Pamela:
Dwa tygodnie później:
- Nie pójdę na żaden mecz! - powiedziałam
stanowczo. Może niezbyt spokojnie.
- Ale Dima... - zaczął Michał, ale uciszyło go
moje spojrzenie. - Ok, w takim razie mówię Piotrkowi, że cię nie będzie...
- Pio... co? - zatkało mnie.
- No, gramy z Resovią - odparł. - Klubem
Piotrka.
I co ja mam
teraz zrobić? Obiecałam Piotrkowi, że będę na pierwszym meczu w Jastrzębiu. Z
Resovią, oczywiście.
- Załatw mi jakąś koszulkę - powiedziałam
przez zęby. - Bo mam tylko pasiaka, a nie chcę się narażać.
Co
obiecałam Nowakowskiemu, muszę dotrzymać. Kogo, jak kogo, ale jego zawieść nie
wypada. W końcu to Pit. Duże i kochane dziecko. Z tą myślą udałam się do
siebie do pokoju. Mecz był w sobotę. Dziś był czwartek. Wykłady miałam od
jedenastej do czternastej. Mecz o osiemnastej. Okej, można to ułożyć tak, żeby
nic mi ze sobą nie kolidowało. Zaraz też usłyszałam ciche kroki.
- Mam nadzieję, że może być moja koszulka –
powiedział Michał.
- Oby wyprana, to nie zrobi mi to różnicy –
odparłam.
- Nawet jej wcześniej nie zakładałem –
obruszył się.
- Dobra, wierzę ci – przewróciłam oczami i
wymanewrowałam do kuchni.
Ostatnio w
ogóle nie rozmawialiśmy. To trening, to moje zajęcia i jakoś tak wyszło. Naszą
ostatnią rozmowę przerwał Dima z propozycją dla Michała. Cała drużyna szła na
piwo i czy Michał też nie chce? Miałam dług u Dimy. Chyba.
- Jak zamierzasz to zrobić? – spytał.
- Co? – zdziwiłam się.
- Nie masz nic w sobotę? – spytał.
- Wykłady kończą mi się cztery godziny
wcześniej – prychnęłam. – Myślę, że zdążę.
***
- Przyszłaś! – wykrzyknął uradowany Dima.
- Musiałam – uśmiechnęłam się. – Przydałoby
się zobaczyć ciebie w akcji, a poza tym obiecałam Nowakowskiemu.
- Muszę mu podziękować – roześmiał się.
Udałam się
w stronę zawodników z Rzeszowa. Pit od samego początku energicznie mi machał.
Uśmiechnęłam się i odmachałam mu z mniejszej odległości.
- Cześć Nowakowski – powiedziałam.
- Pamela! – ucieszył się. – Leny jeszcze nie
ma, przepadła gdzieś z Dryją, ale chce wiedzieć gdzie masz miejsce.
- A Fabian co na to? – uniosłam brew.
- Co ja? – pojawił się zaraz starszy z
Drzyzgów.
- Nie, nic, nic – powiedziałam. – Miło was
widzieć. A siedzę gdzieś po stronie Jastrzębskiego.
- Aaa – powiedział Piotrek.
- Chwila, chwila – zastanowił się Fabian. –
Gdzie jest moja siostra?
- Lena… - zaczęłam się jąkać.
- Ostatnio widziałem ją z Dawidem Dryją –
odparował Nowakowski.
Palnęłam
się w czoło i zaczęłam kręcić głową. W Fabianie narastała wściekłość.
- A co jeśli poszła przedstawić go waszemu
ojcu? – próbowałam go uspokoić.
- Aż taka szalona nie jest – pokręcił głową
Fabian. – Za wcześnie. Poza tym tata go kojarzy…
- Pewnie nic takiego się nie dzieje –
powiedziałam.
- Nie wiem – prychnął. – Nie umieli grać w
„Raz dwa trzy, Fabian patrzy”, więc…
- Spokojnie, to niczego nie dowodzi – kątem
oka zauważyłam Lenę wchodzącą na halę. – Popatrz, tam idzie.
- No – odetchnął Drzyzga i zaczął wołać. –
Lena! Gdzieś ty się podziewała!?
- Uff – tym razem ja odetchnęłam.
- Piotrek wytłumacz mi to! – zarządziła.
- Chwila, chwila – przyjrzałam się bliżej
dziewczynie. – Aleksandra?
- Pamela? – zdziwiła się.
Lena:
Huk odbijającej się od boiska piłki po tym, jak kolejny raz
wpadła w siatkę rozległ się na hali. Moje zdenerwowanie i desperacja sięgały
granic. Kompletnie zawaliłam dzisiejszy trening jednocześnie prawdopodobnie tracąc
szansę na zaczęcie piątkowego meczu w pierwszej szóstce. Pokręciłam głową i
odetchnęłam głęboko widząc zbliżającego się trenera.
-To nie jest twój dzień, co? – zagadnął
-Jak widać- odparłam siląc się na uśmiech
-Cóż, wydaje mi się, że to Anka zacznie jutrzejszy mecz-
pokiwał głową notując coś zawzięcie
-Rozumiem trenerze- powiedziałam- Do zobaczenia- dodałam
wychodzą z hali
Kiedy tylko zamknęłam drzwi wściekła walnęłam
pięścią w ścianę. Łzy napłynęły mi do oczu. Mam już dosyć. Nie znajduję czasu
praktycznie na nic więcej, niż trening, jedzenie i sen. Coraz rzadziej spotykam
się z Dawidem, mijamy się i co z tego mam? Nagle usłyszałam czyjeś chrząknięcie
za moimi plecami.
-Nienawidzę tego sportu- powiedziałam, kiedy zobaczyłam ową
osobę – Poważnie, nienawidzę – dodałam kierując się w stronę „chrząkacza”
Miał rozczulającą minę pełną współczucia. Podszedł bliżej i
chwilę później utonęłam w jego objęciach. Poczułam ciepły pocałunek na czole.
-Wiem, wiem. Ja też czasem tak mam- przytulił mnie jeszcze
mocnej
Przez chwilę trwaliśmy w bezruchu, jednak po około minucie
odezwałam się:
-W porządku, koniec tych czułości, śmierdzę.
-Poważnie? Myślałem, że kupiłaś jakieś nowe, fiołkowe
perfumy od Coco Chanel –uśmiechnął się
-Raczej Coco Szmatel – zaśmiałam się odchodząc w stronę
szatni
***
Przeglądałam właśnie jakieś mało ważne informacje w Internecie,
kiedy usłyszałam pukanie do mojego pokoju
-Cześć, mogę wejść?- usłyszałam głos mojego braciszka
-Jasne – uśmiechnęłam się
-Gramy w sobotę w Jastrzębiu, więc…- przeciągnął ostatnią
sylabę- Może chciałabyś nam pokibicować? Wiesz, musisz się trochę rozerwać,
ostatnio wyglądasz na zmęczoną- usiadł na moim łóżku
-Serio? Podobne leczyć podobnym?
-Tak jakby- pokiwał głową
-Pomyślę o tym- urwałam rozmowę
-A nie chciałabyś może iść dzisiaj na jakąś imprezę, czy
coś?
-Ha! Widziałam! Dobra, pójdę do Dawida, czy coś- puściłam mu
oczko
-No jak, do Dawida! Do koleżanki idź! Halo! Lenka, do taty
zadzwonię!
Popatrzyłam na niego i wybuchliśmy śmiechem.
-To w sumie nie jest taki głupi pomysł- powiedziałam- Dawno
z nim nie rozmawialiśmy. A co do twoich propozycji, to pójdę na imprezę-
uśmiechnęłam się- A i zostaw mi swój samochód, niech Jastrzębie się szykuje –
puściłam mu oczko
***
W sobotę rano wyruszyłam w drogę do Jastrzębia-Zdroju.
Drużyna była tam już od wczoraj, ale ja miałam jeszcze mecz do wygrania, co
udało się, ale dopiero po długiej walce w pięciu setach. Weszłam kilka razy na
boisko i dałam całkiem niezłą zmianę. Póki co idzie nam dosyć ciężko, więc
każde zwycięstwo cieszy. Słuchając naszej Lenowo-Fabianowo-Tomkowej składanki z
piosenkami naszych ulubionych zespołów dojechałam pod halę. Zaraz też za sprawą
biletu, który dostałam wcześniej od brata weszłam do budynku i zajęłam miejsce
na trybunach. Chwilę później dostałam sms od Nowakowskiego, który prosił, bym
zeszła na dół.
-Leeenka! – zaraz też Człowiek Wieża zwany potocznie: „Piotrkiem”
przytulił mnie z całych sił
-Czyżbyśmy nie widzieli się jakieś dwa dni temu? – uniosłam brew
do góry
-To jak cała wieczność moja przyjaciółko- poklepał mnie po
ramieniu, na co odpowiedziałam uśmiechem
-Też cię lubię, ale myślę, że powinieneś iść na rozgrzewkę-
pokiwałam głową
Kiedy w ten jakże uprzejmy i uroczy sposób rozmawiałam sobie
z Piotrkiem zauważyłam nadchodzącego Dryję. Mój towarzysz też go chyba
zauważył, bo powiedział tylko: „Idę szybko gołąbeczki” i odszedł.
-Powodzenia- odezwałam się, kiedy był Dawid był już blisko
-Z tobą na hali na pewno wygramy- pocałował mnie lekko
-Jestem talizmanem?- uniosłam kącik ust ku górze
-Jesteś moim szczęściem w każdej postaci, nie ważne, co się stanie-
przytulił mnie mocno
-Ty moim też- wyszeptałam