Minęło parę
dni od pamiętnego wieczoru, kiedy to planowaliśmy przenoszenie łóżka. Do Spały
wróciła Pamela, ale jeszcze z nią nie rozmawiałam. Byłam zajęta piciem herbatki
i oglądaniem serialu.
W końcu
opuściłam jamę smoka swój pokój. Nie poczułam wewnętrznej potrzeby, po prostu
skończyłam wszystkie dostępne sezony. Przechadzałam się korytarzem w
poszukiwaniu ofiary kogoś, z kim mogłabym porozmawiać, aż natrafiłam na Pamelę.
-O! Cześć! –
powiedziałam żywiołowo
Spojrzała na
mnie podejrzliwie, ale odwzajemniła gest. No co? Po całym dniu bez
jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi ja też mogę być towarzyska.
-Jednak
wróciłaś? Cieszę się – nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy
-Działo się
tu coś ciekawego? – zapytała niewinnie
Wybuchłam
nieopanowanym śmiechem.
-Pytanie
retoryczne – powiedziałam – Zaraz ci wszystko opowiem!
-Przy kawie? –
zachichotała
-Jeżeli tylko
chcesz – wzruszyłam ramionami
Otworzyłam
drzwi mojego pokoju i wskazałam jej ręką łóżko. Sama usadowiłam się na twardym
krześle. Dbam o gościa, jak to ja.
-A więc? –
zaczęła
-Przeżyłam w
ostatnim tygodniu przygodę życia. Piotrek i Michał namówili mnie na
przenoszenie łóżka.
Pamela
zakrztusiła się herbatą.
-Ciebie? –
spytała ze zdziwieniem
-Kubiaka
zaczął denerwować Bartman, więc postanowił się od niego wynieść.
-Zapowiada
się ciekawie – powiedziała uśmiechając się
-Około
dwudziestej trzeciej spotkaliśmy się przy pokoju Dzika. Zbyszek zazwyczaj o tej
porze bierze prysznic, więc mogliśmy nawet wnieść mu słonia, a i tak by tego
nie usłyszał. Zaraz po wejściu do ich lokum powitało nas porywcze wykonanie: „Jesteś
szalona”, ale machnęliśmy na to ręką. Plan był taki: Piotrek i Michał niosą
łóżko, a ja ich osłaniam – poczekałam, aż da mi znak, że wszystko jest dla niej
jasne. – Dzięki radosnej wizycie w pokoju trenera upewniłam się, że już śpi.
Zgasiliśmy światło na korytarzu, żeby nikt nas nie zobaczył. Chłopaki chwycili
czworonożnego przyjaciela każdego człowieka i ruszyliśmy.
***
-Trzymaj to
idioto! – krzyknął Kubiak
-Przecież nie
puszczam. Jak chcesz ze mną mieszkać, to się zachowuj – parsknął Piotrek
Zaczęło się.
Wiedziałam, że tak będzie.
-Ciszej, bo
jeszcze kogoś obudzicie. Zresztą nadal uważam, że bezpieczniej byłoby przenosić
łóżko o czwartej w nocy – powiedziałam
-A, bo ty się
na tym znasz – wzburzony Kubiak puścił łóżko i przytrzasnął sobie stopy.
Głośny ryk,
wraz z najbardziej polskim ze wszystkich słowem rozszedł się po ośrodku.
-Jesteś
cepem! Totalnym cepem! – Piotrek stukał się w czoło
Ktoś wyszedł
z pokoju. Zamarliśmy.
-Co tu się
dzieje? – głos Igły wydawał się być wybawieniem
-Krzysiu,
przecież ty jesteś specjalistą od robienia niedozwolonych rzeczy. Zrozumiesz-
zaczęłam
-Zależy co –
mlasnął
-Przenosimy
łóżka, nic wielkiego- uśmiechnęłam się z nadzieją, że zaraz wejdzie do swojego
pokoju
-Tylko tyle?
Słabi jesteście. Za moich czasów, to dopiero było…- zamyślił się po, czym bez
słowa zamknął za sobą drzwi
-Sowa dał mu
jakieś tabletki przeciwbólowe? – zapytałam
-Czy to
ważne? Jesteśmy w połowie drogi. Szybko! – popędził mnie Nowakowski
Zapaliłam
latarkę i rozejrzałam się po korytarzu.
-Czysto! –
szepnęłam i ruszyliśmy
Przez chwilę
było naprawdę spokojnie. Przeczuwałam kłopoty. W pewnym momencie usłyszałam
brzdęk butelek.
-Ktoś idzie!
Co robimy? – panikowałam
-Udawajmy
drzewa! – zaproponował trochę zbyt głośno Piotrek
Pokręciłam
głową i podeszłam pod ścianę z nadzieją, że przybysz nas nie zauważy. Może
nawet by tak było, gdyby nie genialny pomysł Kubiaka z podstawieniem nogi. Do
tej pory nie mogę uwierzyć, że nikt nie słyszał brzdęku rozbijanych butelek i
huku upadających prawie stu kilogramów. Parę słów, których nie warto przytaczać
wyszło z ust Bartka.
-Kurek?! –
prawie krzyknęłam
-Lena?! –
odwzajemnił się
-Czemu
idziesz przez cały ośrodek z workiem świętego Mikołaja? Do grudnia jeszcze
daleko.
-Piwo niesie –
orzekł spokojnie Michał
-Po co aż
tyle? – spytałam unosząc brew
-Widocznie ma
potrzebę - wzruszył ramionami
-Może ma
jesiennego doła?- zaproponował Piotrek
-Mamy lato –
powiedziałam ze zgryźliwością
-Pewnie był
na kebabie – spokój Michała był przerażający
-Tak to teraz
nazywacie? – spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi
Chłopaki
wzięli łóżko i zostawiliśmy Bartka podnoszącego się z kałuży piwa. To przecież
zupełnie normalne, nie?
Wreszcie
dotarliśmy na miejsce. Odetchnęliśmy z ulgą i opadliśmy na trzy materace.
-Lena, nie
wierzyłem w ciebie – zaczął Kubiak
-Dzięki –
mruknęłam
-Ale dałaś
radę – uniósł palec do góry – Jak będziesz wychodziła, to zgaś światło – dodał jeszcze
i ułożył się wygodnie do snu
Wstałam,
wzruszyłam ramionami i wyszłam. Nie zrobiłam tego, o co prosił.
Chwilę
później wróciłam i dokończyłam dzieła.
Nie jestem
taka zła.
Dobranoc.
Pamela:
- I to... wszystko? - pytam z niedowierzaniem. Lena Kiwa głową. - Nie ma cię parę dni i już w niczym się nie łapiesz. Dzięki za przechowanie i opowiedzenie historyjki - po tych słowach wychodzę od Leny.
W Spale niemożliwe staje się możliwym.
Przeraża mnie wizja dłuższego pobytu tutaj, naprawdę. Ale cóż. Wolę to niż
słuchanie jak całą noc dzwoni mój telefon.
Idę sobie spokojnie korytarzem, a tu bum. Zza
zakrętu wyłania się Zbigniew B. czmycham więc szybko do najbliższego pokoju.
-
Pamela! - słyszę głos Kłosa, w pokoju Pita. - Wróciłaś!
-
Ciszej Kłos! - ostrzegam go. - Ja tu prowadzę misję!
-
Jaką? - zaciekawił się środkowy.
-
Ucieczka przed Zbigniewem B. i Michałem K. - odpowiadam.
-
Chcesz kamuflaż? - spytał, o dziwo, Piotruś.
-
Kamuflaż? - podnoszę do góry brwi.
-
No... tak - odpowiada Nowakowski. Lena ma rację, coś tam pod kopułą ma. - Mogę
cię osłaniać!
- W
sensie, będę się za tobą chować? - pytam z niedowierzaniem.
- Tak!
- klasnął z radością w ręce. - To gdzie jest twój pokój?
- Tam
gdzie poprzednio - mówię.
- To
chodź! - łapie mnie za rękę i już jesteśmy na korytarzu. - Nie bój się, a jakby
co to właź do najbliższego pokoju.
- Nie
wspominałeś nic o żadnym "jakby co"! - muszę przyznać, że mnie
przeraził. duże dziecko Piotrek mnie przeraził!
-
Zawsze może się coś stać - wzruszył ramionami. - Na trening przecież cię nie
zaprowadzę.
- Do
kogo tak gadasz Pit? - a niech to, Kubiak!
-
Ja... - zamyślił się Pit. - Do siebie!
- To
nawet do ciebie nie jest podobne - kręci głową Michał.
-
Trzeba próbować nowych rzeczy - stwierdził z prostotą Nowakowski.
- Ale
jesteś pewien, że to jest normalne? - chyba Kubiak coś wyczuł. Raz kozie
śmierć, włażę do tego pokoju.
-
Normalne, może nie, ale podobno tylko inteligentni ludzie mówią sami do siebie
- dodał Nowakowski, a reszty już nie słyszałam.
Co gorsza, nigdy nie byłam w tym pokoju, a
dla bezpieczeństwa powinnam tu zostać jakieś dziesięć minut.
-
Lena, to ty? - w wejściu do pokoju pojawia się Dryja.
- Nie
Pamela jestem - wyciągam rękę.
-
Dawid, miło mi - dziwi się. - Co tu robisz?
-
Ukrywam się - mówię zgodnie z prawdą.
- Po
co? - jeśli ktoś może się zdziwić bardziej niż ten facet, to serdecznie
zapraszam.
- Bo
nie chciałabym przeżyć spotkania bliskiego stopnia z Kubiakiem, bądź też
Zbyśkiem - przewracam oczami.
-
Wszystkie baby są takie same - mówi siatkarz.
-
Tylko nie baby, bo ci zrobię krzywdę - posłałam mu groźnie spojrzenie.
- Twój
wzrok mnie przekonał! - powiedział.
-
Cieszę się - odparłam. - A czemu tak uważasz?
- Ale
jak? - zdziwił się Dawid.
- Że wszystkie
dziewczyny są takie same? - doprecyzowałam.
- Bo
boicie się tego, co ty nazwałaś "spotkanie bliskiego stopnia" -
odparł siatkarz.
- Ha,
ha, ha - powiedziałam. - A słyszałeś może wrzaski parę dni temu?
- Nie
przeczę - powiedział.
- Więc
nie mów, że się tego boję, bo tak nie jest - zaczęłam. - Mnie wystarczająco
zawiodło zachowanie dwóch siatkarzy, dlatego nie mam zamiaru się z nimi
widywać. Kobieta też potrzebuje pewności. A żeby jej nabrać potrzebuje czasu.
Widzę, że jesteś dość niecierpliwy, więc nic dziwnego, że Lena jeszcze nie do
końca umie się określić. Jej potrzeba czasu.
- Niby
czemu miałoby chodzić o Lenę? - pyta Dryja.
-
Mówiąc "Wszystkie baby są takie same" już to wiedziałam -
uśmiechnęłam się drwiąco.
- To
niby co mam robić? - pyta.
-
Czekać - mówię. - Czas może nie leczy ran, ale na pewno pomaga sobie wszystko
przemyśleć. Przy okazji możesz pomyśleć, czym miłym możesz ją zaskoczyć.
- Tak
myślisz? - pyta niepewnie.
-
Jestem kobietą. A kwiatki, czy czekoladki zadziałają na najbardziej zagorzałą
feministkę - puszczam mu oczko. - No dobra, zbieram się. Pit i Kubiak raczej
już nie stoją pod twoimi drzwiami.
-
Jesteś pewna? - śmieje się Dawid.
- Mam
taką nadzieję - uśmiecham się.
-
Zobaczę - mówi. - To mogę dla ciebie zrobić.
- Jaki
dżentelmen - przewracam oczami.
- Nie
stoją, możesz iść - otwiera mi drzwi.
-
Merci - niby to się kłaniam i ruszam w drogę do swojego pokoju.
Całe szczęście już nikogo nie spotykam. A z
Pitem to ja się później policzę. Oczywiście w granicach moralnego zachowania. Jeszcze
to przemyślę. Na razie złapię oddech. Ucieczki i ukrywanie są bardzo męczące.