czwartek, 11 lutego 2016

Trzydzieści siedem

Lena:
Dwa tygodnie później:
Korzystając z całkiem uroczego poranka postanowiłam ułożyć się wygodnie w łóżku i obejrzeć jakiś ciekawy film. Wcześniej jednak chciałam sprawdzić wszystkie media społecznościowe. Dobrze dowiedzieć się, że u kogoś pada, zobaczyć miliony selfie z zupełnie niepasującymi opisami zawierających coś na wzór mądrości życiowych. Ledwie wpisałam swoje hasło do najpopularniejszego tego typu portalu, a moim oczom ukazał się dosyć szokujący i niesmaczny widok. Otóż mój kochany braciszek zmienił swoje zdjęcie profilowe. I nie, to nie jest koniec tej opowieści i powód mojego zniesmaczenia. Wszystko byłoby naprawdę dobrze, gdyby owe zdjęcie nie przedstawiało go leżącego w łóżku ze swoją dziewczyną. Chyba będę musiała zrobić mu wykład na temat bezpieczeństwa w Interncecie. Wpatrywałam się w to miejsce artystycznej i społecznej zbrodni dobre dwie minuty zastanawiając się nad komentarzem, który dostałby tysiące polubień aż zorientowałam się, że ktoś mnie uprzedził. Nim zdążyłam odnaleźć się w nowej sytuacji pod zdjęciem pojawiło się pięć komentarzy w odstępie kilkunastu sekund każdy. Zdaje mi się, że przez mój nagły i niepohamowany wybuch śmiechu odleciały ptaki z pobliskich drzew.
-Lena! Czy ty rodzisz?- w drzwiach mojego pokoju pojawił się Fabian
-Nie, to tylko fałszywy alarm braciszku- odpowiedziałam dławiąc się ze śmiechu
Łzy spływały mi po twarzy, jakby ktoś przechylił nade mną konewkę. Prawdopodobnie byłam też cała czerwona, a do tego uderzałam w swoje udo nie mogąc złapać powietrza.
-Ja tu rozmawiam przez telefon z kolegą, a Ty nagle zaczynasz piszczeć i wydawać inne dźwięki, które nieprzystojną młodej kobiecie- machał zdezorientowany rękami- A może Dawid z tobą zerwał, co?- przybrał zmartwiony wyraz twarzy
-Mu-musisz to zobaczyć- wydukałam i przekręciłam laptop w jego stronę
Z zaciekawieniem oglądałam, jak zmienia się jego wyraz twarzy. Od niepokoju, poprzez rozbawienie, gniew, aż do zawstydzenia.
-Nie wierzę – powiedział przykładając dłoń do twarzy
Pod najnowszym zdjęciem Fabiana widniały komentarze napisane przez mistrza, którego nasze rodzeństwo zwykło nazywać „tatą”.
„FABIAN CO TY WYPRAWIASZ, DZIECKO DROGIE!!!”
„JADĘ DO TEGO RZESZOWA!!!”
„JESTEM ZA MŁODY, BY ZOSTAĆ DZIADKIEM!”
„MYŚLAŁEM, ŻE SIOSTRA CIĘ TAM UPILNUJE TROCHĘ”
„MAMY DO POGADANIA SYNU…”
-Trzeba było patrzeć, co wstawiasz do Internetu – wzruszyłam ramionami- Mam ci zrobić wykład na temat bezpieczeństwa w sieci?
-Wystarczy, że ojciec zrobi mi wykład na temat robienia dzieci – zrymował, po czym popatrzył na mnie i oboje wybuchliśmy śmiechem
***
Fabian poszedł na trening. Wcześniej usunął zdjęcie i obiecał, że kiedy wróci zadzwoni do taty i wszystko mu wyjaśni. Mam nadzieję, iż w między czasie nie wpadnie na pomysł, aby zmienić nazwisko, rysy twarzy i wyjechać do Meksyku.
 Korzystając z wolnego dnia postanowiłam, że wysprzątam mieszkanie i zrobię coś dobrego na obiad na wypadek, gdyby jednak głowa naszej rodziny postanowiła się u nas pojawić. Kiedy nasze cztery ściany wyglądały już całkiem nieźle udałam się do sklepu. Wybrałam potrzebne składniki, aby zrobić prawdziwe, polskie pierogi z ziemniakami- ulubione danie taty, zapłaciłam i udałam się w drogę powrotną. Rzeszów o tej porze roku był pięknym miastem. Wdychałam świeże, rześkie powietrze i napawałam się widokiem. Cieszę się, że mogę tu być. Życie, to najlepszy film, w jakim przyszło nam zagrać. Nigdzie nie znajdziemy równie nieprzewidywalnego scenariusza pełnego uśmiechów , chwil zapierających dech w piersiach, jak również łez, smutku. Wszystko to jest wpisane w naszą rolę będąc jej nieodłączną częścią. Być może na tym polega piękno życia?
***
Na schodach, tuż przy drzwiach do naszego mieszkania zobaczyłam jednego z nowych graczy Resovii- Juliena Lyneela. Słyszałam, że ma wprowadzić się gdzieś obok. Czuję, że mimo iż do tej pory nie poznaliśmy się, to teraz będzie stałym gościem w naszym mieszkaniu.
-Cześć- zaczął niepewnie, chowając ręce do kieszeni z tyłu spodni- To mieszkanie Fabiana, prawda?
-Tak- odparłam
-Super, bo wiesz, ja się dopiero wprowadziłem i nie mam jeszcze lodówki… Pomyślałem, że kolegi nie wyrzuci…- spojrzał na mnie błagalnym, zawstydzonym głosem
-Rozumiem, że chcesz wprosić się na obiad? – uśmiechnęłam się przyjaźnie
-Tak- westchnął ciągle patrząc na mnie w ten sam sposób
-Zapraszam – powiedziałam otwierając przed nim drzwi i kręcąc głową z rozbawieniem- Rozgość się –dodałam, kiedy byliśmy już w środku
Rozejrzał się uważnie po mieszkaniu, po czym usiadł na kanapie.
-Będziesz musiał trochę poczekać, ale dobrze trafiłeś, bo robię dzisiaj coś polskiego- Chcesz się czegoś napić? Woda? Sok?
-Nie, dzięki- uśmiechnął się lekko- Mogę ci pomóc, jeżeli chcesz. Jestem całkiem niezły w gotowaniu.
-Doprawdy? – odpowiedziałam –Przekonamy się.
***
-Julien- powiedział wyciągając dłoń w moją stronę, kiedy byliśmy już w kuchni
-Lena- uścisnęłam jego rękę i uśmiechnęłam się przyjaźnie – Podasz mi mąkę? Jest w szafce nad tobą –dodałam
Sprawnie poruszałam się po pomieszczeniu dodając wszystkie potrzebne składniki na ciasto. Czułam na sobie wzrok Juliena.
-Możesz mi zdradzić, jak nazywa się to, co robimy? – spytał nagle
-Och, racja to mogłoby być przydatne- uniosłam kącik ust ku górze – Pierogi – odparłam
-Pierogies?! – Słyszałem o tym, jesteście z tego znani- pokiwał głową
-Dzisiaj przekonasz się, że nie bez powodu.
-Taka dobra z ciebie kucharka? – zaśmiał się
-Liczyłam, że taki specjalista, jak ty mi pomoże- uniosłam kąciku ust ku górze- Czas ugnieść ciasto, panie Julien.
Po półtora godziny pracy, małej bitwie na mąkę, po której byliśmy bardziej biali, niż Pattinson w „Zmierzchu” i przyjemnej pogawędce usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
-Już jestem! Dzwoniłem do taty, sytuacja opano…- urwał wyraźnie zaskoczony naszym widokiem- Co, tu się…- dukał
-Spokojnie!- krzyknął Lyneel-To nie tak, jak myślisz, wcale nie podrywałem twojej dziewczyny!
Fabian spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja tylko wzruszyłam ramionami.


Pamela:
Dwa tygodnie później:
Plusem tego wyjazdowego dla mnie meczu było jedno. Wygadałam się z Olą, która okazała się być dziewczyną Piotrka. Teraz mamy swój numer i wszystkie namiary. Spytacie czemu wcześniej się nie zaprosiłyśmy na Facebooku. Z jednego dość prostego powodu: gdy się poznałyśmy nie było jeszcze żadnych portali tego typu. A przynajmniej nie każdy miał internet.
 - Pamela? – usłyszałam pytanie.
Podniosłam głowę znad książki. Nie lubiłam jak mi się przerywało. Szczególnie jeśli czytałam książkę poświęconą typom osobowości.
 - Wal – mruknęłam widząc minę Michała.
 - Chciałbymzrobićimprezę – wypalił na jednym wydechu bez jakichkolwiek przerw.
 - Słucham – zmierzyłam go nieprzychylnym wzrokiem.
 - Tylko z klubu, posprzątam i obiecuję, że nawet nas nie zauważysz – powiedział błagalnym tonem.
 - Kiedy? – spytałam.
 - Kiedy ci odpowiada – odparł.
 - W tą sobotę, albo ci pasuje, albo nie ma imprezy – prychnęłam. – I ty zawiadamiasz sąsiadów.
 - Dzięki ci pani – uśmiechnął się. Po czym chwycił moją rękę i delikatnie musnął palce. – Dziękuję.
 - Ot urwał się dżentelmen z dziewiętnastego wieku – pokręciłam głową i wróciłam do czytania. Całe szczęście książka była na tyle wciągająca, że za chwilę zapomniałam o całej sprawie.
***
Sobota godzina dziewiąta rano. Człowiek chce spać. Ale nie, przecież musi go obudzić chodzący odkurzacz. Zaraz, zaraz… odkurzacz?
 - Czyś ty oszalał?! – krzyknęłam widząc Michała w różowym wdzianku pokojówki. Różowym wdzianku pokojówki?… nie, nie pytam skąd. Ani jak.
 - No co, chcę żeby był porządek – poprawił okulary jednym ruchem.
 - Jest dziewiąta, ludzie chcą spać! – warknęłam.
 - Było się położyć o dziewiątej wieczorem – prychnął i wrócił do przerwanej czynności. Załamana wróciłam do pokoju, gdzie znalazłam zatyczki do uszu. Może ten ranek nie jest taki stracony… jednak jest. Nic nie dają.
Wstałam. Popatrzyłam na siebie w lustrze i szybko się ogarnęłam. Zaraz pojawiłam się w kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie w formie kanapek i herbaty.
 - Tylko nie na brudź za bardzo – powiedział Misiek.
Przewróciłam oczami. Ten człowiek był naprawdę niemożliwy. Na usta cisnęło mi się słowo pedant, ale wolałam go nie używać. Przynajmniej nie na głos. Jeszcze by się nam Kubiak obraził.
 - O której przychodzą? – pytam po wstawieniu do zmywarki talerza i kubka.
 - O dziewiętnastej – poinformował mnie Michał.
 - Mam nadzieję, że to będzie jeziorko alkoholu, a nie morze – wyraziłam swoje zdanie.
 - Pamelo, o co ty mnie osądzasz? – zdziwił się Kubiaczek.
 - Nie ciebie, a twoich kolegów – mruknęłam.
 - No chyba, że – powiedział. – Raczej będzie z umiarem, jutro gramy mecz.
 - To dobrze – mruknęłam. – Będę w swoim pokoju od teraz do jutra. Jak tylko coś się stanie lub ktoś będzie próbował tam wejść to ty za to oberwiesz.
 - Nikt nie będzie cię nękał, spokojnie – raz jeszcze poprawił okulary na nosie. – Obiecuję.
 - Ja myślę – powiedziałam i udałam się do swojego pokoju.
Usiadłam z nosem w książce o typach charakteru. Właśnie czytałam o tak zwanym towarzyskim sangwiniku, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Koledzy Michała byli bardzo punktualni, idealny czas. Zamknęłam książkę, włożyłam słuchawki, które podpięłam pod laptopa. Witaj kolejne anime. Już się nie mogę doczekać kolejnej kreski i opowieści. Impreza Michała będzie trwać, a ja będę oglądać. Wieczór niemal idealny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz