Lena:
Usiadłam
na dosyć wygodnej kanapie i uniosłam szklankę wody, by upić mały łyk.
-Musisz
mi wszystko opowiedzieć- pełna entuzjazmu Pamela wyłoniła się z kuchni
-Jesteś
pewna, że chcesz znać każdy szczegół? – spytałam unosząc brew
-Tak-
usiadła obok mnie
-Cóż…-
urwałam i westchnęłam cicho zaczynając swoją historię
Kilka godzin wcześniej:
Wszyscy
towarzyszący mi w tej wyprawie osobnicy mieli co najmniej metr dziewięćdziesiąt
wzrostu, dziwne poczucie humoru, które rozumiałam doskonale, a także wszyscy
śpiewali właśnie „Szaloną rudą”. Widok
wielkich, rosłych mężczyzn upchanych w samochodzie, jak sardynki w puszce
wyjących tak, że pan Zdzisław orzący właśnie swoje pole w pobliskiej wiosce
musiał ich doskonale słyszeć był naprawdę komiczny. Po pewnym czasie sama zaczęłam
śpiewać z nimi. Do tej pory nie wiem, co tak na mnie podziałało. Być może
Fabian podał mi coś, kiedy spałam.
Tak, to
na pewno jakieś środki odurzające.
Kiedy
melodia kolejnej piosenki ucichła mój wielkoduszny braciszek wyłączył
odtwarzacz, co niosło ze sobą w skutkach przeciągły jęk wszystkich pasażerów.
-Właśnie
wymyśliłem cudowną zabawę- spojrzał na mnie w lusterku uśmiechając się szeroko
i już wiedziałam, że nie jest dobrze – Nazywa się: „Raz, dwa, trzy Fabian
patrzy”. Co jakiś czas pozwolę koledze Dawidowi przytulić moją kochaną
siostrzyczkę, ale kiedy skończę mówić słowa zawarte w tytule musicie odsunąć
się od siebie na metr – kontynuował, a szyderczy uśmiech nie schodził z jego
twarzy
-Jesteśmy
tak ściśnięci, że nie ma między nami przerwy nawet pięciu centymetrów –
powiedziałam, ale Fabian zignorował moją uwagę
-Gotowi?
Zaczynamy! – odparł tylko i znów włączył muzykę
Popatrzyłam
na Dawida. Jego wzrok przeszywał mnie do szpiku kości powodując przyjemne
mrowienie na całym ciele. Poczułam uderzającą falę gorąca i wiedziałam, że się
rumienię. Wyczułam, że uważa cały pomysł za idiotyzm, ale nie przepuści żadnej
okazji. Uniósł lekko kącik ust ku górze i pocałował mnie w policzek.
-Halo!
Co się tam dzieje?!- Fabian wręcz podskakiwał na miejscu pasażera – Złamaliście
zasady! Raz, dwa, trzy Fabian patrzy, raz, dwa, trzy Fabian patrzy- wykrzykiwał
z prędkością osoby na diecie biegnącej po ciastko, ale Dawid cały czas trzymał
rękę na moim ramieniu
-Nie
potraficie się bawić! Lena masz szlaban!- odwrócił się naburmuszony
Wybuchliśmy
śmiechem w tym samym momencie. Nawet zachowujący do tej pory wręcz pokerową
twarz, kierujący samochodem Nowakowski uniósł kącik ust ku górze. Swoją drogą Piotrek jest naprawdę dobrym
kierowcą. To dziwne, że człowiek śpiewający jeszcze niedawno w dosyć
nietypowych okolicznościach piosenki Miley Cyrus teraz potrafi być tak
zdystansowany i skupiony.
Fabian
jeszcze przez chwilę zdawał się być naburmuszony, ale wszystko zmieniło się,
kiedy z głośników wybrzmiała nasza ulubiona melodia. Wyśpiewywaliśmy kolejne
słowa krzycząc na cały samochód i machając rękoma. Zawsze tak reagowaliśmy na
tę piosenkę, była nasza, rodzinna. Reszta patrzyła się na nas dosyć dziwnie,
ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Kątem oka widziałam rozbawiony wzrok
wpatrującego się we mnie Dawida. Wyglądał, jakby pragnienie pocałowania mnie
teraz graniczyło z potrzebą oddychania. Uśmiechnęłam się lekko czując, jak
rumieniec spowija moje policzki.
***
Po kilku
godzinach wreszcie dotarliśmy na miejsce. Oczywiście nie bylibyśmy sobą,
gdybyśmy nie krążyli po mieście, niczym turyści z Ameryki szukając
odpowiedniego domu. Nie mogłam doczekać się, aż zobaczę Pamelę. Stęskniłam się
za nią, chciałam zobaczyć, jak sobie radzi w nowym miejscu. Nareszcie
znaleźliśmy poszukiwany przez nas obiekt. Sąsiedzi z zaciekawieniem patrzyli,
jak ze sportowego samochodu po kolei wyłaniają się dwumetrowi mężczyźni,
pokrzykując przy tym na siebie, jak dzieci. Miałam ochotę zostawić ich tam, aby
uratować resztki swojej reputacji, ale wiedziałam też, że jestem jedyną osobą,
która mogłaby ich teraz uspokoić. Toteż czekałam cierpliwie, nim wszyscy wyjdą
z pojazdu.
***
-Resztę
historii już chyba znasz- uśmiechnęłam się serdecznie
-Doskonale
– pokiwała głową z rozbawieniem – Cieszę się, że ty też przyjechałaś.
Zwariowałabym z nimi! – powiedziała żywo gestykulując
-Coś o
tym wiem- powiedziałam z pełnym zrozumieniem kładąc jej rękę na ramieniu
W tym
samym momencie zauważyłam wchodzącego do pokoju Dawida. Stanął za mną,
przytrzymując się oparcia kanapy, po czym pocałował mnie lekko w czubek głowy.
-Całkiem
ładne to Jastrzębie- powiedział – Może poszlibyśmy na spacer? – uniosłam głowę
do góry, aby na niego spojrzeć
-Nie wiem
,czy mogę zostawić…- nie zdążyłam dokończyć
-Oczywiście,
że tak – odpowiedziała Pamela i uśmiechnęła się serdecznie
Pamela:
Po rewelacjach opowieści Leny, zamurowało mnie
trochę. Całe szczęście siatkarze siedzący w kuchni niewiele słyszeli. Razem z
żeńską częścią rodzeństwa Drzyzgów poszłyśmy do tegoż pomieszczenia.
- Czyli Michał ma tu mieszkać? – spytałam.
- Tak – potwierdził sam zainteresowany.
- A ja muszę iść – odparł prosto Dima.
- Do zobaczenia – uśmiechnęłam się do niego.
- A my pomożemy Kruszynie! – ucieszył się Pit i w podskokach
ruszył do samochodu.
Pokręciłam głową i udałam się za środkowym w obawie o jego
zdrowie. I życie. Za mną
podążyła reszta ferajny. I tak zaczęła się przeprowadzka Kubiaka na nowe włości.
- Nie! Nie tu!
- Ała, Pit uważaj!
- Matko, złamałem palec! A nie… fałszywy alarm!
- To na koniec!
- Gdzie moje okulary!?
I tak w nieskończoność. Dokładniej do godziny dwudziestej drugiej
minut cztery. Serio. O tej porze wszystko było na swoim miejscu, a my wszyscy
padliśmy na kanapę.
- Uważam ten dzień za udany – powiedział Dawid przytulając
Lenę. (Taa, Fabian był w tym momencie w łazience).
- Może być – stwierdził Piotr. – Gdzie żelki?
- Nie mam żelków, ale mam zapas czekolady do picia, kto
chce? – uśmiechnęłam się.
- Ja! – dało się słyszeć nawet z gardzieli Fabiana, który
właśnie przybył (co poskutkowało natychmiastowym oderwaniem się Dawida).
Zaraz też poszłam do kuchni, by przygotować istny napój bogów.
Niemalże od razu poczułam czyjąś obecność.
- Pamela… – usłyszałam swoje imię wypowiedziane głosem tak
miękkim, jak jedwab.
- Później Michał – przerwałam. – Na razie zanieś to Lenie i
Piotrkowi.
Tak, może to była gra na czas. Ale wiedziałam, że długo to nie
potrwa.
***
- Nie uciekniesz od tej rozmowy – powiedział Michał,
opierając się o drzwi kuchni, gdy zmywałam.
- Nie – przyznałam. – Ale nie mam zamiaru poruszać tego
tematu o godzinie drugiej w nocy, gdy w pokojach obok śpią inni.
- Propos, gdzie będziesz spać? – spytał Michał. – Lena i
Fabian u ciebie, Dawid i Piotrek u mnie, ja na kanapie…
- W pracowni mam tapczan – odpowiedziałam. – Na stryszku.
- Może się zamienimy? – spytał.
- Bez obrazy, ale ty się tam nie zmieścisz – powiedziałam. –
Ja sama się ledwo mieszczę.
- Przeżyłbym jakoś – wzruszył ramionami.
- Dzięki, ale nie – odstawiłam ostatni kubek. – Idź spać.
Już zaczął się nowy dzień. Zapamiętaj sen, bo pewnie się spełni.
I poszłam do siebie. Od rozmowy jeszcze długo mogę uciekać, pan
Kubiak jeszcze się zdziwi.
***
- Nie uda ci się uciekać całą wieczność – zaczął przy
kolacji jakiś tydzień po przeprowadzce.
- Może, kto wie – zbagatelizowałam sprawę.
- Pamela, nie jestem głupi – popatrzył na mnie. – Pamiętam
co mówiłaś.
- Czyli co? – spojrzałam na niego z niewinną miną.
- Tą i przyjaciołach i o ludziach, których do siebie
dopuszczasz… – zaczął.
- I? – spytałam.
- Ja zburzę ten mur – powiedział poważnie. – Dostanę się do
ciebie. Zawaliłem, wiem. I chcę to teraz naprawić.
- A co jeśli, ja tego nie chcę? – uniosłam brew.
- Wtedy nie pozwoliłabyś mi na to co zrobiłem w dzień
odjazdu ze Spały – odparł. – Wiem, że muszę się postarać. I to zrobię.
To mówiąc podszedł do mnie. Stałam prosto patrząc się w jego
błękitne tęczówki. Nie panowałam nad sytuacją, ale nie chciałam tego okazać. W
tym momencie…
~*~
Witamy po raz kolejny jak i przez najbliższe
piętnaście lat. Pomysły się nie kończą, rozwlekamy się pewnie niemiłosiernie,
ale nam to się podoba. Przywiązane jesteśmy do tlenu dla duszy (potocznie
zwanego komedią). Nie tak łatwo się
nas pozbędziecie.