Plan był
okrutny nawet, jak dla mnie, a to już całkiem sporo. Wszyscy wiedzą, że kiedyś
z Igłą i Winiarem tworzyłam zgraną paczkę. Byliśmy niczym trzej muszkieterowie.
Prawdopodobnie nikt nie ostał się przed naszymi żartami.
***
Kilka lat wcześniej:
-Wiejemy!
Szybko! Schnell!
Biegłam
zużywając ostatnie pokłady mojej energii. Czułam, jak wiatr rozwiewa moje włosy
i wręcz uderza w twarz. Uwielbiam takie momenty. Chyba właśnie dlatego wycinam
kawały z chłopakami. Chcę poczuć się wolna.
Wreszcie
przykucnęliśmy za tylną ścianą ośrodka. Przez parę sekund słychać było tylko
nasze ciężkie oddechy.
-Dobra,
tradycyjne odliczanie – usłyszałam głos Michała
-Okrzyk za
3... – zaczęłam, nadal łapczywie łapiąc powietrze
-2… - usłyszałam
głos Igły
-1…-
ostatnie spojrzenie Winiara na zegarek
Najgłośniejszy
krzyk, jaki w życiu słyszałam idealnie zsynchronizował się z naszym gromkim
wybuchem śmiechu. Przybiliśmy sobie piątki. Faktycznie, zrobiliśmy chyba numer
roku.
-Nigdy nie
pomyślałbym, że będę robił ludziom kawały z małolatą – Michał oparł głowę o
ścianę budynku
-Mam już
osiemnaście lat! – oburzyłam się, jakbym liczyła, co najwyżej dwanaście wiosen
-O popatrz
Krzysiu, a dopiero, co woziliśmy ją w wózku.
-Przecież wy
nie…- urwałam
Igła machną
ręką, co oznaczało, że mamy przestać rozmawiać na głupie tematy. Był przywódcą,
wodzem, władcą, cesarzem naszej szajki. Pomysł powstał na początku tego
zgrupowania. Godzinami prosiłam, żebym mogła być tu i teraz.
-Chyba
powinniśmy już wracać – podniosłam się i już miałam zrobić pierwszy krok, kiedy
Krzysiek mnie powstrzymał
-Chcesz iść
prosto w paszczę lwa?
***
Zbliżała się
godzina „zero”, kiedy do mojego
pokoju wkroczył Dawid.
-Może być? –
zapytał pokazując swój strój
Pokiwałam
głową i uśmiechnęłam się pod nosem.
Wiedziałam, co robię proponując, abyśmy wszyscy ubrali się na czarno.
-Coś nie
tak?
-Wręcz
przeciwnie – uniosłam lewy kącik ust ku górze –Denerwujesz się? – dodałam
-Uważam, że
to najbardziej prymitywna rzecz, jaką zrobię w życiu –westchnął – Tak naprawdę
nie mam pojęcia, co tutaj robię.
-Ja też nie
wiem, czemu jeszcze jesteście w pokoju skoro do godziny „zero” pozostało pięć minut! – Igła wszedł do mojego pokoju bez
pukania konspiracyjnie na nas wrzeszcząc – Wszystko jest już gotowe – dodał spokojniej
- Każdy wie, co ma robić?
-Oczywiście
szefie! – zerwałam się na równe nogi i stanęłam na baczność
-W takim
razie zaczynamy – jak zwykle spojrzał na zegarek
***
Moje zadanie
było dosyć proste. Musiałam tylko zaprowadzić Zbyszka do pokoju, gdzie wszyscy
przebywający w ośrodku mogli odpocząć, a potem dopilnować, żeby usiadł na
właściwym krześle. Kokieteryjnie zastukałam w drzwi tymczasowego mieszkania
naszego zacnego kolegi.
-Wejść! –
usłyszałam wrzask
-Cześć –
przywitałam się najmilej, jak umiałam – Trochę mi się nudzi. Pomyślałam, że
może poszlibyśmy pooglądać telewizję, czy coś.
Spojrzał na
mnie podejrzliwie i nie odzywał się przez dłuższy moment.
-Może
spotkamy Pamelę – dodałam przewracając oczami
Musiałam być
choć trochę wredna, żeby wyjść wiarygodnie.
Chwilę potem
dumnie kroczyliśmy korytarzem miło gawędząc na tematy równie oklepane, co pogoda. W myślach powtarzałam, jak ma
wyglądać owe krzesło przygotowane dla Zbyszka. Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. W rogu zauważyłam Igłę, który już szedł w naszym
kierunku. Puścił mi oko i objął Zbyszka ramieniem prowadząc go na miejsce. Do
pokoju wszedł Dawid. W napięciu czekaliśmy na to, co miało się za chwilę
wydarzyć. Usiadł na właściwym miejscu. Odczekaliśmy pół godziny, żeby wszystko
mogło wyjść wiarygodnie. Po tym czasie wyszłam razem z Dawidem, który za chwilę
miał dokończyć plan.
-Cześć,
słuchaj mógłbyś na chwilę przyjść na stołówkę? Potrzebujemy cię. Tak? Super!
Dzięki. – przysłuchiwałam się rozmowie jednocześnie przez szczelinę w drzwiach
obserwując wydarzenia
Wstał, a
krzesło uniosło się razem z nim. Chyba nawet nie poczuł, że ma przyczepiony
zbędny balast. Przystanął. Nagle zaczął kręcić się wokół własnej osi. Widziałam
Igłę, który dosłownie płakał ze śmiechu. Zbyszek zaczął ciągnąć krzesło, na
zmianę siadał i wstawał, aż w końcu wszyscy obecni na tym jakże fascynującym
pokazie tańca z krzesłami usłyszeli głośny trzask.
-Poszły mu
spodenki! – krzyknął rozbawiony Dawid
Można
pomyśleć, że nie mamy serca, bo naszymi intrygami ośmieszamy ludzi. Zapewne jest
w tym trochę prawdy, ale w tej reprezentacji taki rzeczy dzieją się codziennie.
To, że Krzysiek jest najlepszym żartownisiem, wcale nie oznacza, że jedynym.
-Igła! – rozwścieczony
Zbyszek przeciągnął ostatnią sylabę, jak tylko się dało
Zauważyłam,
że Krzysiek wybiega z pomieszczenia. Przytrzymałam Dawida, który chciał biec razem
z nim.
-Nasza stara
i podstawowa zasada: Jeden ucieknie szybciej, niż troje – powiedziałam z pełnym
przekonaniem- Prawo dżungli – dodałam wzruszając ramionami
Pamela:
Żart dla Zbigniewa raz. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Tylko
kto będzie wiarygodniejszym źródłem? Lena czy Krzysiek? Hmm... myślę, że Lena.
Jutro rano muszę się z nią zobaczyć. Ale do rana daleko, teraz mam spotkanie ze
starszym Drzyzgą. Czyli Fabianem. Trzeba się jakoś przedostać do tipi. Chyba
nie myśleliście, że mam tam zamiar przyjść dopiero przed trzecią? Trzeba się
przygotować. Wziąć koce, coś do zjedzenia i picia i parę innych drobiazgów,
typu laptop, komórka.
Tak wyekwipowana ruszam
około dziewiętnastej w stronę tipi. Wiem, że chłopaki są na treningu, Lena z
nimi, więc mam czyste pole. Po drodze modlimy się, żeby później żadnemu z
siatkarzy nie zachciało się odwiedzić tej atrakcyjnej kryjówki.
- Gdzie tak idziesz?
- zagaduje Dawid.
- A co? - pytam.
- W sumie, nie mam
się do kogo odezwać, więc próbuję zacząć rozmowę - błysną białymi ząbkami.
- Rozumiem -
powiedziałam wolno.
- Więc gdzie tak
idziesz? - pyta ponownie.
- Do tipi -
mówię.
- Masz zamiar zaszyć
się tam na całą noc? - pyta ze zdziwieniem.
- W sumie tak -
wzruszyłam ramionami.
- Aha - powiedział
zbity z tropu.
- Idziesz, czy nie?
- uśmiechnęłam się.
- Idę, idę -
uśmiechnął się lekko.
Gdy już byliśmy w tipi
przyjrzałam mu się uważnie.
- Jesteś dziwny -
powiedziałam.
- No nie wierzę -
zaśmiał się.
- Nie o to chodzi -
pokręciłam głową. - Coś ci się stało. Przeżyłeś szok.
- Niestety nie da
się ukryć - powiedział. - Brałem udział w żarcie na Bartmanie.
- Uuu, kolego nawet
ja wiem, że nie warto zaczynać knucia z Igłą, bo to się źle skończy dla
psychiki - powiedziałam kręcąc głową.
- Szkoda, że
wcześniej tego nie wiedziałem - mruknął.
- Teraz wiesz -
uśmiecham się. - Ale jest coś jeszcze prawda?
- Jak ty znasz ludzi
- powiedział.
- Eee tam - powiedziałam.
- Widać po tobie wiele.
- Jak? - pyta.
- Bo próbujesz to
ukryć - śmieję się. - Sorry, za długo studiowałam ASP.
- A co ma z tym
wspólnego ASP? - dziwi się.
- Kurs aktorstwa i
tym podobne - wzruszam ramionami. - Czasem coś takiego mielśmy.
- Więc... nikt
więcej nie widzi? - spytał.
- Raczej... nie -
powiedziałam. - Jednak zależy co. Bo na pewno niewiele osób zobaczy co masz w
środku.
- A ty jak uważasz?
- pyta z nienacka.
- Od tego już jest Lena - śmieję się. -
Spokojnie, wiem i widać, że ją kochasz.
- Tak? - pyta.
- Mhm -
potwierdziłam. - A Maćkiem się nie przejmuj. Trochę zazdrości nie zaszkodzi,
ale raczej nie jest dla ciebie konkurencją?
- Tak uważasz? -
uśmiechnął się siatkarz.
- Tak -
powiedziałam. - W końcu jest piłkarzem.
Dawid odszedł śmiejąc się
serdecznie. Cieszę się, że poprawiłam mu humor. W końcu trzeba od czasu do
czasu spełnić jakiś dobry uczynek komuś kogo się lubi. Polubiłam wszystkich
siatkarzy. Mniej lub bardziej, ale wszystkich. Ciekawe, co będzie za rok, dwa.
Nie chce mi się myśleć. Wolę żyć teraz.
Do tej nieszczęsnej
trzeciej zdążyłam się przekimać, pograć w durne gry i jeszcze sprawdzić
przyjęcia i ta dalej. Punkt trzecia w tipi zjawił się Fabian.
- Wyspany? -
delikatnie zadrwiłam.
- Nawet nie jest źle
- powiedział. - Pół godziny temu skończyliśmy z Michałem Kubiakiem pocieszać
Zbyszka.
- Matko, to musiał
być niezły kawał - powiedziałam.
- Nie da się ukryć -
uśmiechnął się Drzyzga. - Ale co chciałaś?
- Aaa - powiedziałam
i zaczęłam szeptać. - Otóż...