piątek, 17 lipca 2015

Trzydzieści pięć

Lena:
Usiadłam na dosyć wygodnej kanapie i uniosłam szklankę wody, by upić mały łyk.
-Musisz mi wszystko opowiedzieć- pełna entuzjazmu Pamela wyłoniła się z kuchni
-Jesteś pewna, że chcesz znać każdy szczegół? – spytałam unosząc brew
-Tak- usiadła obok mnie
-Cóż…- urwałam i westchnęłam cicho zaczynając swoją historię
Kilka godzin wcześniej:
Wszyscy towarzyszący mi w tej wyprawie osobnicy mieli co najmniej metr dziewięćdziesiąt wzrostu, dziwne poczucie humoru, które rozumiałam doskonale, a także wszyscy śpiewali właśnie „Szaloną rudą”.  Widok wielkich, rosłych mężczyzn upchanych w samochodzie, jak sardynki w puszce wyjących tak, że pan Zdzisław orzący właśnie swoje pole w pobliskiej wiosce musiał ich doskonale słyszeć był naprawdę komiczny. Po pewnym czasie sama zaczęłam śpiewać z nimi. Do tej pory nie wiem, co tak na mnie podziałało. Być może Fabian podał mi coś, kiedy spałam.
Tak, to na pewno jakieś środki odurzające.
Kiedy melodia kolejnej piosenki ucichła mój wielkoduszny braciszek wyłączył odtwarzacz, co niosło ze sobą w skutkach przeciągły jęk wszystkich pasażerów.
-Właśnie wymyśliłem cudowną zabawę- spojrzał na mnie w lusterku uśmiechając się szeroko i już wiedziałam, że nie jest dobrze – Nazywa się: „Raz, dwa, trzy Fabian patrzy”. Co jakiś czas pozwolę koledze Dawidowi przytulić moją kochaną siostrzyczkę, ale kiedy skończę mówić słowa zawarte w tytule musicie odsunąć się od siebie na metr – kontynuował, a szyderczy uśmiech nie schodził z jego twarzy
-Jesteśmy tak ściśnięci, że nie ma między nami przerwy nawet pięciu centymetrów – powiedziałam, ale Fabian zignorował moją uwagę
-Gotowi? Zaczynamy! – odparł tylko i znów włączył muzykę
Popatrzyłam na Dawida. Jego wzrok przeszywał mnie do szpiku kości powodując przyjemne mrowienie na całym ciele. Poczułam uderzającą falę gorąca i wiedziałam, że się rumienię. Wyczułam, że uważa cały pomysł za idiotyzm, ale nie przepuści żadnej okazji. Uniósł lekko kącik ust ku górze i pocałował mnie w policzek.
-Halo! Co się tam dzieje?!- Fabian wręcz podskakiwał na miejscu pasażera – Złamaliście zasady! Raz, dwa, trzy Fabian patrzy, raz, dwa, trzy Fabian patrzy- wykrzykiwał z prędkością osoby na diecie biegnącej po ciastko, ale Dawid cały czas trzymał rękę na moim ramieniu
-Nie potraficie się bawić! Lena masz szlaban!- odwrócił się naburmuszony
Wybuchliśmy śmiechem w tym samym momencie. Nawet zachowujący do tej pory wręcz pokerową twarz, kierujący samochodem Nowakowski uniósł kącik ust ku górze.  Swoją drogą Piotrek jest naprawdę dobrym kierowcą. To dziwne, że człowiek śpiewający jeszcze niedawno w dosyć nietypowych okolicznościach piosenki Miley Cyrus teraz potrafi być tak zdystansowany i skupiony.
Fabian jeszcze przez chwilę zdawał się być naburmuszony, ale wszystko zmieniło się, kiedy z głośników wybrzmiała nasza ulubiona melodia. Wyśpiewywaliśmy kolejne słowa krzycząc na cały samochód i machając rękoma. Zawsze tak reagowaliśmy na tę piosenkę, była nasza, rodzinna. Reszta patrzyła się na nas dosyć dziwnie, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Kątem oka widziałam rozbawiony wzrok wpatrującego się we mnie Dawida. Wyglądał, jakby pragnienie pocałowania mnie teraz graniczyło z potrzebą oddychania. Uśmiechnęłam się lekko czując, jak rumieniec spowija moje policzki.
***
Po kilku godzinach wreszcie dotarliśmy na miejsce. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie krążyli po mieście, niczym turyści z Ameryki szukając odpowiedniego domu. Nie mogłam doczekać się, aż zobaczę Pamelę. Stęskniłam się za nią, chciałam zobaczyć, jak sobie radzi w nowym miejscu. Nareszcie znaleźliśmy poszukiwany przez nas obiekt. Sąsiedzi z zaciekawieniem patrzyli, jak ze sportowego samochodu po kolei wyłaniają się dwumetrowi mężczyźni, pokrzykując przy tym na siebie, jak dzieci. Miałam ochotę zostawić ich tam, aby uratować resztki swojej reputacji, ale wiedziałam też, że jestem jedyną osobą, która mogłaby ich teraz uspokoić. Toteż czekałam cierpliwie, nim wszyscy wyjdą z pojazdu.
***
-Resztę historii już chyba znasz- uśmiechnęłam się serdecznie
-Doskonale – pokiwała głową z rozbawieniem – Cieszę się, że ty też przyjechałaś. Zwariowałabym z nimi! – powiedziała żywo gestykulując
-Coś o tym wiem- powiedziałam z pełnym zrozumieniem kładąc jej rękę na ramieniu
W tym samym momencie zauważyłam wchodzącego do pokoju Dawida. Stanął za mną, przytrzymując się oparcia kanapy, po czym pocałował mnie lekko w czubek głowy.
-Całkiem ładne to Jastrzębie- powiedział – Może poszlibyśmy na spacer? – uniosłam głowę do góry, aby na niego spojrzeć
-Nie wiem ,czy mogę zostawić…- nie zdążyłam dokończyć
-Oczywiście, że tak – odpowiedziała Pamela i uśmiechnęła się serdecznie
Pamela:
Po rewelacjach opowieści Leny, zamurowało mnie trochę. Całe szczęście siatkarze siedzący w kuchni niewiele słyszeli. Razem z żeńską częścią rodzeństwa Drzyzgów poszłyśmy do tegoż pomieszczenia.
 - Czyli Michał ma tu mieszkać? – spytałam.
 - Tak – potwierdził sam zainteresowany.
 - A ja muszę iść – odparł prosto Dima.
 - Do zobaczenia – uśmiechnęłam się do niego.
 - A my pomożemy Kruszynie! – ucieszył się Pit i w podskokach ruszył do samochodu.
Pokręciłam głową i udałam się za środkowym w obawie o jego zdrowie. I życie. Za mną podążyła reszta ferajny. I tak zaczęła się przeprowadzka Kubiaka na nowe włości.
 - Nie! Nie tu!
 - Ała, Pit uważaj!
 - Matko, złamałem palec! A nie… fałszywy alarm!
 - To na koniec!
 - Gdzie moje okulary!?
I tak w nieskończoność. Dokładniej do godziny dwudziestej drugiej minut cztery. Serio. O tej porze wszystko było na swoim miejscu, a my wszyscy padliśmy na kanapę.
 - Uważam ten dzień za udany – powiedział Dawid przytulając Lenę. (Taa, Fabian był w tym momencie w łazience).
 - Może być – stwierdził Piotr. – Gdzie żelki?
 - Nie mam żelków, ale mam zapas czekolady do picia, kto chce? – uśmiechnęłam się.
 - Ja! – dało się słyszeć nawet z gardzieli Fabiana, który właśnie przybył (co poskutkowało natychmiastowym oderwaniem się Dawida).
Zaraz też poszłam do kuchni, by przygotować istny napój bogów. Niemalże od razu poczułam czyjąś obecność.
 - Pamela… – usłyszałam swoje imię wypowiedziane głosem tak miękkim, jak jedwab.
 - Później Michał – przerwałam. – Na razie zanieś to Lenie i Piotrkowi.
Tak, może to była gra na czas. Ale wiedziałam, że długo to nie potrwa.
***
 - Nie uciekniesz od tej rozmowy – powiedział Michał, opierając się o drzwi kuchni, gdy zmywałam.
 - Nie – przyznałam. – Ale nie mam zamiaru poruszać tego tematu o godzinie drugiej w nocy, gdy w pokojach obok śpią inni.
 - Propos, gdzie będziesz spać? – spytał Michał. – Lena i Fabian u ciebie, Dawid i Piotrek u mnie, ja na kanapie…
 - W pracowni mam tapczan – odpowiedziałam. – Na stryszku.
 - Może się zamienimy? – spytał.
 - Bez obrazy, ale ty się tam nie zmieścisz – powiedziałam. – Ja sama się ledwo mieszczę.
 - Przeżyłbym jakoś – wzruszył ramionami.
 - Dzięki, ale nie – odstawiłam ostatni kubek. – Idź spać. Już zaczął się nowy dzień. Zapamiętaj sen, bo pewnie się spełni.
I poszłam do siebie. Od rozmowy jeszcze długo mogę uciekać, pan Kubiak jeszcze się zdziwi.
***
 - Nie uda ci się uciekać całą wieczność – zaczął przy kolacji jakiś tydzień po przeprowadzce.
 - Może, kto wie – zbagatelizowałam sprawę.
 - Pamela, nie jestem głupi – popatrzył na mnie. – Pamiętam co mówiłaś.
 - Czyli co? – spojrzałam na niego z niewinną miną.
 - Tą i przyjaciołach i o ludziach, których do siebie dopuszczasz… – zaczął.
 - I? – spytałam.
 - Ja zburzę ten mur – powiedział poważnie. – Dostanę się do ciebie. Zawaliłem, wiem. I chcę to teraz naprawić.
 - A co jeśli, ja tego nie chcę? – uniosłam brew.
 - Wtedy nie pozwoliłabyś mi na to co zrobiłem w dzień odjazdu ze Spały – odparł. – Wiem, że muszę się postarać. I to zrobię.
To mówiąc podszedł do mnie. Stałam prosto patrząc się w jego błękitne tęczówki. Nie panowałam nad sytuacją, ale nie chciałam tego okazać. W tym momencie…
~*~
Witamy po raz kolejny jak i przez najbliższe piętnaście lat. Pomysły się nie kończą, rozwlekamy się pewnie niemiłosiernie, ale nam to się podoba. Przywiązane jesteśmy do tlenu dla duszy (potocznie zwanego komedią). Nie tak łatwo się nas pozbędziecie.