Parę godzin później siedziałam na schodach
spalskiego ośrodka. Obok mnie tylko Babi i walizki. Okazało się, że wszyscy
dzisiaj wyjeżdżają. Dowiedziałam się, że ja też. Małą zabrała jej mama około
ósmej. To dobrze, przynajmniej pobędzie z rodzicami. Cieszyłam się z tego
powodu. A przy okazji został mi zwrócony samochód.
Miałam też żelki dla Fabiana. Nie wypaliła
trochę ta nasza umowa, ale cóż. Należy mu się zapłata choćby za chęci. Na
lizaka niestety nie starczyło mi drobnych.
- Też
wyjeżdżasz? – zasmucił się jeszcze bardziej Piotrek.
-
Niestety Piotrusiu – powiedziałam cicho. – Ale pocieszę się, też będę tęsknić.
-
Spokojnie, masz dożywotnie zaproszenie do mnie, na razie można mnie spotkać w
Rzeszowie – uśmiechnął się mimo wszystko. – A to jest mój numer. Pa!
- Pa –
powiedziałam i z delikatnym rozczuleniem popatrzyłam na kartkę z krótkim
wierszykiem od Nowakowskiego.
Po chwili minęło mnie paru innych siatkarzy.
Ze wszystkimi się pożegnałam. I z panem Anastasim. Bardzo miły Włoch.
-
Więc… do zobaczenia Pamelo – powiedział Paweł. – Nie rozstajemy się na zawsze.
- No
nie – uśmiechnęłam się. – Mogę zrobić coś głupiego?
- No
dobrze – powiedział.
Szybko to wykorzystałam i się do niego
przytuliłam. Widziałam, że tylko pokręcił głową, uśmiechnął się lekko i oddał
uścisk.
-
Tylko uważaj na siebie w tym Jastrzębiu – powiedział.
- Hai
generale – zaśmiałam się.
- No
to teges tenteges – podszedł Bartman. – Do zobaczenia za jakiś czas. Będę grał
we Włoszech teraz, ale do zobaczenia i tak.
-
Cześć – uśmiechnęłam się. – Mimo wszystko będzie mi brakować twoich ciasteczek.
Przytulił mnie tylko. Ale o dziwo jak ja
przytulam Matiego. Coś z tej znajomości będzie dobrego.
- Cóż
– zaśmiał się cicho Fabian. – Nie wypalił nam plan.
-
Trochę – potwierdziłam. – Ale oto twoje żelki.
-
Dzięki – uśmiechnął się. – Do zobaczenia. Bo na pewno się zobaczymy.
- Nie
wątpię – uśmiechnęłam się. – Dryja, a ty co szerokim łukiem?
-
Szukałem cię – uśmiechnął się Dawid. – To do zobaczenia.
- Do
zobaczenia – powiedziałam. – I trzymam kciuki.
-
Dzięki – znów się uśmiechnął i odszedł.
- To
jeszcze ja – uśmiechnęła się Lena. – Od razu mówię, to nie jest pożegnanie,
tylko krótkie rozstanie.
-
Naprawdę? – zdziwiłam się.
- Tak
– pokiwała głową. – Ktoś, kto był normalny w spalskim lesie nie będzie moim
wrogiem, czy coś – uśmiechnęła się młodsza Drzyzga.
Szybko się przytuliłyśmy jednak ta magiczna
chwila została przerwana przez piłkarza i jego menadżera. Popatrzyłyśmy na
siebie z rezygnacją.
- Co
jest? – spytała Lena.
- Nic
– powiedział piłkarz. – Potrzebuję podwózki na jakieś lotnisko.
- Może
być Kraków? – spytałam.
- Tak,
w sumie tak – powiedział.
-
Wyjeżdżam jak tylko spakuję bagaże, co zrobię po ich wyjeździe – wskazałam ręką
na autokar siatkarzy. Fabian już pojechał z Leną. Pewnie też ją podwozi.
- Będę
z bagażami za dziesięć minut, może być? – spytał.
- Okej
– powiedziałam.
Chciałam jeszcze na chwilę wrócić w miejsca
związane ze wspomnieniami stąd. Taras, polana, tipi, część ośrodka. Coś mnie
pociągnęło z powrotem w stronę tarasu.
- O
Michał – powiedziałam zauważając siatkarza. – Co tu robisz?
-
Czekam na odjazd – powiedział. – Opóźni się trochę.
- Aha
– powiedziałam. – Więc… do zobaczenia.
- Nie
przeczę, pewnie się zobaczymy – powiedział. – W końcu też mieszkam w
Jastrzębiu.
-
Fajnie – skwitowałam. – To ostatni raz, do zobaczenia. Muszę jeszcze sprawdzić
swój pokój.
Już miałam się odwrócić, ale Kubiak był
szybszy. Za chwilę znalazł się przy mnie i delikatnie dotknął moich ust. Byłam
zbyt zaskoczona, by coś zrobić. Wtedy wybawił mnie głos Igły:
-
Kruszyna jedziemy!
Popatrzył mi przez chwilę w oczy i odszedł.
Tak po prostu. Zajrzałam do pokoju. Wszystko wzięłam.
- A
gdzie moje walizki? – zdziwiłam się.
-
Włożyłem – powiedział Maciek. – Jedziemy?
- Tak
– westchnęłam i wsiadłam za kółko. – A pies?
- Za
tobą – uśmiechnął się piłkarz.
- Ok,
to jedziemy – wydałam komendę.
Opuszczam miejsce, w którym byłam bardzo
szczęśliwa. Jeszcze tu wrócę. A do tego czasu mam ukradkiem robione zdjęcia. Zapisane
wspomnienia z tej jedynej śmiesznej komedii.
Lena:
Nadszedł czas pożegnań. Po paru tygodniach kończy się okres
przygotowawczy oraz nasza tegoroczna spalska przygoda. Przyjeżdżając tutaj
czułam się niczym skazaniec, a teraz naprawdę bardzo chciałabym tu zostać. Ten
czas minął zbyt szybko, a jednocześnie wydarzyło się tyle, co nigdy wcześniej.
-Cześć siostra, spakowana? – w drzwiach ujrzałam Fabiana
-Prawie – uśmiechnęłam się
-Zdecydowałaś już, czy będziesz grała w Rzeszowie? Do jutra
musisz dać odpowiedź – usiadł obok mnie
-Wiem, wiem- westchnęłam
-Czyli się wahasz- pokiwał głową –Nie chcę ci niczego
narzucać, ale uważam, że taki talent jak ty nie powinien się zmarnować
-Powiedziałeś mi chyba pierwszy w życiu komplement –
zrobiłam przesadnie zdziwioną minę
-Dzisiaj jest dzień szalonych i głupich rzeczy, więc pomyślałem,
że to będzie idealne jego uhonorowanie.
Szturchnęłam go łokciem, po czym oboje wybuchliśmy gromkim śmiechem.
-Nawet nie mam, gdzie mieszkać w Rzeszowie, poza tym granie
w profesjonalnej lidze oznaczałoby ciągłe wyjazdy, rozstania z bliskimi –
pokręciłam głową – Widzę, jak tobie jest ciężko i to mi wystarcza.
-Mieszkałabyś u mnie – powiedział uznając to za oczywisty
fakt – A rozstania są wpisane w sport. Chociaż myślę, że i tak widywalibyśmy
się częściej, niż jakbyś mieszkała we Wrocławiu. Studia możesz dopasować do
swojego planu, to żaden problem – rozłożył ręce
-Mieszkając u ciebie zniszczyłabym ci życie towarzyskie –
zaśmiałam się – W końcu masz dziewczynę. Osobiście sądzę, że jest z nią coś nie
tak, skoro cię zechciała, ale podobno miłość jest ślepa- wzruszyłam ramionami
chichocząc
-Uważaj, bo rozmyślę się z tym mieszkaniem. Swoją drogą,
kiedy miałaby przyjść do mnie dziewczyna, ty mogłabyś spędzić noc u koleżanki,
czy coś – zarumienił się
-Albo u Dawida – dodałam
-Absolutnie nie! – oburzył się – Ja już wiem, co się dzieje,
kiedy dziewczyna przychodzi na noc do chłopaka – pokręcił głową
-Widzę, że masz ciekawe doświadczenia – powiedziałam zgryźliwie
– Poza tym, co robisz ty, można jeszcze rozmawiać, oglądać filmy, czy grać w
gry. Mógłbyś czasem pomyśleć nad zmianą repertuaru – uśmiechnęłam się
zadziornie
Zarumienił się i przez chwilę nie mówił nic. W jego głowie
powstawała zapewne riposta roku, a nawet życia. Lubiłam rozmawiać z Fabianem.
Mieliśmy ze sobą naprawdę dobry kontakt. Zbudowaliśmy silną więź. Jest pierwszą
osobą, którą proszę o pomoc i wątpię, żeby kiedykolwiek się to zmieniło.
-Będziesz na niedzielnym obiedzie u rodziców? – przerwał moje
rozmyślania
-Pewnie, muszę w końcu zobaczyć resztę naszej zwariowanej
rodzinki.
-Wcale nie jest taka niezwykła – potarł brodę
-Być może źle na to patrzysz – odparłam, pewnie cytując
słowa z niedawnej rozmowy
Nastąpiła chwila ciszy. Miałam wrażenie, że w zastanawiał się
nad tym, co przed chwilą powiedziałam. Powoli wstałam i zaczęłam wkładać
ostatnie rzeczy do torby. Czułam na sobie wzrok brata. Lekko kiwał głową, jakby
faktycznie nad czymś myślał.
-Chyba jestem gotowa – odezwałam się po chwili – Pożegnamy
się i możemy jechać.
Powoli wstał z łóżka i bez słowa wyszedł z pokoju. Nie
spodziewałam się, że to jedno zdanie zrobi na nim takie wrażenie. Rozejrzałam
się po korytarzu. Pokój Zbyszka i Michała zostawię sobie na koniec z
oczywistych powodów.
***
Naprawdę nie lubię pożegnań dlatego zawsze po prostu
rozmawiam z innymi, tak jakbyśmy wcale nie rozstawali się na jakiś czas. Krótki
dialog o pogodzie uważam za godny ostatniej, przynajmniej na jakiś czas
rozmowy. Weszłam do mojego spalskiego pokoju i odetchnęłam głęboko.
Przypomniałam sobie każdą chwilę spędzoną tutaj. Nocną rozmowę z Dawidem, nasze
pocałunki, a także Piotrka, który skakał po całym pokoju gadając od rzeczy.
Popatrzyłam na dłonie sprawnie ukrywając wzruszenie przed samą sobą. Pokręciłam
głową, chwyciłam torbę i nie oglądając się zamknęłam drzwi.
***
-To nasz ostatni dzień tutaj, a mimo to nie obędzie się bez
kolejnego cyrku? – spytałam Pamelę zirytowana
-Jak widać – wzruszyła ramionami
-Swoją drogą, to chciałam ci podziękować za to, że byłaś
jedyną normalną osobą w tym lesie. Strach pomyśleć, co by się tu działo bez
ciebie – uśmiechnęłam się promieniście
-Mogłabym powiedzieć to samo.
Przytuliłyśmy się, lecz ta chwila nie mogła trwać długo, bo
z oddali usłyszałyśmy donośny krzyk:
-Nigdzie z tobą nie jadę! Poza tym zwolniłem cię za tę
sprawę z moim transferem! Szukaj nowego piłkarza, który będzie chciał, żebyś
kierował jego karierą. Na pewno cię nikomu nie polecę!
-W takim razie radź sobie sam! Chciałem ci wyświadczyć
przysługę, bo ostatni autobus stąd odjechał godzinę temu! – mężczyzna wyraźnie
gestykulował
-Super!
-Wspaniale!
-Fantastycznie!
-Wybitnie! – krzyknął Zbyszek – Koniec zabawy w:„Kto zna
więcej przymiotników?”- dodał prychając lekko
Popatrzyłam na Pamelę, a potem na plac przed ośrodkiem.
-Spała, to jedyna śmieszna komedia – odparłam po chwili
patrząc na zachodzące, letnie słońce