nas prawie nic nie łączy. No, oprócz miłości – weszłyśmy do pokoju Pameli – Mogę go nazywać małpą, idiotą, ale… to mój najukochańszy, młodszy brat. Jeśli ktoś mu coś zrobi to wpadam w furię.
-Chyba skądś to znam – uśmiechnęłam się serdecznie
-Siatkówka to wymysł brata. On ma karierę, jest zabezpieczony. Od niego się nie wymaga, ja robię wszystko, żeby zadowolić rodziców. Wkurzam się, ale kibicuję bratu. Choć … na początku czasem życzyłam mu porażek. Teraz tego żałuję.
Popatrzyłam na moją rozmówczynię zrozumieniem.
-O tak, w życiu żałujemy wielu rzeczy. Ważne, by nie popełniać tych samych błędów.
-Może, nie wiem. Tylko ciągle jestem zła, bo mój brat ma luz, jakiego ja nie miałam. Imprezy, wyjścia .. grr!
-Czujesz się pokrzywdzona?
-Tak, przez rodziców, a na Matim się wyżywam. Dlatego z nimi nie mieszkam.
-To przykre, nie możesz z nimi o tym porozmawiać?
-Po, co? Teraz to i tak nie ma znaczenia. Zaraz przeprowadzam się do domu dziadków, do Jastrzębia-Zdroju.
-Chcesz utracić kontakt z rodzicami? – zdziwiłam się – Na moich też czasem byłam zła, ale teraz jestem im wdzięczna.
-To nie są rodzice. Matka jest niespełnioną artystką, dlatego kończę ASP. Przecież, ja chciałam iść na psychologię! Tam też się teraz wybieram.
-To naprawdę ciężkie. „Lekarzu, ulecz sam siebie”, co? Ale dlaczego rozmawiamy tylko na smutne tematy?
-Masz rację, skończmy to. Jak było u ciebie? –spytała patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem
-Urodziłam się w siatkarskiej rodzinie, ale to już wiesz – posłałam jej pokrzepiający uśmiech – Nie ma, co mówić.
-Jak uważasz. Czemu tu jesteś? Jak mniemam Fabian maczał w tym palce?
-Muszę zrobić reportaż. Mój brat pomyślał, że mogę zrobić film o naszej reprezentacji, ale byłam tu już parę lat temu z polecenia mojego taty.
-Nieźle, życzę powodzenia.
Chciałam jej odpowiedzieć, ale zobaczyłam za plecami Pameli Mateusza.
-… - wziął głęboki wdech
-Nie przestraszysz mnie braciszku!
-Szkoda. – skwitował
-Co tu robisz? – wyraźnie zaciekawiona uniosła brew ku górze
-Przyjechałem do ciebie.
-Do recepcji, po klucz do 13 – rozkazała
-13, naprawdę?!
-Zwiewaj! – pogoniła go
-Rodzina to podstawa – zaśmiałam się
-Taaa … Idę potwierdzić, że ma dostać klucz
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić udałam się w stronę mojego tymczasowego lokum. Nagle zauważyłam roześmianego Igłę.
-Co taki wesoły? – spytałam z lekką zgryźliwością w głosie
-A nie powiesz nikomu? – nachylił się do mnie
-Obiecuję!
-No to słuchaj …